Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17.11.2009, 12:07   #125
czosnek
 
czosnek's Avatar


Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,960
Motocykl: RD07a/1190r
czosnek will become famous soon enough
Online: 11 miesiące 6 dni 20 godz 51 min 29 s
Domyślnie

Dzień dziewiętnasty


Dzisiaj planowaliśmy podjazd pod Pik Lenina. Niestety na polu (czy tam na dworze) znów zimno i pada. Patrzymy w kierunku Piku i widzimy tylko chmury więc nie tracąc czasu ruszamy na Osh. W końcu pojawiają się regularne stacje benzynowe z porządnym paliwem.

I znów wspinamy się błotnistymi serpentynami i takimi też serpentynami zjeżdżamy. Mijamy po drodze dziesiątki TIR ów, głównie chińskich, które nie bardzo radzą sobie z błotnym podjazdem.

1.jpg
3.jpg

Cała ta droga to wielki plac budowy. Tutaj, podobnie jak w Tadżykistanie chińczycy budują drogi.

1a.jpg

Mijamy jurty, które powoli przechodzą w drewniane domy w miarę jak zjeżdżamy z gór.
2.jpg

Przez 100km jedziemy rozgrzebanym traktem przygotowywanym do położenia nowego asfaltu.

6.jpg
4.jpg
5.jpg

Po tym odcinku zaczyna się fajny asfalt, który ciągnie się już do samego Osh. Osh to normalne miasto nie różniące się aż tak bardzo od innych miast wschodnioeuropejskich. Przedzieramy się w korkach na stare miasto gdzie siadamy w przyjemnej knajpce.

Helmucimy sobie elegancko, jedząc jakieś wymyślne cuda, kiedy podjeżdża do nas rowerzysta i zagaduje po polsku. W ten sposób poznajemy X (…tu wstaw zapomniane imię. Bartek ma gdzieś adres jego strony więc wkleję za jakiś czas ) polaka mieszkającego od lat w Niemczech. Chłopak jest już 5 miesięcy w drodze. Następnym punktem jego wycieczki są Chiny, lecz jeśli nie dostanie wizy to jedzie do… Australii.

Osh szybko nas męczy więc wsiadamy na motocykle i jedziemy na Jalalabad.

Jedziemy sobie delektując się porządnym asfaltem.
Kirgistan sprawia wrażenie o wiele bogatszego kraju od Uzbekistanu czy Tadżykistanu. Po przejeździe przez Kirgistan wyjaśniła się wielka przewodnia zagadka wyprawy. Otóż Kirgiz schodzi z konia po to aby wsiąść w BMW, Mercedesa albo Audi. Przez spory kawał naszej trasy Kirgistan to dobre drogi, Niezłe samochody i ogólnie normalna cywilizacja. Trochę mija się to z naszym postrzeganiem tego kraju zbudowanym na różnych relacjach pokazujących ten kraj jako jurty, konie, brak dróg i ogólne średniowiecze. To trochę tak jakby przedstawić Polskę tylko przez pryzmat np. podlaskich wsi. Co prawda to właśnie te dzikie regiony przyciągają najbardziej jednak warto wiedzieć, że są rejony gdzie ludzie żyją sobie tak jak u nas.

Szybko dojeżdżamy do Jalalabad i przez wielką bramę wjeżdżamy do miasta. Tak bardzo spodobała nam się nazwa Jalalabad, ze postanawiamy zostać tutaj na noc.

6a-jalalabad.jpg

Bierzemy pokój w hotelu.
Hotel jest niezależnym, samowystarczalnym bytem obojętnym na zmieniające się czasy i obyczaje. Obsługę, której jest więcej niż gości stanowią Rosjanki w Wieku od 50 w górę.

Pewnego dnia ten hotel zyskał świadomość i przeczuwając zmiany nauczył się zakrzywiać czasoprzestrzeń sprawiając, ze jego wnętrze wraz z nieświadomymi tego faktu pracownikami tkwi w przeszłości odległej o jakieś 20 lat.
Meldujemy się w tym miejscu rodem z Delicatessen, przebieramy się i biegniemy na „miasto nocą”

Zwiedzanie szybko kończy się na głównym placu miasta przy stoliko-łóżku. Zamawiamy po 2 baranie szaszłyki, które są już dla nas obiektem kultu oraz piwo. Tymczasem na parkiecie odbywa się istne taneczne szaleństwo. Hitem hitów jest wielokrotnie powtarzana piosenka, która oczarowała także nas swym refrenem „Siała baba tra la la la”

Nucąc pod nosem wracamy do hotelu.

