Wątek
:
Kirgistan Covid Expedition 2021 - tropami Elwooda.
Wyświetl Pojedyńczy Post
29.07.2021, 18:14
#
294
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
Zarejestrowany
: Aug 2015
Miasto
: Scyzortown
Posty
: 11,123
Motocykl
: No Afrika anymore
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 1 dzień 10 godz 3 min 8 s
25 czerwca
Jak ktoś się wybiera do Sary Chelek to dupy to nie urywa natomiast polecam zajrzeć z kilku względów. Głównym minusem jest fakt że latają tam wycieczki, miejsce jest mocno turystyczne i jak zapytałem Sambora o Sary Chelek to coś tam bąknął że warto ale to mocno ludna miejscówka i to fakt. Ja chciałem zobaczyć las orzechowy bo nigdy nie widziałem. Mnie się on bardzo podoba. Samo bajoro tak sobie ale nie objechaliśmy go tylko podjechaliśmy tam gdzie wszyscy i tyle. Niżej jest drugie mniejsze jeziorko, fajne.
Niestety to rezerwat i kąpać się nie wolno, podobnie jak łowić ryb i coś tam jeszcze.
Wracając do dnia wczorajszego mieliśmy tracka który szukał offa jak wspomniałem. Ja myślałem że ten ślad prowadzi do jeziora Sary Chelek ale odbijał w prawo i dopiero Michał mnie uświadomił że to jest inne jezioro. Docelowo pogoniliśmy na Sary Chelek z nadzieją biwakowania nad jeziorem co nie wyszło dlatego rankiem postanowiliśmy że pojedziemy do Sary Chelek a potem pogonimy do tego drugiego jeziora. Nazywa się to Kara Kamysz czy jakoś tak.
PO śniadaniu nie pakujemy się tylko na lekko lecimy nad jeziorko w parku na lekko.
Droga jest szeroką szutrówką, przejezdną bez problemowo wszystkim co ma koła. Trasa nie jest jakoś wybitnie widokowo bo drzewa zasłaniają góry i niewiele widać.
Jest punkcik widokowy.
Najpierw dojeżdża się do pierwszego jeziora. Dalej jest drugie, większe. To właśnie Sary Chelek.
Na brzegu stoją jakieś pomniki.
Gawiedzi w ciul, zdjęcia natychmiastowe. Ogólnie dużo ludzi a wokół lipa.
Zjeżdżamy w dół na niższe jezioro.
Ogólnie warto to na szybko zobaczyć i spadać. Doopy nie urywa widokami. Spadamy z powrotem. Pakujemy motocykle i lecimy po śladzie na to bajoro na które wczoraj nie pojechaliśmy. Droga jest mało ciekawa ale potem w górach robi się fajnie. Trochu trawersów. Fajosko.
Dolatujemy do mostu, obok wodospad. Stąd mamy kilka stromych i bardzo ciasnych serpentynek pod górę.
Podjazd, zjazd i jesteśmy na miejscu. Okazuje się jak bardzo spieprzyliśmy że nie pojechaliśmy po tracku wczoraj. Miejscówka na biwak wręcz doskonała.
Rozkładamy się tutaj i jemy suchary od LYO na obiad.
Szkoda że musimy lecieć bo Rafał jutro rusza do Biszkeku i zaplanowaliśmy że podjedziemy w okolice Toktogula razem żeby miał jak najbliżej. Odpoczynek w drodze powrotnej przy sklepie. Pani zrobiła zakupy. 5 flaszek wódki i wsio.
Lecimy dalej. W końcu dojeżdżamy do głównego traktu i kierujemy się na Toktogul. Droga nudna ale ruchliwa i Rafałowi trochę czasu zajmuje zanim nauczy się jeździć „na Kirgiza” czyli cały czas lewym pasem. Marudzi bo moto jadu nie ma a TIRy zadupcają więc wyprzedzanie możliwe jest raczej pod górę niż z góry.
Wreszcie dojeżdżamy do zbiornika. Planujemy się kimnąć w turbazie.
Zachody słońca nad Toktogulem są chyba najpiękniejsze w Kirgistanie. Tym razem mamy dodatkowo krążące wokół burze.
No to na pifko.
Wokół rosną jakieś dziwne rośliny.
Oczywiście nie udało się uniknąć integracji z lokalesami. Tym razem gliniarz i prokurator. Wymieniamy się telefonami i pękają 2 Biszkeki. Uciekamy bo to się mogło skończyć źle a Rafał jutro wyjeżdża.
Na jutro zaplanowaliśmy z Michałem „lajtową” trasę do Besh Tash. Srogo się pomyliliśmy z tym „lajtem”. Cdn…
Emek
Zobacz publiczny profil
Odszukaj więcej postów napisanych przez Emek