Dzień 15: (680 km)
Podróż promem była długa, ale ani trochę nużąca, bo czas upłynął na miłych rozmowach z motocyklistami i testowaniu losowo wybranych piwek z lokalnych browarów. Nocleg na karimacie na pokładzie, a przy porannej kawie chłopaki z MC przekonali mnie, żebym zrobił mały, 250km detour i przejechał się Cabot Trail wzdłuż północno-zachodniego wybrzeża Nowej Szkocji. Jak namawiają, to jadę – szczególnie że dzień zaczynam wcześnie, a motocykl już czeka zapakowany kilka pokładów niżej.
Trasa była warta każdego dodatkowego kilometra. Cabot Trail prowadzi przez Cape Breton Highlands National Park – wzdłuż malowniczego wybrzeża, przez górzyste tereny i piękne lasy. Ciekawostka: jest tu 40-kilometrowa dolina wdzierająca się w ląd, która pokazuje, gdzie przebiega podział tektoniczny. 300 milionów lat temu, kiedy na Ziemi istniał tylko jeden superkontynent – Pangaea – to miejsce było jego środkiem, gdzieś w okolicach równika i stykało się z dzisiejszym Maroko.
Na lunch lokalna klasyka – kanapka z łososiem i serkiem śmietankowym, a potem bocznymi drogami przebiłem się na wschodnie wybrzeże i ruszyłem w stronę Halifax. Nocleg na kempingu z dobrym winkiem i serkiem, ciesząc się spokojem wieczoru.
Co za dzień! Opona pozamykana, czyli było naprawdę dobrze