
Plan na rano był ambitny: wstajemy na wschód słońca żeby jakieś fajne foty upolować. Jak widać się nie udało.

Przy tankowaniu spostrzegam, ze pali sie jakas czerwona kontrolka, ktora przez 3 wczesniejsze lata sie nie palila.

Postanawiamy sprawdzic, czy oznacza to cos groznego - np. brak hamulcow. Wyglada na to ze wszystko ok, tylko bemewe postanowilo zapalic zarowke i juz.

Taaaak. Oto największy hit z naszego przewodnika: Wirujące Mauzoleum czyli Doner Kumbet w Kayseri. Szukaliśmy go z pół godziny bo jak przystało na główną atrakcję turystyczną tego miasta (wg. naszego przewodnika), stoi sobie na pasie oddzielającym 2 ruchliwe jezdnie.
Generalnie polecamy przewodnik Copernicusa wszystkim wielbicielom niespodzianek.
No ale od teraz już wiemy, że kebap jest "doner" gdyż się obraca.
PS Sorry za tak lipne zdjęcie ale nawet mi się krótszego szkła nie chciało założyć. Zapewniam że nie zmieścił się tylko dach tego obiektu.

Definitywnie żegnamy Kapadocję. Następne dni spędzimy w okolicach drobiazgowo opisanych w naszym przewodniku na az 3 stronach pod hasłem "rzut oka na regiony wschodnie".
Kierunek: Góra Nemrut.

Dzisiaj nam się trafiło: widzieliśmy 2 ktmy, chyba z Niemiec.
Na zdjęciu oczywiście nie widzimy 2 ktmów z Niemcami tylko jedną Teresę z Młodym.

Kateemy i Niemcow widzimy tu.

Są i kateemy! Faktycznie z Niemiec. Takim to dobrze, bujają się niespiesznie po okolicy od kilku tygodni a to dopiero początek bo jadą sobie do Afryki.
I gdzie tu sprawiedliwość? Przecież to my wygraliśmy wojnę!!!

Zostawiamy sympatycznych Niemców w tyle i postanawiamy pokazać co potrafi Polska Jazda łykając winkiel za winklem w tempie, ktore ma robic wrazenie na konkurencji.