Szósty dzień: odpoczynek w Szimszal..
Ten dzień leżakowania był nam zdecydowanie potrzebny-praktycznie od tygodnia byliśmy w ruchu, zaczęły się już problemy żołądkowe a poza tym w Szimszal było pięknie!:-). W wiosce trwały właśnie żniwa i mogliśmy obserwować jak to ważne przedsięwzięcie realizowane było przez setki lat: męszczyźni kosili kosami i sierpami, a kobiety zbierały kłosy i wiązały je w snopki.

Przed obiadem Radek i Michał pojechali sobie na lekko zwiedzić okolicę na motorkach, a my z Wojtkiem odpoczywaliśmy. Po obiadku zatankowaliśmy motorki i wybraliśmy się na spacer
Próbowałem wygenerować z siebie całą odwagę na jaką było mnie stać, ale mimo to nie było mnie stać na przejście tego mostu:-). Wku...wiłem się naprawdę kiedy kilka minut później grupa chłopaków przeszła z drugiej strony targając ze sobą szpej wspinaczkowy. Jako fanatyczny wspinacz zazdroszczę śmiertelnie każdemu, kto się wspina kiedy ja się nie wspinam...:-)!!!

W końcu znaleźliśmy most, który mogliśmy przejść z mniejszym strachem..

Jeszcze jedna ciekawostka: wioska położona jest na wysokości 3000mnpm, więc zima jest dosyć długa. Do ogrzewania używa się tam drewna topolowego, które jest wspólnie uprawiane przez całą wioskę na każdym dostępnym metrze kwadratowym. Jak wiadomo topola nie jest zbyt energetyczna, do tego na jedną rodzinę przypadają 3 traktory drewna. Jeden traktor to na moje oko 3 metry sześcienne drewna topolowego. Można z tego wyciągnąć prosty wniosek, że ciepło używane jest głownie do przygotowania posiłków... nie jest tam lekko zimą.