Ładnych kilka lat temu straż leśna, lub inne ludy, złapała mnie na wyjściu z rezerwatu w Bieszczadach - pilnowali na dole. Dlatego kto wiedział jak wejść od góry (nie było GPS`ów), ten mógł wejść bez problemu. Gościu złapał nas po za granicami rezerwatu, ale głupkiem nie był i po samym błocie można było poznać, że kłamiemy że doszliśmy pobliskim asfaltem.
Wtedy zwrócił nam uwagę, że może my staramy się nie niszczyć i tak dalej, ale pochwalimy się w dwóch knajpach i za rok będzie tam wydeptany dukt.
Niestety ale tak to jest, i obawiam się czy po takiej relacji nie ruszą jeepy, kłady, ścigacze i skutery. Dwa lata temu w Bieszczadach gadałem z leśnikiem u którego chcieli wykupić wjazdówki na połonię!!
PS. Uważam, że jak ktoś sam planuje taką wyprawę i ja przeprowadza to często już wie że musi zwracać uwagę na to co tam żyje, naśladowcy najczęściej walą fotki i pozostawiają syf.
ALE TO TYLKO MOJE FOBIE
|