Chwila spokoju przy stole po burzliwym poranku stał się podstawą dla jeszcze jednej ciekawostki. Gdy już na spokojnie się dosiadłem do jedzenia przyszedł z kolegą kelner, który mnie obsługiwał pogadać o motocyklu. Rozpytywał o Yamahe. Gdzieś tam wtrąciłem, że to tani motocykl, najtańszy w swojej klasie... Wyjściowo kosztował do 10tyś jurków... On spojrzał się na mnie dziwnie i powiedział, że w warunkach Tureckich to dużo... Sam zaczął opowiadać o swoim wynalazku, ale ciągle widać było, że miał poczucie, że ma tylko skuter. W pewnym momencie dopowiedziałem, że sam mam skuter i mega go lubię i wtedy zrozumiałem jaką gafę walnąłem... Dla tego chłopaka przyjechał biały człowiek, ma motocykl, który dla niego nie kosztuje, do tego ma skuter. Jeszcze pewnie samochodem jeździ. Jednym słowem przyjechał bogol z Europy i kasą szasta na lewo i prawo...
No ale... kilometry się same nie zrobią. Cel Kapadocja
Skalne miasto...
My zwykliśmy o motocyklach mówić, że to nasze konie... Ale czy Turki mówią o swoich motkach, że to wielbłądy
Nowe afrykańskie znajomości
Kapadocja, to mega turystyczny rejon Turcji. Myślę, że warto, ale nie za długo

. Słynie z symboli...fallicznych
Nawet nie próbowałem spać w tamtej okolicy... Uciekłem stamtąd. Przy noclegu oczywiście kebsik. Chyba najlepszy z całego wyjazdu
Nowy dzień, to kierunek Nemrut. Człowiek czuje, że trafia na tereny gdzie cywilizacja swoje już przeżyła i zrobiła... Zaczynam też wjeżdżać powoli w góry i ścieżki stają się coraz ciekawsze
Sama góra i posągi robią wrażenie.
Humor drogowy... Jak zachować się na środkowym pasie
Od początku swojego wyjazdu cały czas dużo piłem... Bywało naprawdę gorąco miejscami. Wodę do camelbaga kupowałem całymi litrami. Ale gdzieś po trasie miejscowi poradzili mi, żebym nie kupował a tankował ze źródełek. Woda jest dobra i darmowa, a tych źródełek jest cała masa. W zasadzie co kilkaset metrów można znaleźć zdobne portale z których leje się woda.
Tak oto powoli dojeżdżam do kolejnej pozycji na mojej liście. Eufrat i Kemalye.
CDN.