Spotykamy na trasie samotnego podróźnika na dużej Afryce. Papierosek, pamiątkowe zdjęcie, i pan wręcza nam swoją wizytówkę. Okazuje się że to jakiś poważny podróżnik, na wizytówce linki do kanałów YT, instagrama, tiktoka i bóg wie co jeszcze.
Niby austriak, chociaż nie wygląda

Okazuje się że jedzie tą samą trasą co my, wyjechał z samego rana, ale jedzie wolniej, bo sam, i nie chciał się do nas przyłączyć.
W okolicy wsi Dubiușca gubimy drogę. Niby miała być, a nie ma, kręcimy się w kółko szukając jakiegoś dojazdu do naszego szlaku. Miejscowy koleś wskazuje nam drogę, ale tylko zmarnowaliśmy czas. Wyprowadził nas na jakieś grzęzawiska pełne błota i gliny. Szkoda czasu. Zawracamy, wracamy w dół, udaje się znaleźć całkiem fajną gruntową drogę w dolinie i dojeżdżamy do miejscowości Rașca.
Wyjeżdżamy na asfalt, ale nudy nie ma. Jedziemy wzdłuż trasy kolejki wąskotorowej, która jest miejscową atrakcją. Ludzie nam machają, lokomotywka dymi niemiłosiernie, mijamy wioski, lokalny festyn, a widoczki cieszą oczy.
Kierujemy się na południe, aż przy drodze znajdujemy fajną polankę z wiatą. Idealne miejsce na popas i odpoczynek. Rozkładamy klamoty, gotujemy obiadek, kawę. Właśnie tak to miało wyglądać

W między czasie mija nas znajomy austriak. Na obiad też nie dołączył.
Wjeżdżamy na trasę 17A. Asfalt jak nowy, Droga pnie się w górę, serpentyny zapewniają że nie ma nudy. Niby asfalt, ale widoczki naprawę ładne, raz z lewej, raz z prawej więc co chwila zatrzymujemy się podziwiać i robić zdjęcia.
Potem powtórka z serpentyn na drodze 175B.
W końcu pod wieczór zjeżdzamy do miasta Vatra Dornei, ale dojazd bardzo fajną szutrową drogą wzdłuż rzeki Bistrita. Szukamy na booking jakiegoś noclegu. Ponieważ jest dawno po sezonie, to wszędzie wolne, a ceny przystępne. Znajdujemy bardzo fajny hotel w dużej ładnej kamienicy w centrum miasta. Pełen luksus. Szybkie zakupy w Lidlu, mały spacer po mieście i przenosimy imprezę do hotelu.
Bardzo fajny dzień, a miało być jeszcze lepiej.