Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24.08.2021, 19:38   #325
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,113
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 20 godz 18 min 3 s
Domyślnie

Gilu, jak tylko mięśnie mi się pozrastają i doktory pozwolą z największą rozkoszą dam ci się sponiewierać na Twojej prowincji. Tymczasem lecimy dalej.

2 lipca
Rankiem pogoda jest świetna. Ciepło ale nie gorąco bo jesteśmy już trochę wyżej. Zabieramy się za śniadanko. Dziś będzie gięta z dodatkami.

A po śniadaniu kawusia.

Nie bardzo nam się chce ale postanawiamy że max 10 ruszamy w trasę. Tak też czynimy. Droga tutaj to szeroka szutrówka. Nie ma żadnych problemów ani trudnych sekcji po prostu się jedzie.



Michał zapitala ostro a ja się turlam spokojnie. Tak się turlam, że odjechał mi już daleko i tracę go z oczu. W pewnym momencie czuję że motocykl zaczyna mi pływać. Postanawiam się zatrzymać i oblukać no i a jakże kapeć.
Michał odjechał daleko, wokół nic.

Spokojnie, w końcu się kapnie. Klasycznie postanawiam zaczekać jedną fajkę aż wróci, we dwóch robota pójdzie nam znacznie sprawniej.
Fajka wypalona, Michała nie ma. Dobra, czas wziąć się do roboty. Wyjmuję podpórkę pod wahacz, moto w górę i zdejmuję koło.
No i Michał w końcu się pojawia. Trochę mu zajęło zanim zauważył mój brak. Oczywiście szydercze fotki muszą być.


Jeszcze zanim Michał dojechał minęło mnie ze 2 kolesi w autach, zatrzymując się i pytając czy nie trzeba pomocy. Grzecznie dziękuję, dam radę. Robota idzie w miarę gładko, MT21 zrzucamy sprawnie, dętka nowa w środek, oglądamy starą. Uszkodzenie znajdujemy ale jakoś dziwnie lekko z boku. Oględziny opony wewnątrz i na zewnątrz nie przynoszą rozwiązania problemu. Nie wiemy co się stanęło. Montujemy, niestety mam tylko pompkę od roweru więc nadmuchanie gumy do odpowiedniej wartości trochę zajmuje ale ogarniamy. Jak guma już ogarnięta i zabieramy się za montaż podjeżdża kolejny ciekawski. Zeznajemy, że już zrobione, dziękujemy za pomoc. Koleś jednak nalega że jak będziemy jechać to oni tam gdzieś będą i zapraszają na herbatę.
Moto ogarnięte więc jedziemy dalej. Cała dolina jest bardzo ładna i ciekawa ale no doopy mi nie urwało. Widziałem już ładniejsze, oczywiście w mojej ocenie.


W końcu rzeka zostaje w dole a my zaczynamy podjazd na przełęcz.

Na jednym z podjazdów mamy zator. Cała droga jest zatarasowana samochodami a ludkowie oblegają okolice trasy. Sporo gawiedzi. Okazuje się że to te chłopaki co nas na herbatę zapraszały. Tym razem zaproszenie na herbatę zamieniło się w zaproszenie na wódkę. Odmówić nie sposób. Jeden mi prawie wpycha kielona do gardła a jak podzieliłem się na pół z Michałem kielonkiem to natychmiast napełnił znów i szarpiąc mnie za kurtkę każe pić. W drugą łapę dostałem kubek z kolą.
Cóż robić, trza się napić i uciekać. Okazuje się że nasi nowi znajomi przyjechali tutaj na polowania na gorne kozy, cokolwiek to za zwierz jest. Dostajemy propozycję żeby zostać do rana bo będą riezać baraszka a rano pójdziemy w góry na polowanie. Grzecznie dziękujemy i do dziś mam zgryz że to zrobiliśmy. Mieliśmy szansę zapolować a przynajmniej zobaczyć tutejszą dziką zwierzynę. No niestety jakoś się wymiksowaliśmy w trosce o wątroby. Szkoda.
Jedziemy dalej zatem.

Pogoda nam się kasztani.


Temperatura spada, zaczyna siąpić. Zakładamy cieplejsze ciuchy i rękawice i gonimy w górę.




Podjazd jest bardzo łatwy, jest kilka brodzików przed samym podjazdem ale ogólnie nie mamy większych problemów.

Na szczycie mamy jęzor, o czym zostaliśmy uprzedzeni przez chłopaków od polowania. Kazali ominąć starą trasą.


Omijamy więc zgodnie z zaleceniem drogą na lewo i zjeżdżamy już za jęzorem po drugiej stronie przełęczy.
Tak się to prezentuje z drugiej strony.

Gnamy dalej. Zjazd z przełęczy również łatwy, problemów nietu.




Dalej się wypłaszcza i mamy prosty zjazd do Kochkor. Sambor nam wspominał że da się tutaj przebić gdzieś pod Kegety ale jakoś nam ten zjazd umyka. Może to z tego powodu, że mamy późne popołudnie a jesteśmy o śniadaniu. Chłodno jest i nie chce nam się gotować więc stajemy na moment i zapychamy się serem i chałwą aby stykło do Kochkor.



W końcu dolatujemy do głównej ścieżki ale jest cała w remoncie. Zwężki i kurzy się niesamowicie. Wpadamy do Kochkor około 16.30. Szukamy jakiejś bazy. Pierwszy strzał i pudło. Obiekt zmienił właściciela i jeszcze nie działa. Kierują nas do hostelu. Tanio bo 250SOM ale trudno nazwać nawet ten obiekt. Pokój wieloosobowy, łóżka piętrowe, ciasnota. Nawet torby nie ma gdzie położyć. Szukamy dalej. W końcu się udaje. Mamy bazę tutaj.
https://www.google.com/maps/place/Ho...6!4d75.7579057
Mamy duży pokój, wifi, bania na terenie obiektu. Czysto, schludnie, zamykane podwórko. Pakujemy się , przebieramy i lecimy coś jeść bo już późno.
Polecają nam knajpę o nazwie Retro. Ponoć wszyscy turyści tam jedzą.
https://www.google.com/maps/place/RE...74!4d75.756876
Knajpa jest , działa, zjedliśmy ale nie polecam. Raz że sporo drożej niż gdzie indziej, dwa że robione na modłę europejską (perforowane frytki etc). No jakoś tak mało swojsko.
Pojedli, zakupy zrobili i wracamy.

Kolejny obiekt wykonany technologią rejli.

Zamawiamy banię na wieczór i to był strzał w dychę. Piwko, Biszkek, bania i do spania.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem