Im bardziej w czarnej jesteś, na zadupiu gdzie prości ludzie tym więcej empatii i chęci pomocy. Co do "harlejowców" wiem że to stereotyp. Ale jakoś tak było mi dane na Węgrzech spotkać rodaków na GS1200 z salonu tamtego czasu. Rodacy z Polski , a nawet bliżej bo z RLA (może to któryś z Was?). Na stacji tankowanie i 5 sztuk cycatych. Zagaduję i ustalam ze pojedziemy za nimi bo do PL cisną. Rider z gsa skinął do mnie, że ok po czym oznajmia grupie 150 przelot. Myślę, że jaja sobie robią. U mnie trampek śeśćsetny z długa szybą 2x Alu, centralny, namioty i 2 kierowników na pokładzie. To jedziemy. Nie ma się czym chyba chwalić.
Na prostej to i może 160 mieli, ale w zakrętach to jakiś tetryczny tryb się w tych bemkach włączał i tutaj miałem fory, bo jechaliśmy bocznymi krętymi drogami. Jak zatrzymałem się na jednych ze świateł to wentylatory były włączone.

Ten najsłabszy piec na końcu tuż za kolumną. Znajomi na Caponordzie też się zdziwili. Generalnie w powietrzu wisiała jakaś taka niewypowiedziana pogarda, która spływała po mnie wraz z potem. Żeby dobrze zmieszać olej w Transalpie trzeba się trochę namachać klamkami.
Mech&Ścioła
Ta zawieszka z wina na parapecie to myślałem, że zdjęcie żony, kobity. A tu wąsacz jakiś....