Dzień dwudziesty

Rano śniadanie w hotelowym bufecie, szybki serwis motocykli (w tym prostowanie stelaże w pęknięciu w murze) tankowania i w drogę. Początkowo widoki przypominają mi bardziej Grabownicę pod Brzozowem niż Kirgistan lecz szybko zaczynają się piękne góry,
które początkowe mają niesamowity czerwony kolor a później stają się jakby puszyste

7-czerwona-gora.jpg
9-zoilto.jpg
10.jpg
11.jpg

W międzyczasie podczas jazdy zerkam na prędkościomierz i pomimo przesuwającego się krajobrazu moja prędkość wynosi 0. licznik kilometrów także nie wykazuje ruchu .
Dziwne… czyżbym miał do czynienia z paradoksem księżnej z Alicji po drugiej stronie lustra czyli: Z jaką prędkością trzeba biec aby krajobraz stał w miejscu. W moim przypadku jest trochę na odwrót czyli: jak bardzo trzeba stać aby krajobraz się przesuwał z prędkością 100km/h.

Obliczenia nie dają mi jasnej odpowiedzi więc postanawiam zsiąść z motocykla. Już przekładałem nogę nad siedzeniem kiedy odruchowo naciskam hamulec w wyniku czego krajobraz zdecydowanie zwalnia aż w końcu zatrzymuje się zupełnie.
Oględziny wykazały, że przyczyną tych anomalii jest zepsuty ślimak prędkościomierza.

Tym samym już do samej Polski przebieg mojej Afryki nie wzrósł nawet o kilometr. Jednak Jalalabad to zaczarowane miejsce.

Kierujemy się na jezioro Toktogul po drodze zatrzymując się przy przydrożnych straganach. Wokół nas zbiera się grupka handlarzy. Rozmawiamy chwilę i od jednej handlarki dostajemy w prezencie pięknego melona.

Kiedy tradycyjnie odpowiadamy na pytanie o cenę motocykla słyszymy, że przecież w tej cenie to samochód można kupić. Odpowiadamy, ze owszem tak ale wolimy motocykl bo czujemy się jak na trochę szybszym koniu. Widać, że bardzo spodobała się ta odpowiedź zwłaszcza jednemu starszemu Kirgizowi. Na podkreślenie tego dostajemy kolejnego melona.

Jedziemy wzdłuż rzeki Naryń o pięknym turkusowym kolorze (w temacie kolorów prosiłbym o wypowiedzenie się jakiejś kobiety) po idealnie równym asfalcie. Droga wije się miedzy górami a my czujemy się jak w Alpach.

12.jpg
13.jpg
14.jpg

W ten sposób dojeżdżamy do Karakol gdzie jemy pyszne samsy, które są bułeczkami nadziewanymi mięsem. Wypiekane są w glinianym piecu, przyklejone do jego ścian.

14a.jpg

W Karakol płacimy przy szlabanie 5$ za użytkowanie drogi. Na pytanie dlaczego my płacimy 5$ Kirgizi 5 ichnich słyszymy – Bośta inostrańcy.

8-boston.jpg
Zza gór wyłania się piękne jezioro Toktogul. Objeżdżamy je na około i lądujemy w miejscowości o takiej samej nazwie.

15-jezioro.jpg
panorama.jpg

W miejscowości tej mającej ok. 3 km długości znajduje się 10 stacji benzynowych.
Zajeżdzamy nad jezioro wybadać teren pod namioty a przy okazji Bartek jako wytrawny wędkarz idzie złowić nam kolację. Ja w tym czasie studiuje zielarstwo…. A jest co studiować oj jest…

16.jpg
17.jpg

Po godzinie połowów wracamy do wsi coś zjeść….

W czasie gdy jemy pyszną rybę i solankę robi się ciemno, zimno i zaczyna kropić. Miejsce w którym siedzimy tak nas rozleniwia, że postanawiamy zostać tutaj na noc a tak się składa, że mają tutaj pokoiki do wynajęcia. Przed snem gramy w ping-ponga z miejscowymi dziećmi po czym idziemy spać.

18.jpg
__________________
Wiesz... taki kuter...


Ostatnio edytowane przez czosnek : 17.11.2009 o 15:00
czosnek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem