Trzeci dzien: Husne Wyzne.

Ostatni tydzień przed wyjazdem na Ukrainę był dla mnie męczący fizycznie i potrzebowałem odpocząć troszkę w wygodnym łóżku z dobrym jedzeniem. Postanowiłem, że taką miejscówką będzie wieś Husne Wyżne, skąd kolejnego dnia wyruszę na bucie pod Pikuj-najwyższy szczyt Bieszczad.
Na razie jednak trzeba przygotować setup do porannej kawki...:-)

Poranek był naprawdę chłodny i po kawce zjadłem szybkie sniadanko, spakowałem graty i ruszyłem w dalszą drogę. Aha - było jeszcze kilka dronów:-)
W drodze powrotnej postanowiłem skorzystać ze skrótu przez las, więc w Lipowcu zjechałem z płyt i skręciłem na południe. Dla potomnych-wydaje mi się, że tą drogą można śmigać tylko po kilku dniach bez opadu deszczu. Tak czy owak było pięknie
Po godzinie pięknej jazdy dojechałem do asfaltu i już spokojnie śmignąłem do Husnego. Po drodze upolowałem kolejną piękną cerkwię, tym razem remontowaną
Mój pięciogwiazdkowy hotel ulokowany był przy drodze, ale byłem chyba naprawdę zmęczony bo minąłem go i pojechałem dalej jak gdybym chciał śmignąć motorkiem na Pikuj:-). Koniec końców udało mi się odnaleźć mój apartament
W swoim życiu miałem okazję mieszkać w kilku z najlepszych hoteli na świecie, ale mój zakarpacki apartament bił je wszystkie na głowę - blisko prawdziwej natury i swojsko. Dobrze mówią: rzuć wszystko i jedź w Bieszczady!:-)

Resztę dnia spędziłem na obijaniu się i obżeraniu miejscowymi smakołykami, które Pani Gospodyni podrzucała mi w znacznych ilościach. Potrzebowalem tego odpoczynku. Kolejny piękny dzień za mną:-)