SAHRYŃ.
Temat z lekka omijany, bo owiany dwuznacznościami, niedopowiedziany. Fakty są znane, ale wykorzystywane emocjonalnie.
Czy można mówić bez emocji o mordzie kilkuset cywili? Jeśli dodamy, że ukraińskich, to już zaczynają się podziały faktów.
Nie bez znaczenia są wspomniane w Skierbieszowie wywózki Polaków w ramach niemieckiej polityki wschodniej i napływ w ich miejsce gospodarzy niemieckich i rusińskich. Jedynymi Polakami, jacy zostali to ci skoligaceni z rusińskimi rodzinami.
Napływowi zdecydowanie byli przychylni ukraińskim oddziałom.
W Sahryniu bezpiecznie stacjonował oddział upowskiej bezpieki i był aktywny kureń zaprowadzający w okolicy swój ounowski porządek. Przypomnę, mówimy o terenie IIRP pod niemiecką okupacją.
Był marzec 1944. Dogorywały podolskie, polskie wioski, Wołyń stanowił już krwawa pustkę za wyjątkiem wsi-baz samoobrony.
Coraz śmielsze postępowanie banderowców po tej stronie Buga, na Zamojszczyźnie aż po Hrubieszów doprowadziło do rozkazu dow. armi podziemnej AK do bezwzględnej walki z napływowymi kolonizatorami.
Kiedy wywiad doniósł o planowanej większej akcji Ukraińców i Sahryniu, jako bazie ich zgrupowania, w ramach akcji zapobiegawczej wydał wyrok na wieś. Pacyfikacja objęła też dwa przysiółki bezpośrednio sąsiadujące z Sahryniem.
Żongluje się ilością ofiar, których w/g moich źródeł było ok. 300, z czego połowa to kobiety z dziećmi.
Niestety wśród spisu ofiar powtarzają się te same osoby podbijając ich liczbę, która przez lata urasta do 700.
Akcja AK określana mordem nie przyniosła efektów. Faktyczna, ta zaplanowana większa akcja banderowska i tak się odbyła, powodując jeszcze większą bezwzględność.
Po stronie polskiej, ofiarą śmiertelną był żołnierz oskarżony o brutalne mordowanie i kradzieże- został natychmiast osądzony i rozstrzelany.
Wiele źródeł ukraińskich podaje mord w Sahryniu jako jeden z powodów mordu wołyńskiego, sprytnie zamieniając jego date na marzec 1943.
We wsi stoi pomnik ofiar bezwzględnej pacyfikacji. Polacy nie unikają sprawstwa, ani nie utrudniają należnej im czci
debry 2.jpg
Nasz postój przewidziałem jednak na wylocie ze wsi, ok 800m w lesie.
Czas ukraińskiego ludobójstwa, to też czas sierot.
W Turkowcach opiekowała się nimi, nie rozróżniając narodowości, siostra Longina Trudzińska, Siostra zakonna, Służebniczka NMP. Pamiętając swoje dzieciństwo, śmierć swoich rodziców w wieku 4 lat w czasie walk polsko ukraińskich w 1919, w pełni oddała się posłudze dzieciom. Wykształcona, zaradna, rozwiązywała problemy wychowawcze. W maju 1944 doskwierający głód wygnał ją wraz z ósemką starszych (10-12) lat na poszukiwania żywności. W Malicach zobaczyła płonący kościół i bez wahania uratowała z niego obraz Serca Jezusowego. Po zatrzymaniu przez Ukraińców, została wraz z siedmioma podopiecznymi zamordowana w lesie pod SAHRYŃIEM.
Tam odnalazłem miejsce upamiętniające śmierć Siostry Longiny i Jej 7 Wychowanków.
Ósma sierota- ukraińska dziewczynka przeżyła.
Taka to była ta "wojna polsko- ukraińska" i taki był los ofiar w drodze do wolnej ukrainy
7.jpg