Dziś mamy się pokręcić po okolicy. Mamy jakiś fikuśny podjazd serpentynami zaraz za Skardu a potem trip wzdłuż rzeki w kierunku Arando gdzie mieliśmy jechać na starcie. Nie planujemy jednak dojechać do Arando ale zjechać wcześniej i wrócić drugą stroną rzeki.
Tymczasem pod hotelem taka sytuacja.

Po śniadaniu wyruszamy. Opuszczamy Skardu i szukamy tego podjazdu. Klasycznie zła trasa ale tubylcy wskazują nam że mamy jechać kawałek dalej i dopiero dojedziemy do podjazdu.
Podjazd jest tutaj.
https://maps.app.goo.gl/UgLtPYabVtaXuUR79
Mozolnie wspinamy się pod górę ale droga jest bardzo dobra i jedzie się przyjemnie.

Wbijamy na górę i potem mamy zjazd do niewielkiej dolinki pomiędzy górami.

W dolince zielono, prace polowe idą pełna parą. Odpoczywamy tam chwilę bo słońce pali jak cholera i zabieramy się za powrót. Z góry wygląda to całkiem nieźle.

Tak wyglądają serpentynki z perspektywy.

No to lecimy dalej.
Przelatujemy przez rzekę. Przed mostem mamy oczywiście post gdzie trzeba się odklepać i dalej jest ta niby pustynia.
https://maps.app.goo.gl/s2E98z6Yz5GHYTi46
Na pustyni stoja jakieś budy gdzie można pożyczyć sobie liścia, quada czy inne wozidło lub przelecieć się motolotnią. Wbijamy pod te namioty ale jest że tak powiem piaszczyście i miękko więc tym co mamy raczej nie pogonimy. Dalej trasy wyglądają na twarde i raczej takie są ale my mamy plan jazdy dalej więc lecim.
Za Hasnainabadem mamy most i transfer na drugą stronę rzeki. Lecimy. Początkowo droga jest asfaltowa ale stopniowo zmienia się na coraz to słabszą. Tak jedziemy i jedziemy , końca nie widać.
Stajemy na postój coby zastanowić się nad dalszą trasa bo niby mamy tam drogę przez rzekę ale uj wie czy to nie jest kładka bo ruchu to tutaj praktycznie nie ma. Patrzę na tą mapę i się okazuje że niedługo dolecimy do Arando a jak pamiętam to tam nie da się dojechać i wrócić w 1 dzień a myśmy ruszyli dość późno bo miała być lajtowa wycieczka na stówkę a nie jesteśmy nawet w połowie mając już dobrze nawalone kilometrów. Jak tak dalej pójdzie to znajdziemy się w fazie jazda po ciemku czego nie chcemy.
Druga strona nie wygląda zachęcająco bo tam trasa jest na 90% do dupy i raczej lajtowo nie będzie. Dodatkowo mamy już porę obiadową w zasadzie za nami i trzeba by cos oszamać a w tej dolince nie ma nic.

Zawracamy. Do Skardu docieramy koło 17. Po drodze stajemy na szamę u Chińczyka. Całkiem spoko jakby co. Tutaj.
https://maps.app.goo.gl/pQkiV4nKE3imZdAq7
Zakupy czyli 2 sztuki mango i melon i wracamy na bazę. Na bazie przypałętał się Hussein, który kombinuje z naprawami motorków obok hotelu.
Jutro dzionek na szoping, pakowanie i rankiem dnia kolejnego mamy wylot do Islamabadu. Hussein się zaoferował że nas podrzuci na lotnisko więc odpada nam problem z organizacja transportu.