Dzień 2
Pierwsza nocka chłodna. Około 2 stopnie. Nieco byliśmy zaskoczeni.
Generalnie szykując się do wyjazdu cały czas braliśmy pod uwagę pogodę na samym południu a ostatecznie zaczęliśmy sporo wyżej.
Nie ma co marudzić, dziś mamy nowy dzień. Wsiadamy na osiołki i ciśniemy po słońce.

Zaczynamy jazdę kolejną porcją szybkich szutrów. Widoków za bardzo nie ma-towarzyszy nam mgła. Jest dość chłodno. W ruch poszły przecideszczówki coby się trochę osłonić od zimnego.
Momentami szybkie szutry zmieniają się w wąskie dróżki pnące się z zakrętasami w górę. Gdy adrenalina na chwile wzrasta-zaraz opada. Znów szuterki. Raz na jakiś czas sprawdzam możliwości Crfki i ścigam się z T7. Do czasu aż za wzniesieniem zaskoczył nas wybetonowany lej na spływającą wodę. Takich atrakcji było coraz więcej, więc odpuszczamy sprawdzanie maksymalnych prędkości oraz możliwości zawieszenia.
W okolicy południa w końcu mgła opada. Od razu zrobiło się cieplej.
Postanawiamy sobie zrobić mały popas na słoneczku.
Po przerwie wracamy do jazdy. Droga z szuterku zmienia się na drogę prowadzącą wzdłuż koryta rzeki a momentami i korytem. Raz po raz zmieniamy stronę, omijamy kamulce. Robi się ciekawiej.
W pewnym momencie droga odbija od koryta rzeki. Tym razem jedziemy kamienistymi ścieżkami w lesie. Droga nie jest trudna ale już wymaga więcej skupienia coby się nie wyłożyć na sypkiej nawierzchni. Po chwili zaczyna się kilka podjazdów po kamulcach.
Gubi się tam Paulina ale szybko nas odnajduje i pokonuje podjazd.
Pod koniec dnia widoki się zmieniają. Robi się nieco stepowo.
Zawijamy do Huéscar po prowiant a później w poszukiwaniu miejscówki na biwak.
Pić czy nie pić. O to jest pytanie?