Wczoraj pojezdzilem sobie po pięknie kwitnącym Dolnym Śląsku.
Rzepaki, sady, dzikie śliwy całymi zagonami. Ech ach aż poetycko nieraz wymknęło mi się z na wpół otwartej japy oszkurwajakpienknie.
75-85, pare szybszych przelotów, pare wyprzedzonym aut, mnie wyprzedziły dwa samochody na ten cały dystans.
Wciąż jestem na mineralu wiec po przejściu na syntetyk będzie ciut lepiej no i silnik wciąż się układa.
Pomijając rozczarowanie plastikami przy spotkaniu z planetą to w pionie jestem zachwycony tym motkiem. Spełnia wszystkie moje oczekiwania i na dodatek, jak lubię, nie lękam się na stacji benzynowej. Swoją droga bez udawanej skromności: naprawdę umiem jeździć oszczędnie lecz niekoniecznie powoli.
Gdyby nie moje chore zamiłowanie do majsterkowania i staroci to zaprawdę mógłby to być mój jedyny motocykl do wszystkiego.
Pozostało mi wykminic jakieś gmole i stelaże na sakwy które już mam i się sprawdziły wiec nie będę kombinował nic nowego.
Kanapa leci do zeta

wczoraj pojechałem w dżinsach po włosku i dupa powiedziała faux pas veto czy jakoś tak.
Dzisiaj powtórka.