Cytat:
Napisał myku
Utopienie GS-a nie bylo wina motocykla,czy rzeki,a kierowcy.Radek wjechal do rzeki,jakby byla ona kaluza.Bez wziecia wzmianki na dno i prad.Nie byla to TA rzeka,tylko poprostu rzeka.Dlatego ja np,przejechalem ja ot tak,bez sprawdzania dna,czy jakims tam brodzeniu w ta i spowrotem.
|
Ja właśnie pomyślałem, że kierowca GSa za bardzo uwierzył w swoje siły (albo nadprzyrodzoną moc motocykla) skoro nie poprosił reszty o asekurację. A co do brodzenia, to cóż, my nie pozwalaliśmy sobie na wjeżdżanie do żadnej wody w sytuacji gdy istniały choćby mikroskopijne wątpliwości co do dna brodu. A to z tej prostej przyczyny, że byliśmy tylko we dwójkę na jednym motocyklu podczas gdy założenie było takie, że naprzód i ch... już. Znaczy ani kroku w tył. A i tak dwa brody okazały się bardzo trudne.
Ten tutaj, na F910:
Na zdjęciu tego nie widać, ale w najgłębszym miejscu najpłytszego z możliwych przejazdów woda sięgała kanapy. Rozebraliśmy motocykl ze wszystkiego co się dało i praktycznie przenieśliśmy go przez rzekę po dnie której toczyły się powoli kamienie wielkości piłki do koszykówki.
A ten z kolei:
(to na F88) był strasznie rozjeżdżony przez samochody i autobusy, woda nie tak rwąca jak poprzednio, ale też głęboki, na środku, na wprost autobusu, miał chyba z półtora metra (autobus dooobrze zamoczył budę). Na szczęscie dało się go pokonać przepychając motocykl wzdłuż bystrza widocznego po prawej. Ale na wszelki wypadek bagaże przenieśliśmy podobnie jak poprzednio.
Cytat:
Napisał myku
Co do Piotrka,bo pewnie o nim mowisz,to musze cie zaskoczyc.To ze byl na szosowkach,zupelnie o niczym nie swiadczylo.Chlopak swietnie sobie na nich radzil w naprawde wymagajacym terenie.Nie wspomne,ze nie jechal solo.Byla to zreszta ich podroz poslubna,wiec jak sie domyslam nie nastawiali sie na dzidowanie i jazdy efami.
|
My też nie nastawialiśmy się na dzidowanie tylko na oglądanie, ale na takim piachu:
a praktycznie cały rezerwat Krepptunga to taki i jeszcze gorszy syf (i wogóle uniknąć się piachu nie da) to nawet na ostrzejszych oponach niż szosówki było ciężko. I bieg, 4-5krpm i 5-10km/h. Motocykl cały czas pływa. Próbowałem z tym walczyć jakąś spectechniką ale ostatecznie doszedłem do tego, że na OeSach najlepsze rezultaty daje wbicie obu nóg w ziemię, żarliwe modły do wszystkich znanych i nieznanych Bogów i orka na pustyni. Pomogło, ale 60km jechaliśmy kilkanaście godzin.
Cytat:
Napisał myku
Jazda z nami umozliwila im wjechanie tam,gdzie pewnie sami nie zapedzaliby sie.
|
Eeee tam. Na Islandii poznaliśmy Rainera, Wiedeńczyka, który najpierw patrzył na nas jak na świrów (sami!? tutaj?! jesteście obłąkani?!) a potem samodzielnie przejechał część Sprengisandur, Landmannleid, F208 i jeszcze do tego woził się po jakichś nieoznaczonych drogach we Fiordach Zachodnich. Fakt, że doprowadził i siebie i Hondę do znacznego wyniszczenia, ale cóż - przygoda górą. A morał z tego taki - samodzielnie da się, byle z głową. A Rainer właśnie najgorzej nieodpowiednie opony przeklinał. Wierzyłem i wierzę mu.
Cytat:
Napisał myku
ps.Fajne foty porobiliscie i jak widze tez mieliscie pogode  .My nastawilismy sie tym razem tylko na jazde.Fotografowanie bylo czysto "przypadkowe".Zreszta duza czesc krajobrazu widzialem juz.
|
O pogodę w lipcu trochę łatwiej niż w czerwcu jednak. Nie narzekaliśmy