Wieczór w Zwierzyńcu na szczęście upłynął spokojnie na polu namiotowym.
Przystąpiłem do ważnych czynności przygotowawczych, które miały ułatwić start dnia następnego, czyli:
- kontemplacja złotego trunku z lokalnego browaru,
- rozmyślania nad przebytą trasą,
- plany na jutro,
- skrzętne prowadzenie zapisków z ciekawskiej wyrypy celem przedłożenia oryginału w dziekanacie centralnym Uniwersytetu Ciekawskich Wyryp lub w terenowym oddziale uczelni przy posterunku w Rybnem.
Nazajutrz, spakowawszy mandżur, zaopatrzywszy się w to i owo w lokalnym sklepie, ruszyłem w drogę. Na północ, ku nowym, pięknym krainom. Tam musi być jakaś cywilizacja.
Lecę wschodnią flanką. Standardowo, drogami o 3 cyfrowym oznaczeniu albo bez oznaczeń. Jest dobrze...
Plan. No właśnie nie sprecyzowałem, gdzie, ale kierunek północny jest po myśli. Jadę, błądzę, zawracam.
Odwiedzam rzekę. To Bug. Tak, tak. Bug jest wszędzie.
Tytoniowy krajobraz powoli zmienił się w oleisto-słonecznikowy. Kolory są niesamowite a zapach pól oszałamia.
Widzę wieżę, to sprawdzę co z niej widać. Ładnie widać.
To są ulotne chwile. Jak je złapać? Jak sygnał satelita? Spróbuję przez zdjęcia wyrwać i zamrozić trochę czasu.
Wreszcie szutry. Przynajmniej się nie kurzyło.

Ale super
Przypomniałem sobie o polu namiotowym w Płaskiej u Tolka. A że pole jest nad wodą więc staje jasne, że meta drugiego dnia powinna wypaść właśnie tam. Ruszam dalej.
Pole u Tolka wszyscy znają. Wszytko co trzeba jest na miejscu. No i oczywiście sam gospodarz. Dzięki Tolek za pogaduchy i klimat.
https://www.google.pl/maps/place/U+T...dsw0?entry=ttu
Dziś 551 km. Whooooaaaaaaa!