Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10.03.2023, 21:53   #74
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 366
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 2 godz 50 min 39 s
Domyślnie

Docieramy do Divrigi i od razu kierujemy się do meczetu Ahmeda Szacha oraz przylegającego do niego szpitala Melika Turan Melek. Jeśli wierzyć tablicy z opisem stojącej obok budynku, podobnej budowli nie ma w całej Turcji ani nawet w całym muzułmańskim świecie. Niestety, budynek jest w trakcie renowacji i nie da się do niego wejść, zaś najgorsze jest to, że przykryty jest czymś w rodzaju namiotu. Jedyne co udaje się zobaczyć, to niezwykle piękne portale drzwiowe.


267.jpg


268.jpg


269.jpg


270.jpg


271.jpg


Samo miasteczko Divrigi to maleńka, ale bardzo klimatyczna mieścina. Poruszamy się starymi, brukowanymi uliczkami z rynsztokiem. Wydaje się, że czas zatrzymał się tu kilkadziesiąt lat temu. Widzimy dużo pustostanów. Z jednej strony żal, ale może trochę z tego powodu mieścina jest klimatyczna, brak zaś w niej nowych bezdusznych budynków z betonu i szkła…


272.jpg


273.jpg


274.jpg


278.jpg


Znaleźliśmy także budynek w którym zadaje się kiedyś była kancelaria adwokacka, ale zdaje się splajtowała…


275.jpg


276.jpg



Poszwendaliśmy się trochę po okolicy i okazało się, że w miasteczku jest hammam, czyli turecka łaźnia. Nie skorzystaliśmy jednak z jej usług, bo zbyt serio potraktowałem żart żony, że najlepsze co mnie tam czeka to wąsaty Turek, który będzie mydlił mi plecy


277.jpg


279.jpg



W jednym z pustostanów zastaliśmy takiego oto mieszkańca:
Niestety bał się nas i za nic w świecie nie chciał podejść.


280.jpg


281.jpg



Rozpoczęliśmy poszukiwania hotelu na nocleg. Hotel Kosu ma komplet, wobec tego śpimy w hotelu obok. Warunki raczej skromne, ale cena niewielka – 65TL. Z okna widok na maleńki meczet z minaretem oraz widniejącą w oddali na górce twierdzę. Pokój co prawda nie ma klimy, ale na zewnątrz nie było tragedii, więc powinno dać się wytrzymać. Pokój niestety nagrzany niemiłosiernie i mimo otwartych okien trudno zasnąć. Próbujemy przykryć się samym prześcieradłem, ale nadal to nic nie daje. Powietrze z zewnątrz wcale nie chłodzi, wręcz przeciwnie od okna leci cieplejsze. Po godzinie mam dość. Wychylam się przez okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. I wtedy ze zdziwieniem odkrywam, że na dworze jest całkiem chłodno, a gorące powietrze wali z… kaloryferów!
Oczywiście kurki pourywane i nie da się ich zakręcić. Poszedłem więc do recepcji i na migi przekazałem gościowi w czym jest problem. Także na migi obiecał załatwić sprawę. Ponieważ przez kolejne pół godziny nic się nie zmieniło, do recepcji poszła żona. Po jej interwencji kaloryfery zostały wyłączone, ale wraz z nim ciepła woda w całym hotelu Trudno, rano umyjemy się w zimniej. Ważne, że da się spać!


283.jpg


282.jpg


Znów łagodne pasmo drogi wzięło nas w swoje objęcia. Pomykamy spokojnie pośród łagodnie pofalowanych, wyglądających na pluszowe górek. Słonko pięknie świeci, temperatura idealna do jazdy, bo ok. 19 -20 stopni. Postanowiliśmy napić się kawy, więc wdrapaliśmy się na górki, aby w skałkach schować przed wiatrem kocher. Pomimo dobrej osłony, woda nie chce się zagotować. Gazu jest sporo, więc o co chodzi? Może to wysokość robi swoje i gaz słabiej się pali? Nieważne! Jest pięknie!


284.jpg


285.jpg


286.jpg


287.jpg


288.jpg


Jedziemy w kierunku Hasankeyf, miasta zamieszkanego od tysięcy lat, kolebki cywilizacji. Na naszej drodze mamy duże miasto Diyarbakir. Nie lubię dużych miast, bo w gorącym klimacie (jak tutaj) prawdopodobnym jest, że w korkach silnik zagrzeje się i trzeba będzie czekać aż ostygnie. Dokonane przeze mnie jeszcze przed wyjazdem do Algierii modyfikacje motocykla na razie pozwalają tego uniknąć, więc mam nadzieję, że będzie dobrze. Poza tym miasta i tak nie da się ominąć. Nie jest warte zatrzymania się w nim, nie znalazłem na jego temat nic dobrego. Ponoć (zupełnie jak nie w Turcji) jest tam dość niebezpiecznie.


289.jpg


290.jpg


Choć droga mija spokojnie i sielsko, niektóre obrazy nachalnie przypominają, że tu – we wschodniej Turcji, coś dzieje się pod skórą. Nie bez kozery mijamy tyle punktów kontrolnych z workami z piaskiem, tankietkami i wojskiem czy policją z długą bronią.


291.jpg


Przez Diyarbakir droga idzie średnio – ruch duży, co rusz stoimy, nie ma jak ominąć stojących na światłach samochodów. Wjeżdżając do miasta uruchomiłem wiatrak chłodnicy, żeby już chłodził olej, zanim staniemy w korkach. Powoli przesuwamy się do przodu. Niestety na tyle powoli, że temperatura oleju osiąga magiczną cyfrę 115 stopni. Musimy stanąć i poczekać aż silnik ostygnie. Przy 120 stopniach olej traci swoje właściwości, więc nie możemy pozwolić, żeby ją osiągnął. Parkujemy przy sklepie i robimy postój. Może nasze miejsce przy ruchliwej, głośnej drodze w środku nagrzanego miasta nie jest najszczęśliwszym wyborem na piknik, ale nie ma wyjścia. Aby trochę się ratować pijemy zimną colę i młócimy lody. Szczęśliwie te ostatnie w Turcji są pyszne!

Po wystartowaniu ze świateł mam wrażenie, że gość za skrzyżowaniem chce się wciąć do ruchu jeszcze przed nami, ale oceniam, że bardzo trudno będzie mu zdążyć. Myślę sobie: spokojnie, jesteś kilka tysięcy kilometrów od domu. Odpuść gaz, przecież nigdzie się nie spieszysz. W razie czego lekko zahamujesz i gość wjedzie.
Ale miałem nosa!
Facet wpasowuje się przede mnie zupełnie jakby nie widział motocykla. Naciskam hamulce, motocykl zwalnia.
Nagle wstrząs, zamiast zwalniać – przyspieszamy, wpadamy w bok wjeżdżającego przed nas samochodu.
Usiłuję mimo wszystko utrzymać motocykl w pionie i wytracić prędkość. Odpycham się od samochodu przed nami, upadamy.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem