Poranek jest dość rześki, obserwujemy tabuny kobiet na osiołkach z beczkami podążającymi do wodopoju. Z oddali dość nieśmiało obserwują nas dzieciaki które przychodzą do szkoły, z minuty na minutę jest ich coraz więcej, na początku obserwują nas z daleka i są dość nieśmiałe, ale z biegiem czasu podchodzą do nas coraz bliżej. Ewidentnie ta banda ma swojego lidera (herszta). Kiedy dzieciaki w końcu zaczynają biegać miedzy namiotami i rzucać się szyszkami, które to przez przypadek zaczynają trafiać w nas, zaczynamy się lekko irytować. Sytuacja ta twa myślę ponad godzinę, powoli zaczynamy składać nasz szpej w międzyczasie przyjeżdża nauczycielka i te grzeczniejsze dzieci jak na sygnał biegną do szkoły. Dzieciaki nadal biegają wokół nas w pewnym momencie nauczycielka coś krzyczy i dzieciaki zaczynają biec do szkoły, dziwnym trafem jeden z naszych schyla się/przyklęka na jedno kolano (aby wyjąć śledzia z ziemi

) w momencie kiedy za nim przebiega herszt bandy, oczywiście zahacza o nogę schylonego i leci jak długi, ah ta jego zdziwiona mina
w pewnym momencie 890 wjeżdża na mostek/przepust w trakcie budowy, no i następna dziura w dętce,
wymiana w słońcu w temp ok 40st nie należała do przyjemnych