Wątek: Pak 2023
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18.09.2023, 08:59   #92
Emek
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
 
Emek's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Aug 2015
Miasto: Scyzortown
Posty: 11,107
Motocykl: No Afrika anymore
Emek jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 rok 7 miesiące 1 tydzień 10 godz 54 min 50 s
Domyślnie

Śniadanie, pakowanie i zapierdzialamy. Najpierw mamy zaczepić o jedna dolinkę po drodze, która też dostaliśmy z polecenia. Nazywa się haramosh valley i ta sama trasa prowadzi do Khaltaro tylko odbija. Salman nam zeznał żeby tylko wjechać kawałek i potem wrócić bo tam jest totalny żużel i żeby się tam nie pchać.
https://maps.app.goo.gl/Q6HEL6Vuz8tveVfC7
Postanawiamy się wepchać ale już sam start chce zabic nasze motorki. Pod górę nie da się praktycznie wspiąć, koło buksuje, sprzęgło się pali, smród. Nosz kuwa. Jest mega ciężko a mamy jeszcze dojechać do Bilamika to postanawiamy się wycofać.
Jakby ktoś był to niech próbuje bo ponoc tam zajebiście jest. Oblukac można w necie a trasa podobno bije na łeb podjazdy pod Fairy Meadows i Shimshal. Tego nie potwierdzimy bo piździki nie chciały jechać pod górę za bardzo.
Ale mała próbka z neta.
https://www.youtube.com/watch?v=5SqhyKzACpE&t=26s

Nie tym razem. Gonimy dalej. Dolatujemy do zjazdu, który oczywiście przestrzeliliśmy ale w sumie to OK bo trafiamy na sklep i jadłodajnię. Postanawiamy tam cos oszamać i ruszamy dalej. Zaczynamy się wspinać pod górę.
Zjazd do Bilamik jest tutaj.
https://maps.app.goo.gl/iFQ8hn7kWZsXup2V6
Po przekroczeniu Indusu wątpliwym dość mostem zaczyna się 20 km podjazdu. W zasadzie cały czas piłujemy na jedynce. Trasa może nie jest trudna ale upierdliwa bo jedzie się w pyle. Motorki się w tym kopią i nie bardzo chcą się wspinać. Dopiero wyżej robi się bardziej kamieniście i jedzie się lepiej.
Najpierw mamy namierzyć rodzinny dom Husseina w Bilamik. Mamy bardzo szczegółowe wytyczne. Jako jedyny we wsi ma czerwony dach. Trafiamy bez pudła.
https://maps.app.goo.gl/hkdhAiDfq8cKiZYA6
Na miejscu spotykamy się z bratem Husseina, obowiązkowa herbatka.


Po Herbacie Haider Ali bo tak się zwie nasz gospodarz obiecuje nam wskazać miejsce gdzie możemy walnąć biwak. Niestety nie ma motocykla ale mówi że sobie zaraz ogarnie więc umawiamy się na podjeździe w tym miejscu.
https://maps.app.goo.gl/FDCfv2k9zzkfusLz5
Oczywiście że popieprzyliśmy dość oczywistą trasę i wbijamy się do góry w wiochę. W końcu coś nam nie pasi bo jedziemy za daleko i zatrzymujemy się przy sklepie.
https://maps.app.goo.gl/z3KTrMGHAvRkbT3bA
W tym momencie dzwoni do nas Ali gdzie my jesteśmy. Szybka nawrotka i wracamy na właściwy tor. Musimy zjechać na dół (tak nam się wydawało) i podjechać z drugiej strony rzeki.
No i to była masakra. Wbijamy się w stroma drogę z kamerdolcami jak telewizory. Męczymy się z podjazdem chyba kurła z pół godziny. W końcu pokazuje nam się na szczycie Ali i macha żeby jechać za nim. Pytam gdzie masz motocykl? A on że nie udało mu się pożyczyć to przybiegł. Kurwa przybiegł. Stromo jak uj, motorki nie chcą jechać a on tam przybiegł. Szok. Wbijamy jeszcze wyżej, wskazuje nam zjazd na zieloną łąkę, i pokazuje gdzie możemy się rozbić. Miejsca jest dużo ale wszędzie lecą potoki wody nawadniające pola tak że wybór miejsca jest ograniczony. Droga pod góre nas wykończyła. Jesteśmy wyebani i chcemy już sobie w spokoju usiąść.
Późne popołudnie i udaje nam się w końcu postawić pałatki i odpocząć.
Okazuje się że to łąka ojca jego zony. Miejscówka ładna. Nawiasem mówiąc wszystko co jest zielone w tych dolinach jest czyjeś. Czyli jak rozbijamy biwak to w zasadzie u kogoś więc lepiej zapytać z grzeczności czy można jak sa w okolicy jakies zabudowania. Ryzyko z tym związane jest takie że będą przy nas warować dopóki nie pójdziemy spać. Tak jakby co.
Widoki w końcu sa piękne. Jest zielono.






No to strzelamy sobie biwak w tych pięknych okolicznościach przyrody.







Tak jak wspomniałem Haider Ali z ekipa dzieciaków i dziadkiem nie odstępują nas nawet na krok. Lekko to upierdliwe ale co zrobić. Droga w górę okazała się niewypałem bo można było z tego miejsca gdzie się zgubiliśmy przejechać dużo łatwiejszą trasa przez wioske ale o tym nie wiedzieliśmy. Będziemy pamiętać na zjeździe.

Po zmroku rozpalamy jeszcze małe ognisko i walimy w kime bo trasa dała nam w dupę i to mocno. W sumie to był w mojej ocenie najcięższy dzień całej wyprawy. Bardzo trudne strome podjazdy na granicy wytrzymałości tych pojazdów, którymi dysponujemy. Jutro planujemy dolecieć do Skardu i wyluzować popołudniem.
Emek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem