Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12.11.2009, 19:30   #75
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,960
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 20 godz 51 min 29 s
Domyślnie

Dzień trzynasty

Dziś ciąg dalszy ataku na Khaburabot a potem Rushan.

1.jpg
1a.jpg

Cały czas wspinamy się w górę (w przeciwieństwie do wspinania się w dół i cofania do tyłu) po dziurawej drodze. Jazda w takich warunkach jest męcząca ale to co widzimy dookoła rekompensuje każdy wysiłek, aż budzi się dusza poety.

Witajcie, kochane góry,
O, witaj, droga ma rzeko!
I oto znów jestem z wami,
A byłem tak daleko!
I patrzę w zachwycie na skały
Na rzekę hen tam w dole
I wołam zachwycony
O kurwa !!
O ja pierdolę!!

Takie właśnie mniej więcej odczucia nam towarzyszyły przez cały pobyt w Tadżykistanie. Czasem tylko zmieniał się ton w jakim wypowiadane były ostatnie dwa wersy.
2.jpg
3.jpg

Po zaliczeniu kolejnej dziury, motocykl zaczyna mi szarpać, i z paskudnym odgłosem tarcia ściąga momentalnie na lewo. Przekonany, ze to flak schodzę z Afryki a tu okazuje się, że tylna część błotnika wlazła pod górną krawędź płyty chroniącej silnik. Zdziwiony tego typu awarią wyciągam błotnik spod płyty i jadę dalej.

3a.jpg
3b.jpg
Po kolejnej dziurze sytuacja się powtarza. Ponownie wydobywam błotnik, przy okazji zauważając, że z lewej strony urwało się mocowanie błotnika przy śrubie. Naprawiam to prowizorycznie i kontynuujemy jazdę.

4.jpg

Przy okazji postoju na obiad (pyszne mięso, zupa, miska kefiru i ciepła lepioszka) zabieram się za naprawę błotnika. I jak na fachowca inżyniera przystało urywam śrubę. Kleję śrubę taśmą zbrojoną co na pewien czas rozwiązało problem.

4a.jpg

Przed nami jedzie stare żiguli, które przy okazji przejazdu przez rzekę zamiast mostu wybrało bród, w efekcie czego utknęło na środku rzeki z woda wlewającą się przez drzwi.

Spiesząc na ratunek bohatersko rzucamy się w rwącą rzekę (no rwało mnie troszkę w kolanie wieczorem ) Niestety daremny okazał się nasz trud. Żiguli utknęło na dobre pomiędzy kamieniami. Po chwili podjeżdża ekipa w pajero i wspólnymi siłami wypychamy maszynę z wody. Na pamiątkę pozostało nam poczucie dobrze spełnionego obowiązku oraz woda w butach.

4aa.jpg
5.jpg

Gdy zatrzymaliśmy się przed samą przełęczą aby napawać się niesamowitą panoramą zatrzymuje się koło nas Wypasiona ciężarówka Mercedesa. Wyskakuje z niej Niemiec koło 50. Facet wybrał się na wyprawę z trzema kolegami z czego każdy jedzie swoim samochodem. 2 ciężarówki i 2 land rovery. W ciężarówce jest wszystko.. noo może jacuzzi nie miał ale też nie mogę tego na 100% stwierdzić.

panorama.jpg
6-khabur.jpg

Na samej przełęczy wita nas wojskowy, twierdząc, ze zdjęć nie można robić bo to strefa graniczna. Jednak za 10$ jest w stanie stworzyć świat bez granic. W delikatny sposób prosimy aby się cmoknął i jedziemy 20m dalej, gdzie trzaskamy zdjęcia dowoli.
7.jpg
7a.jpg
Zjazd z przełęczy odbywa się po dużo lepszej drodze, więc dość szybko meldujemy się na poście kontrolnym u podnóża góry.
8.jpg

Po dokonaniu formalności siadamy na motocykle. Bartek rusza przodem i po chwili znika za zakrętem. Przekręcam kluczyk, naciskam starter, kontrolki gasną i cisza….
Ponawiam próbę i… cisza. W tym momencie serce zjechało mi wątroby. Moduł padł… a może regulator napięcia… nie mamy zapasu, czyli jestem w dupie. Ani w te ani we w te. Blady ściągam siedzenie, żeby się dostać do narzędzi i widzę, że plastik trzymający akumulator się odkręcił. Okazało się, że w wyniku braku trzymania akumulator latał sobie swobodnie a co za tym idzie poluzowały się klemy. Takiego uczucia ulgi jak wtedy, nie przeżyłem od bardzo dawna.

9.jpg
8a.jpg

Już po ciemku wyjeżdżamy za wieś szukać noclegu. Postanawiamy zjechać nad rzekę nad którą prowadzi wąska kamienista ścieżka. Pierwszy jedzie Bartek. Po ciemku nie zauważył, że dróżka kończy się głębokim piachem. Motocykl zarzuca, Bartek odruchowo podpiera się nogą, która dostaje się pod kufry i motocykl całym ciężarem kładzie się na tej nieszczęsnej nodze. Podbiegam do wrzeszczącego z bólu Bartka i podnoszę Afrykę na tyle aby mógł wyciągnąć nogę. Drugie tego dnia niesamowite uczucie ulgi. Noga cała.

Rozbijamy namioty i tradycyjnie przed snem żłopiemy wino (dziś akurat dość paskudny kagor)
10.jpg


__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 13.11.2009 o 00:48
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem