Dzień 17: (640 km)
Ostatni dzień – jeśli ktoś spodziewał się wielkiego finału, to niestety muszę zawieść. Pobudka przed wschodem słońca, spakowanie namiotu po nieprzespanej nocy (nikt mi nie powiedział, że obok będzie koncert do 2 nad ranem), odprawa celna, pogaduchy z motocyklistami wracającymi ze zlotu, a potem prom i o 12:00 zaczynam autostradową trasę – lewy pas, szósty bieg i 5000 rpm.
Bezpiecznie dotarłem do garażu, a koleżanka, u której trzymam Osła, przywitała mnie zimnym piwem i grillem. Potem standard – lista rzeczy do zrobienia: idealnie, dużo małych rzeczy do dłubania i pełen serwis.
W sumie wyszło 6500 km i 27 godzin na promach – czyli akurat!