Iskra zapalna.
Miały być niedokończone w zeszłym roku Mazury. Więc dlaczego Hel? Rok temu zainteresowałem się okrętami wojennymi, głównie pancernikami, przez co nawet wróciłem do amatorskiego modelarstwa (plastik).
Znalazłem na strychu kilka Małych Modelarzy z lat 70 i 80 po moim wujku, więc postanowiłem coś skleić także z tektury. Chcę sklejać tylko jednostki istniejące, czyli zazwyczaj takie, które zostały zatopione i spoczywają w wiecznych ciemnościach na dnie mórz i oceanów. I tak trafiłem na ORP Grom II:
ORP Grom II, radziecki niszczyciel wydzierżawiony przez nasza Marynarkę w latach 50-tych, potem odkupiony, a ostatecznie pod koniec lat 70-tych (razem z bliźniaczym ORP Wicher II) ogołocony z uzbrojenia i nadbudówek i - uwaga - zatopiony na Helu jako falochron. Po zerknięciu na zdjęcia satelitarne wiedziałem, że muszę to zobaczyć. ORP Grom II to ten wrak głębiej w morzu.
Piątek, 5 sierpnia.
Zwalniam się godzinę z pracy, szybki obiad, Varadero czeka spakowane i zatankowane. Startuję z Choczni ok. 15 i w upale przebijam się w kierunku A-jedynki. Roboty drogowe, zacięty szlaban na przejeździe w Bieruniu, kilometry wolno lecą. Na autostradzie nie lepiej, na zwężonym odcinku bez pasa awaryjnego zepsuty mercedes i ogromny korek, a że wąsko, to nawet przeciskać się jest bardzo ciężko.Po ponad 300 km pierwsza przerwa, smarowanie łańcucha, tankowanie, gadam z Austrakiem na BMW XR1000, też leci na Hel, ale na dzisiaj nocleg ma w Toruniu. Ja planuję dociągnąć do celu.
Gdy juz zapada zmierzch, a ja mam przed sobą ok 200 km, widzę nad wybrzeżem ścianę chmur i błyskawice. Ubieram przeciwdeszczówkę i ciągnę dalej. Dopada mnie w Trójmieście. Okazuje się że przeciwdeszczówka jest ze starości spękana i przepuszcza wodę. Takiego deszczu to nie pamiętam na moto. Zjeżdżam na tankowanie na stację w Rumii, wyglądam jak zmokła kura i wszędzie kapie ze mnie woda. Z Hondy też.
Deszcz ustaje, mocno się ochłodziło. Robi się późno, powoli, w sznurze samochodów, jadę Półwyspem Helskim, a z każdą miejscowością po drodze nasza kolumna się zmniejsza. Do Helu wjeżdżam już sam.
Podjeżdżam na pole namiotowe o 23:45, idzie szef zamknąć bramę. Pyta czy ja tutaj

Więc szczęśliwie udaje mi się wbić na pole, zostawiam Varadero przy recepcji i przenoszę bagaże na wolne miejsce. Szybie rozbijanie, przebranie mokrych ciuchów i do spania. Jutro czeka mnie dużo chodzenia.