Cytat:
Napisał Piękny Maryjan
Widuję go czasami na Sadybie
|
Świat jest bardzo malutkim miejscem
W uzupełnieniu do relacji z dnia 3 - ujechaliśmy 215 km i było to bardzo przyjemne 215 km.
DZIEŃ 4
Mniej tekstu, więcej obrazków, bo dzień był to serwisowo-zwiedzaniowy.
Szczęśliwym zbiegiem okoliczności okazało się, że wybrany przez nas najtańszy na bookingu hostel w mieści jest zlokalizowany jakieś pół godziny spacerkiem od jedynego w mieście serwisu motocyklowego

Ponieważ nigdy nie doczekałam się odpowiedzi na wysłanego kilka tygodni wcześniej maila, po prostu postanowiliśmy uderzyć do nich z buta. Patrząc na stronę internetową miałam obawy, że tak duży i profesjonalny serwis po prostu nie będzie sobie życzył obcych pałętających się po warsztacie i dlatego nie odpisali.
mamoto.jpg
No więc nie

Ledwo ich znaleźliśmy, bo nawet nie mają żadnego oznaczenia przy wjeździe na teren, gdzie się znajdują i naprawdę trzeba wiedzieć gdzie szukać, żeby znaleźć. Zresztą jak się już trafi w odpowiednią bramę, to na terenie też trzeba się bardzo dokładnie rozglądać, bo warsztat jest w takim zaułku, również bez żadnego drogowskazu.
mamoto wjazd.jpg
W warsztacie zastaliśmy mechanika i właściciela, wytłumaczyłam o co cho i czy moglibyśmy skorzystać z kawałka miejsca, kupić olej i czy może wie czy gdzieś jest szansa, żeby dostać łożyska. Zgodził się na szczęście, a w sprawie łożysk zadzwonił do kolegi, który prowadzi sklep z łożyskami i okazało się, że ma. Do sklepu 10 minut na piechotę. Fajne są takie nieduże miasta

Trochę tylko szkoda, że 2 łożyska kosztowały w sumie 22 ojro, no ale lepiej mieć drogie łożyska, niż nie mieć żadnych, co nie?
A skoro już kamień spadł nam z serca, mogliśmy spokojnie wrócić do hostelu po motury. Spacerem ofkors.
1.jpg
2.4.1.jpg
3.5.1.jpg
4.6.1.jpg
5.jpg
6.8.1.jpg
Plan zakładał natychmiastową wymianę oleju i filtra, wybicie łożysk (żeby dla pewności z nimi udać się do sklepu i potwierdzić też empirycznie, a nie jedynie po numerkach) i zostawienie naszego zwierzyńca, żeby silnik Zebry wystygł przed sprawdzaniem luzów zaworowych.
s1.9.1.jpg
s2.10.1.jpg
s3.jpg
A my w tym czasie tańce, hulanki, swawole! Czyli autobusem na stare miasto

