Ferdinand,
melduje się
Zastanawiam się jak to jest w życiu, że ten pieprzony czas zawsze, ale to zawsze musi się skończyć i musi nastąpić taki moment, kiedy wyjazd przekracza rubikon, czyli musisz zawrócić. Właśnie. Pytanie brzmi: czy musisz? Czy naprawdę musisz? Czy słowo -musisz nie powinno być zakazane

? Jak sądzicie?
Dobra, dość pieprzenia. Jak mus to mus

Wracam. Zawracam, Wajcha i wihajster przełożone na południe. Spadam w dół. Tak jakby można spadać w górę. Jasne. Boszzzzzz..
Niestety na powrocie nie mam ciśnienia na robienie zdjęć. Coś się kończy.

Jedzie się, ale to już nie to. Niby wracasz do chaty, ale jeszcze chciałoby się jechać dalej.
Walę na Roztocze. Myślę sobie będzie fajnie.
Lubię wodę. Jest coś magicznego w rzekach.
Gdzieś nad jakąś rzeką...

Może by kiedyś na kayaq albo pontonie? Byłbym jak Romek Koperski na Syberii płynąc po Lenie.
Roztocze. Spokój. Cisza. Prawdopodobnie tak.
Byłoby gdybym nie trafił na pole namiotowe w Radawie, którego nie polecam. Lubię klimatyczne klimaty, ale kurczę nie lubię 6235 osób na polu i napie.....alania muzyką na volume max. Muzyką to mocno powiedziane. Potrzeba Wam wiedzieć, że to coś co napieprzało z głośników miało tyle wspólnego z muzyka co Zenek z filharmonią.
Japrdl
Ale były też pozytywy. Ponieważ cud japońskich inżynierów posiadam, XRV zawsze robi wrażenie na prawdziwych -moto freak'ach-. I zaraz znalazł się jeden kolo, który podszedł i zagadał. O motorach, o życiu, o tym, że jak pewnie każdy z nas staje pewnie przed wyborami typu -moto albo rodzina. Naprawdę w porządku gość. Jednak jak ktoś ma benzynę we krwi to tak łatwo nie wyplenisz.
Do późnych godzin nocnych i po północnych słyszałem jak -Agnieszka już ku..wa tutaj nie mieszka- ale wreszcie mnie zmogło.
Dopiero następnego dnia zaczęły się jaja jak dowiedziałem się, że koło Dębicy grasuje Tygrys..