Bunkier zwiedzony. No to dalej.
Z miasta Konjc obieram drogę na południowy zachód. Śliczna "główna" droga.
IMG_20210511_204448.jpg
Spodziewam się gor. I dziś będą duże podjazdy. Juz kilka km za miastem zaczynają się zakręty i serpentyny. Ale na drugim biegu pomalutku. Droga pomimo tego ze dość główna, to ruch niewielki. Jak pusto na drodze to lawiruje od prawej do lewej strony drogi. Pozostałość po jezdzie rowerowej - dłuższa droga to mniejszy kąt nachylenia drogi ;-)
IMG_20220611_121618.jpg
Krajobraz się ostro wypiętrza. Podjazdy. Przełęcz. Zjazd. I tak w kółko. Kilometry nabijają się bardzo wolno.
IMG_20220611_124749.jpg
IMG_20220611_125815.jpg
IMG_20220611_124749.jpg
Ale widoki rekompensują wszytsko. Co moze pójść nie tak.
No i?
IMG_20220611_140818.jpg
Asfalt się kończy zaczynają się szerokie szutry. Nawet jest fajnie. Kymco ma modyfikowany zawias (cięte przednie sprezyny i tył amorki z regulacją od Rometa ADV 125. Po szuterkach motorek płynie miękko niczym Transalp. Tylko prędkość ma 4 razy mneisjzą ;-)
IMG_20220611_142537.jpg
W dół. Kilometry lecą. Droga tylko się pogarsza. Coraz mniej fajnego szutru a coraz więcej kamieni. W pewnym momencie nawet jadę na luzie bo kamienie i tak nie pozwalają na szybszą jazdę. To ma być główna droga


IMG_20220611_144142.jpg
IMG_20220611_144153.jpg
Zdjazd do doliny z rzeką. Stary stalowy most. Kanion. Kolor rzeki wyrywa dupę. Ale coś czuję ze juz jest nie tak. Na drodze zwały kamieni. Na tej drodze nie ma ruchu. Nie było nigdzie znaku ze droga jest slepa. Moje obawy potwierdzają się kawałek dalej.
Mostek zerwany. Lipa. Pełen strachu patrzę na nawigację. To jest nie do minięcia. Jak nic pół dnia w plecy. Motocyklem enduro? Godzina dwie jazdy. A mnie czeka potworny powrotny podjazd 10km po kamieniach na pierwszym biegu...
Nie no to nie tak miało wyglądać...