Wiedziałam, że szefu wygoni mnie zimą na urlop prędzej czy później. Nie wiedziałam jedynie jak go spędzę. No bo przecież nie w domu.
Z Pauliną i Piotrem znaliśmy się w sumie z jednego spotkania. Później poprzez media społecznościowe padły pierwsze nieśmiałe propozycje. Od słowa do słowa udało się zgrać terminy i ogarnąć wyjazd.
06.02.22
Wyjeżdżamy. Piotr przyjeżdża ze Śląska t4 caravelle z przyczepą, T7 w środku, na przyczepie miejsce dla mojej crf300rally, Pauliny xt660r i drugiego Piotrka vel Pieszczoty xr650r.
We Wrocku ładujemy moje i Pauliny moto, potem jedziemy po Pieszczotę.
Plan był taki, że jedziemy w okolice Malagi. Zostawiamy auto na parkingu i dzidujemy TETem po Andaluzji.
Jako, że po 30h jazdy tyłki w aucie zaczęły boleć postanawiamy zacząć już w okolicy Alicante. Zostawiamy furę na parkingu przy lotnisku, objuczamy osiołki i dzida.
TETa zaczynamy w okolicy miejscowości Jumilla. Będziemy się kierować południową nitką. Jak się uda to północną będziemy chcieli wrócić.
Pierwszy dzień przyjemny. Dużo szybkich szutrów. Szybkich na tyle, że setką można lecieć. Albo i lepiej. My się jednak relaksujemy. Nic trudnego nie spotykamy na trasie.
Dolatujemy w okolice Moratalli i szybko znajdujemy ustronne miejsce na biwak.
Szybka sklejka z telefonu.
Później będzie też dłuższy film.
https://youtu.be/5YbtiVt3koc
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk