Na początku dalekiego jeżdzenia też miałem takie dylematy. A teraz to olewam:-). Problem=przygoda:-). W 2017 koło Ruszan przy wjezdzie do Doliny Bartangu w Pamirze spotkaliśmy 2 kolesi z PL na duzych Gsach. Jednemu z z nich rozpadł się wieloklin w kardanie. Kolega zaciągnąl go do wioski, a tam magik wystrugał mu wieloklin ze starej tarczy hamulcowej i wspawał w kardan. Jak ich spotkaliśmy to przejechali juz 600 km od tej naprawy. Od tamtej pory nie stresuję się motorkiem i skupiam się na poznawanych ludziach i miejscach - to jest dla mnie esencja wypraw. Szukanie swietego graala to czas, stres i pieniądze- a zycie ucieka. Mam nadzieję, że pomogłem:-)
pozdrawiam trolik
|