W związku z tym, że mieliśmy odpoczywać po 3 dniach fizycznie meczącej jazdy wyszedł nam spacer na w sumie jakieś 17 km
Tu kilka słów o Kownie na podstawie tego krótkiego pobytu, czyli mało obiektywnie i kompetentnie.
Rada praktyczna nr 1 - jeśli chcecie jeździć komunikacją, to albo trzeba kupić jakąś kartę, którą się jakoś doładowuje i chyba jakoś odbija/kasuje w autobusie, albo wbijacie do autobusu przednimi drzwiami i dajecie kierowcy 1 euro i za to dostajecie bilet. Polecam tę drugą opcję.
Kowno wydaje mi się mocno fascynujące, bo ma to, co urzekło mnie kilka lat temu w Wilnie - zderzenie starych drewnianych domków z blokowiskami z wielkiej płyty i ze szklanymi biurowcami. Perełki z każdej możliwej epoki i budynki tak brzydkie, że aż fascynujące. Pełny przekrój.
Pokręciliśmy się trochę po starym mieście i okolicach. Ponieważ jestem wielką fanką zaniedbanych starych budynków, to miałam tam swój raj. Zresztą trochę żałuję, że nie mieliśmy jeszcze ze 2 dni żeby pochodzić po mieści i zajrzeć w każdą możliwą bramę i inną dziurę. Oczywiście sporo jest też ładnie odpicowanych kamienic, urokliwych knajpek i kawiarenek.
7.12.1.jpg
8.13.1.jpg
9.jpg
10.jpg
11.jpg
12.jpg
13.18.1.jpg
14.19.1.jpg
15.jpg
16.jpg
17.22.1.jpg
18.23.1.jpg
19.24.1.jpg
20.25.1.jpg
21.jpg
23.jpg
24.28.1.jpg
25.jpg
27.30.1.jpg
28.jpg
29.32.1.jpg
30.jpg
31.34.1.jpg
I najwęższe chodniki, jakie w życiu widziałam
22.35.1.jpg
Oraz pierwszy raz w życiu widziałam tak poprowadzoną rynnę. No ładnie, ale nie jestem przekonana czy aby na pewno praktycznie
rynna.36.1.jpg
Oczywiście z rzeczy istotnych...
maryja.jpg
Ja zaczęłam się robić głodna, ale ponieważ czas nas zaczął gonić, bo warsztat zamykają o 18, postanowiliśmy najpierw skończyć zabiegi przy moturze, a później na spokojnie znaleźć jakieś pyszne jedzenie.
I tutaj rada praktyczna nr 2 - w Kownie restauracje w zdecydowanej większości zamykają o 18, więc jeśli chcecie zjeść coś bardziej wyszukanego, to nie zostawiajcie tego na wieczór... My nastawialiśmy się na jakieś pyszne tradycyjne litewskie potrawy. Niestety po 18 były otwarte już tylko kebabownie i pizzeria w centrum handlowym. Wybraliśmy to drugie, zamówiliśmy pierogi licząc, że może będą choć trochę "lokalne", ale niestety nie. Dobre, ale to po prostu pierogi jak wszędzie

Planowaliśmy jeszcze tego dnia skoczyć na tamę, ale nogi nam już tak weszły w tyłki, a komunikacja miejska oferowała podróż niewiele krótszą, niż jakbyśmy szli na piechotę, więc ograniczyliśmy się do pieszo-rowerowego mostu nad Niemnem. Bardzo było ładnie.
m1.jpg
m2.jpg
m3.jpg
m4.41.1.jpg
Aha. No i Kowno to też niestety ostra trauma. To zdjęcie z naszego hostelu akurat.
wc.42.1.jpg
Przez cały dzień zastanawialiśmy się też co dalej. Poprzedniego dnia napisał człowiek, że może nam zabrać motocykle z Łotwy do Warszawy za w miarę akceptowalną cenę. Tylko że już wiedzieliśmy, że na Łotwę to się nie uda. Narysowałam więc trasę na plaże litewskie. Wyszło ok. 320 km w jedną stronę, to 2 dni spokojnej jazdy, a jeśli będą same szutry, to pewnie do zrobienia w jeden. Ale zakładając, że 2 dni - to mamy 3 dni nad morze, znowu dwa dni do Kowna i w Kownie pakujemy motocykle człowiekowi na pakę, a siebie do autobusu. Jest dylemat. Niby tyłki bolą i trochę by się chciało wracać, no ale moooooooooorzeeeeeeeeee i plaaaaaaaaaaaażeeeeeeeeeee. A w sumie odległość Kowno-morze-Kowno wychodzi tyle samo, co Kowno-Warszawa. No ma to sens. Brzmi dobrze. Maciek nie jest nastawiony zbyt optymistycznie, ale ja im więcej o tym myślę, tym bardziej mi się taka opcja podoba. A potem sprawdzam pogodę dla Kłajpedy na te 3 dni, które mielibyśmy na leżenie na plaży i okazuje się, że 2 z nich będą deszczowe i burzowe. Dzięki, pogodo! Cały czas upał i słońce, ale jakbyśmy chcieli poleżeć na plaży to nieeee....
I tak oto uznaliśmy, że robimy odwrót i lecimy do domu.
Na wieczór jeszcze tylko Prince uprał filtry powietrza. Z jakimś dziwnym wyrzutem w głosie opowiadał później, ze jego filtr cały zapylony, a mój czyściutki jakby świeżo założony. Naprawdę nie rozumiem dlaczego