Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09.08.2024, 09:09   #18
trolik1


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Szczecin
Posty: 584
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Przebieg: 100K+
trolik1 jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 tygodni 14 godz 56 min 24 s
Domyślnie

10 dzień, 18 Marca. Ucieczka nad ocean.

Noc była straszna-mimo klimy temperatura w pokoju nie spadła poniżej 30 stopni i spało mi się źle. Podejrzewam, że dawały też o sobie znać skutki wczorajszego odwodnienia. Ogólnie przespanie może 2 godzin po takim ciężkim dniu nie zwiastowało powodzenia...

Za to mieliśmy czas, żeby wykombinować plan na następne dni:-). Wyszło, że jedziemy do miejscowości Palmarin i tam poszukamy kogoś, kto przewiezie nas łodzią po delcie rzeki Saloum. Zanim jednak ruszyliśmy postanowiłem jakoś "załatać" problem z akumulatorem:-)

Udało mi się za 80 zl kupić chiński akumulator i wziąłem tez gruby kabel, który przerobiłem na kabel rozruchowy. Za kabel zapłaciłem jak za zloto, bo koles zauwazyl ze jestem zdesperowany...:-). Najśmieszniejsze było to, że...te zakupy nie były potrzebne!:-). Przypadkiem odkryłem, że źródłem problemu był uszkodzony czujnik wciśnięcia sprzęgła-zawsze odpalałem na biegu i na stopce wciskając sprzęgło. W normalnych warunkach nie jest to problemem, ale przy uszkodzonym czujniku sprzęgła CPU nie pozwoli na uruchomienie rozrusznika. Ulga była niesamowita, bo już zacząłem walczyć z instalacją nowego aku, zmieniać kable...to wszystko w temperaturze ponad 40 stopni...:-).
No dobra- w końcu możemy ruszać nad morze!:-). Poniżej 2 filmiki pokazujące jak działa komunikacja publiczna. Nie widziałem pociągów w Senegalu, a transport długodystansowy odbywa się stareńkimi autobusami i busami mercedes z lat 70-tych.


Często przy drodze widzieliśmy umorusanych kierowców i mechaników próbujących ożywić te przedpotopowe bestie podczas gdy pasażerowie spokojnie czekali w palącym słońcu na zakończenie naprawy.
Po godzinie czy dwóch nastąpił dalszy ciąg naszych kłopotów motorkowych-tym razem w postaci gumy złapanej przez Grzesia:-)

Można by powiedzieć, że wymiana dętki to nic nadzwyczajnego, ale w takiej temperaturze dla nas to było naprawdę poważne wyzwanie:-). Koniec końców udało się nam ruszyć w drogę, choć zatrzymaliśmy się kilka kilometrów dalej w celu zwulkanizowania uszkodzonej dętki. Tutaj przeżyłem coś w rodzaju katharsis. Grzesiek poszedł załatwiać sprawę w szinomontarzu, a ja zatrzymałem się po drugiej stronie drogi w cieniu wielkiego drzewa i obserwowałem pracę młodego chłopaka zajmującego się grzesiową dętką. Pot lał się ze mnie strumieniem i musiałem co chwilę tankować wodę żeby nie osunąć się całkiem na glebę. Chłopak był ubrany od stóp do głów, miał na sobie ciepłą bluzę z kapturem, ciepły bezrękawnik i ciepłą czapkę. Wlał do rondla zużyty olej silnikowy i rozpalił w nim ognisko szykując się do wulkanizacji dętki. Teraz będzie trochę filozofii, ale to dla mnie ważne. Pocąc się pod tym drzewem zrozumiałem, że nie mam moralnego prawa oceniania kogokolwiek ze względu na pochodzenie, rasę, kolor skóry czy wyznanie. Ocenianie jest łatwe kiedy tylko "drapię powierzchnię" jakiejś nieznanej mi rzeczywistości, bo taką rzeczywistość przedstawia telewizja czy internet. Podróżuję właśnie dlatego, bo zrozumiałem że tylko ja sam mogę wczuć się w problemy innych ludzi i warunki ich życia, Kiedy zobaczę na własne oczy i poczuję. Nie mam filmu czy zdjęć z tej wulkanizacji, bo czułem, że byłoby to obrazą dla tego kilkunastoletniego chłopca. W ogóle mam mało filmów i zdjęć z ludźmi-może byłyby to ładne zdjęcia, ale ich uśmiechnięte na zdjęciu twarze nie przedstawiłyby cierpienia i ubóstwa które widziałem. Innymi słowy: zakłamywałbym rzeczywistość.
Po pół godzinie ruszyliśmy ponownie tylko po to, żeby zatrzymać się kilkaset metrów dalej na ładnego drona w towarzystwie pasterza kóz.

Zbliżając się do wybrzeża zaczęło robić się chłodniej i poczułem się zdecydowanie lepiej. Zatrzymaliśmy się w jakiejś wiosce na zakupy i udało nam się znaleźć bar, których nie widzieliśmy w Senegalu zbyt wiele. Problem był taki , że do zachodu słońca było jeszcze daleko (Ramadan) i Panie nie za bardzo chciały dla nas gotować. Na szczęście podszedł do nas Sakho i bardzo dobrym angielskim zapytał czy może pomóc. O tak!!:-) Po kolacji zapytaliśmy Sakho czy zna kogoś, kto mógłby przewieźć nas łodzią po delcie rzeki. O tak!!!:-) Po chwili wszystko było załatwione i mogliśmy spokojnie jechać na oddalony o kilka kilometrów kemping w miejscowości Palmarin
trolik1 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem