Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22.10.2024, 21:33   #50
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 365
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 2 dni 1 godz 49 min 41 s
Domyślnie

Dzień 15, sobota 30 lipca, 90km, Shahdad

Dzwonek budzika. Jest godzina piąta. Wyjeżdżamy przed świtem, żeby zdążyć zobaczyć wschód słońca na pustyni. Na dworze ciemno i ciepło - 37 stopni. Utrzymuję żwawe tempo, żeby przed świtem zdążyć dojechać do kalutów. Niebo jednak zachmurzone i nie jest nam dane zobaczyć wschodu słońca. To nic. Urzekła nas pustynia Lut w tym wydaniu! Jest pięknie.


378.jpg


379.jpg


380.jpg


384.jpg


Najciekawsze jest to, że pustynia tutaj, to coś w rodzaju gliny. Z jednej strony niby jest twarda , ale zapada się trochę pod naszym ciężarem.
Same kaluty, które wyglądają niczym kamienne ostańce, w istocie są… także gliną. Trwają chyba tylko dlatego, że są na pustyni, gdzie prawie nie pada. Obawiam się, że kilka solidnych deszczy i rozpłynęłyby się po okolicy. Ta ziemia – glina jest słona. Co chwila widoczne są wykwity solne: miejscami wygląda to jak dobrze znany nam szron.

Konsystencja pustyni zachęca mnie do zjechania z asfaltu. Jedzie się w sumie dobrze, choć czuć, że motocykl trochę się zapada – jakby w piasku. Dopóki jadę, jest ok.


381.jpg


382.jpg


GS- owi należy się także zdjęcie w tak pięknej scenerii. Zasłużył na to - w końcu to on nas tutaj dowiózł
Ledwo go widać z tej perspektywy.


383.jpg


385.jpg


O ile wjazd nie był trudny, to wyjazd prosty nie jest. Próba ruszenia nie powiodła się wcale. Tylne koło obraca się, zaś przednie pięknie zapada. Na nic nie zdaje się obciążenie tyłu. Za długo nie próbuję, bo jak się zakopiemy, będzie dobra zabawa. Złażę z motocykla, Ania go pcha, a ja pomagam silnikowi W ten sposób się udało ruszyć, potem szybko wskakuję na podnóżek i poszło!


386.jpg


388.jpg


389.jpg


Ledwo żywi wracamy do oazy. Po drodze kupujemy warzywa i owoce, w tym – oczywiście – mango! Te owoce są tak pyszne w Iranie, że wszędzie na nie polujemy.
Wstępujemy jeszcze do małego meczeciku z niebieską kopułą. Jest 10 rano i poza panem, który zamiata dziedziniec miotłą z liści palmowych nie ma żywego ducha.


390.jpg


391.jpg


392.jpg


Ponieważ są odrębne wejścia dla kobiet i mężczyzn, musimy się rozdzielić.
W meczecie chłopy siedzą i grają w jakąś grę. Są tak zaaferowani, że prawie nie zauważają, że wszedłem do środka.

W środku dużo luster, zaś na środku, za kratą „miejsce święte”, na kształt grobowca. Na nim leżą słodycze, cukierki oraz pieniądze. Jedna z kobiet całuje kraty, głaszcze je i płacze. Powinnam wchodząc tu przywdziać mój ulubiony czadorek, czego oczywiście nie zrobiłam, ale na szczęście nikt nie zwraca na mnie uwagi.


393.jpg


394.jpg


W oazie zaczyna się normalne życie.


395.jpg


396.jpg


Oprócz Saipy i Zamyada dostrzegamy znaną nam wszystkim markę motocykla


397.jpg


Jemy śniadanie, potem trzeba uprać parę rzeczy. Koło południa pokonuje nas upał, więc cóż robić? Kładziemy się spać. Pełne lenistwo. Po przebudzeniu „zmuszeni” jesteśmy zjeść obiad serwowany przez Mustafę, a potem lenistwa ciąg dalszy. Moczymy nogi w foggarze – woda wydaje się zimna, lecz to na pewno złudzenie. Temperatura powietrza to 44 – 46 stopni, więc woda raczej nie ma 20
Mustafa zabiera nas parę domów dalej – do ruin starego młyna, który ponoć ma około 400 lat. Fajny budynek – można zejść do podziemi, gdzie zachowały się żarna i miejsce dla koni. Pozostały fragmenty mechanizmu wprawiającego ów młyn w ruch za pomocą przepływającej tędy kiedyś wody z foggary. Pełno tu nietoperzy: są piękne, latają bezgłośnie i mają delikatne, trochę przezroczyste skrzydła. Potem idziemy do niedaleko położonej cysterny na wodę. Obecnie da się wejść do położonego pod ziemią zbiornika, zbudowanego z cegieł. Ponoć do zaprawy dodawano wielbłądziego mleka, aby uzyskać szczelność. Obok zbiornika dwie wieże wiatrowe, które schładzały wodę oraz zapewniały odpowiednią cyrkulację powietrza, powodującą, że ciecz była długo świeża.


398.jpg


Rozliczamy się z Mustafą, bo jutro chcemy wyjechać wcześnie. Wcześniej ustalona cena za jedzenie wzrosła, bo doliczył coś tam i coś tam. Ale nie ma co się czepiać – chłopak poświęcił nam swój czas i ogólnie było super. Siedzimy i moczymy nogi w rzeczce – jest to jedna z przyjemniejszych rzeczy jakie mogły nas spotkać. Nie do pomyślenia, jaką frajdę można zrobić sobie tak z pozoru prozaiczną czynnością. Mustafa mówi, że też chciałby podróżować, ale w jego przypadku jest to prawie niemożliwe.
Po podwórku coś przebiega z ogromną prędkością, co pokazuje nam Mustafa. Myśleliśmy, że to skorpion, lecz był to jedynie ogromny pająk. Ich pojawienie się zwiastuje burzę piaskową. Zawsze chowają się do domów czy innych bezpiecznych miejsc, żeby nie zostać zasypanym przez żywioł. Dowiadujemy się niezbyt dobrych wieści: droga, którą chcemy przejechać jutro przez pustynię Lut jest nieprzejezdna – zniszczyły ją… opady. Na potwierdzenie Mustafa pokazuje nam film z 2019 r., gdy na pustyni na skutek opadów powstały piękne, szmaragdowe jeziora. Trudno… I tak zaryzykujemy

Tego dnia pokonaliśmy 90 kilometrów.
Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem