Dzień 13: (300 km)
Dzisiejszy cel to dotrzeć do St. John’s na późny lunch. Ciekawostka: nazwa miasta pochodzi od dnia odkrycia Nowej Fundlandii przez Johna Cabota – 24 czerwca 1497 roku, czyli „St. John’s Day”. Nowofundlandczycy nazywają to teraz „Discovery Day”.
Jadąc w stronę cywilizacji, uciekałem w najmniejsze uliczki i dróżki, które pozwalały mi odwlekać moment pożegnania z malowniczymi zatokami i wszechobecnymi kamienistymi drogami prowadzącymi donikąd, a jednak zawsze mającymi swój cel.
St. John’s to miasto portowe z duszą. Duże kutry rybackie cumują tuż przy starym mieście, a wokół mnóstwo knajpek i kawiarni. Latem wiele ulic zamienia się w deptaki, co dodaje miastu życia i energii – widać, że nocne życie tutaj kwitnie i miejsce jest warte odwiedzenia na parę dni. Co ciekawe, St. John’s odegrało ważną rolę w wojnie na Atlantyku podczas II wojny światowej, będąc strategicznym portem dla alianckich konwojów walczących z niemieckimi U-Bootami.
Ja jednak chcę się jeszcze nacieszyć wybrzeżem i słońcem, więc uciekam w stronę innego portu, skąd jutro mam prom do Nowej Szkocji.