Kirgizi (Kazachowie, Nogaje, Karakałpacy, itd., ba! nawet Tatarzy) mają kilkadziesiąt zgłosek (w tym wiele gardłowo-nosowych), których my, Europejczycy nie jesteśmy w stanie wymówić. Kilkadziesiąt, więcej niż 50. My tu w Europie mamy wszystkich około trzydziestu. Tak-że-tak.
Z tymi "WSZYSTKIMI" chyba bym się tak nie zapędzał. Archiwa rosyjskie nie są do końca otwarte. J.Toepliz-Morozowska akurat jest dość łatwo dostępna, ale nie podpierałbym się jej wiedzą na ten temat (była swego rodzaju "instagramerką" swoich czasów).
Jeśli chodzi o "zarzut", że adresuję do Ciebie, to owszem - rozmawiam z Tobą, więc do Ciebie muszę się odnosić (swoją drogą: obrażasz się o fraszki?) Nie przekopałem wszystkich archiwów jak Ty (sarkazm żartobliwy), ale raczej mało jest miejsc na świecie, gdzie nie stanęła ludzka stopa. Badachszan z pewnością do takich nie należy. Skoro ja (który w Azji byłem raptem kilkanaście razy) potrafię rozpoznać taki "koniec świata" jak wspomniałeś wyżej, to co dopiero ktoś, kto spędza w tych górach sporo więcej czasu (np. wspomniany wyżej przeze mnie rosyjski geolog). Tam naprawdę kręci się dużo ludzi - może nie jest to Rzym, ale Tadżykistan odwiedziło w tamtym roku prawie półtora miliona turystów. To kilka razy więcej niż ilość mieszkańców Badachszanu (owszem, nie wszyscy wjeżdżają w Pamir). Z nich choćby promil zgłębiał te obszary dokładniej, to już daje jakieś półtora tysiąca osób. A to tylko jeden rok.
Bród na rzece Kingob przez te ostatnie 100 lat z grubym okładem z pewnością się zmienił, weź to pod uwagę. Nie sądzę, żebyś go odnalazł w tej samej postaci.
Nie jest moim celem udowadnianie niczego, ale muszę Cię zmartwić - do Wielkiego Pamiru wjeżdżają całe wycieczki (na motocyklach, rowerach, samochodami), żądne wrzucenia na Instagrama czy FB fotek znad Zorkułu (permit można łatwo uzyskać w Chorogu). Kilka lat temu (już po C-19) mignęła mi gdzieś w sieci (flicker?) relacja z podejścia pod Akbaj Sytargi (niestety nie mogę teraz jej znaleźć). Przełęczy do Wanczu nie przeszli (była to para ok.40-latków, gdzieś z krajów Beneluksu? Francji? Hiszpanii? nie pamiętam, w każdym razie nie z kraju angielsko- czy niemieckojęzycznego), ale dolinę Bachud przeszli praktycznie całą włącznie z wędrówką po lodowcu. Inna sprawa, że zwiedzanie Pamiru staje się horendalnie drogie. Za dniówkę w Parku pobierana jest obecnie opłata ok. 10 dolarów (100 somoni), a strażników sporo. Więc krótki tygodniowy treking to 70 dolarów.
A czy ktoś widział Marksa i Engelsa z afgańskiego brzegu? Sądzę, że nawet ktoś z FAT - np. przewijający sie tu niejaki Sambor. Spytaj go, Wachan to w końcu nie jest tak dziki zakątek, skoro nawet autobus zatargali do Małego Pamiru, żeby zrobić z niego szpital. Inna sprawa, że nie wypaliło i teraz rozkradziony ze szprzętu rdzewieje. Ot, mądrości Zachodu na siłę chcącego uszczęśliwiać miejscowych.
Łuknicki?
Tak. Poza tym Siemionow, Czerepow, Murzajew, Kunin, Kałużyński, Jacenko, Grum-Grzymajło, Muszkietow, Ranow, Hedin, Siewiercow, Krist, Kisch, Krylenko, Potapow, Rudnicki, Rohoziński, Walichanow, Capisani, Brophy, Sarianili, Brentjes, Rozwadowski, Gawęcki, Pstrusińska, Biełkiewicz, Olufsen i wielu innych, mam kilka półek takich autorów. Wsród nich wspomniany przez Ciebie Grąbczewski (w tym również pozycje niedostępne na polskim rynku, a wydane w Rosji w niskich nakładach). Oraz również wspomniany wyżej Jerofiejew, łatwo dostępny zresztą.
Czytać, czytać, czytać...