Cytat:
Napisał myku
I tu musze sie wtracic w opowiesc.Zanim posypia sie sprostowania i zaprzeczenia,poprosze Deptula o opublikowanie zdjecia,ktore powinna zobaczyc Azia,jak to jej kochas bawi sie w towarzystwie mezczyzn. 
|
Nie wiem. Nie znam się. Zarobiony jestem
Wioska Pana Mikołaja jest naprawdę bardzo fajna. Jeśli macie pociechy to na pewno warto je tam zabrać. Jest to oczywiście targowisko próżności i święto komercji, ale w bardzo dobrym stylu i guście. Wszystko ładne, kolorowe i z certyfikatem UE.
Raj dla Germańca
Gdyby w tym roku Mikołaj ominął Polskę to… to przez nas. Ponieważ nie za bardzo było gdzie to rozbiliśmy namioty na czymś, co przypominało wybieg dla renifera Rudolfa. Nawet jakieś sanie stały. Mikołaj nie dostał w ryj tylko, dlatego, że spotkanie z nim kosztuję 50jurków. W dupie go mamy a on wie, za co.
Fińskie szutry… O tak!

Spotkaliśmy lokalesa odzianego w gips.
Okazało się, że jest posiadaczem AT i członkiem fińskiego klubu posiadaczy. Akurat ma przerwę w jeździe bo wywinął spektakularną glebę. Pogawędziliśmy chwilę i chciał nas obdarować mapą z zaznaczonymi zajefajnymi szutrami!! Problem był taki, że mapa była 250km od miejsca, w którym byliśmy i do tego nie w tą stronę! Każdy dodatkowy kilometr w tym kraju był zdecydowanie ponad nasze siły. Szutry OK., ale tam gdzie zaczyna się asfalt zaczyna się też dramat. Finlandia wciągnęła nas po szyje
. Wpadliśmy w jakiś depresyjno-maniakalny nastrój i wydawało nam się, że nigdy stamtąd nie wyjedziemy. Serio! Ten kraj to koszmar. Piękne równe drogi, szerokie pobocza, uprzejmi kierowcy i rozsądne ograniczenia prędkości, które zdecydowanie należy respektować. A dookoła takie nasze Mazury w makro skali. Nuda. Mój licznik nie działa już od jakiegoś czasu, Myka licznik też nie działa (to wyjaśnia skąd się biorą w niemcowni motocykle z niskim przebiegiem
) do tego samiec alfa zabrał mi mapę… jedziemy za nim zupełnie nie wiedząc gdzie jesteśmy. Jedziemy… jedziemy…jedziemy… i kalkulujemy w naszych głowach ile to kilometrów już dzisiaj pokonaliśmy. Żaden z nas nie spojrzał na zegarek a szkoda. W końcu Bajrasz zatrzymał peleton i w kilku niecenzuralnych, ale ciepłych żołnierskich słowach wyraził swą dezaprobatę dla pokonanej drogi. W wolnym tłumaczeniu powiedział, że było to 20 najdłuższych kilometrów w jego życiu. Na początku mu nie wierzyłem, bo na moje oko ujechaliśmy ze 100 może 150km. Niestety miał rację… Taka właśnie jest Finlandia. Nuda. Prawie całujemy pokład promu w Helsinkach.
Opony zamówione i czekają na nas w Białymstoku. Zamawialiśmy je będąc gdzieś na północy, bo rzeczywiście schodziły w oczach a w planach przecież Ukraina
ale, że planowanie idzie nam najlepiej to nie martwcie się. Zbliżamy się do końca tej nudnawej opowieści.