Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21.07.2021, 10:37   #241
El Kowit
Banned


Zarejestrowany: Jul 2021
Miasto: Świat równoległy
Posty: 723
Motocykl: Wrublin 300KM
El Kowit jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 2 dni 9 godz 32 min 12 s
Domyślnie


Arabel, to plateau poniżej tego piku 4634m.
Na lewo od niego jechaliście tą szutrówką z Barskoon do kopalni złota.

Czerwonobiała pineska, to dokładnie miejsce, w którym leży jednostka wojskowa - zamykająca bezpośrednią drogę na przełęcz.

P.S.
Mieliście trochę pecha do pogody w tym odcinku.

To w tym miejscu (kręcenia panoramy) przejechaliście zjazd do mostku na druga mańkę:



To miejsce jest widoczne nawet na jednej z fot waszego dojazdu do posterunku ale nie jest łatwo ten mostek przylukać. Zobaczyliśmy go z Benkiem dopiero widząc po drugiej stronie Nivę z siedmioma lokalnymi turystami
Wtedy wyjechaliśmy na te łąki widoczne u podnóża łańcucha ośnieżonych gór Tien Szanu. Tylko widok Pamiru z Doliny Wielkiego Ałaju (w regionie) przebija ten obrazek.

Mostek ledwie 2/3km przed posterunkiem. My dalej nie pojechaliśmy, bo nie mieliśmy permitu. Trzeba było na niego czekać trzy dni w Karakolu.
Przez te trzy dni zjechaliśmy to co Wy plus jeszcze jedną piękną dolinę przeciwpołożną do Waszego dzisiejszego odcinka.
Zrobiłem rybę, kiedy minęliście mostek w drodze powrotnej

Jednak paliwo, to podstawa a na całej trasie i nie ma go gdzie kupić, poza bazą myśliwych w tej przeciwpołożnej dolinie. Nomen omen tam zjedliśmy gulasz z kozła Marco Polo...
P.S.`
Nie pytaliście o paliwo w tej jednostce?
P.S.``
Kiszłak/baza Inylczek to mordor
Może i wpuściliby nas do "miasteczka" ale akurat poszukiwali jakiegoś żołnierza, który urządził sobie strzelanie do ziomków i obława się rozkręcała.
Po konsultacjach z wierchuszką (chcieliśmy tylko wjechać "do środka") jednak nie zdecydowali się nas wpuścić.
Mieliśmy wrażenie, że to "atomowa" wioska. Pogoda tego dnia była pod psem. Góry tonęły w gęstych chmurach więc specjalnie nie żałowaliśmy. Potem panorama Tien Szanu wynagrodziła nam wszystko. Do tego stopnia, że miast jechać w pole, co było naszym zamiarem, rozbiliśmy się na łące, postawiliśmy krzesła i delektowalismy się widokiem z puszkami żywca w dłoniach...

El Kowit jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem