ciąg dalszy relacji:
1685 KM – U STÓP IGUAZU
WIECZORKIEM DOJECHALIŚMY DO WODOSPADÓW IGUAZU.
Drogę mieliśmy dobrą, ale nie bez przygód.
O nie! Na trasie skończyła się przednia opona Maćka.
Musieliśmy więc szukać nowej i dokonać wymiany.
Na szczęście udało się.
Pod koniec dnia otrzymaliśmy niewesołą informację od grupy południowej, że jeden z naszych kolegów miał wywrotkę…
Wpadł do rowu, rozwalił motor i sam niestety również trochę się poobijał. Obecnie jest w szpitalu na obserwacji, a reszta chłopaków usiłuje zreanimować motor.
1725 KM – WODOSPADY IGUAZU,
BRAZYLIA I WJAZD DO PRAGWAJU
Wstaliśmy wcześniej żeby mieć więcej czasu na oglądanie Parku Narodowego Iguazu. Nasze plany pokrzyżowała pogoda – iście tropikalna ulewa, jednak i tak już ok. godz. 10 byliśmy w parku, deszcz ustał a słońce ponownie dawało się we znaki.
Na zwiedzanie parku przewiduje się 3 dni. My nie mieliśmy tyle czasu.
Udało nam się jednak zrobić ponad 7 km spacer po lesie tropikalnym oraz obejrzeć największy wodospad – Garganta del Diablo (Gardło Diabła), który ma wysokość 72 m, wyższą niż Niagara. To naprawdę robi wrażenie.
Ładne zdjęcia pod adresem:
http://obiezyswiat.org/index.php?gallery=106
Lekko wyczerpani spacerami (temperatura 40 stopni w cieniu wilgotność bliska 100%) ruszyliśmy w dalszą drogę.
Wjechaliśmy do Brazylii. Pierwsze odczucie to że jest się w Europie. Bardzo odbiega ten kraj od pozostałych z tego rejonu.
Udało nam się jeszcze przekroczyć granicę z Paragwajem. Tutaj wszystko wróciło do normy – 3 świat.
Najbliższe dni będą dla nas chyba największym wyzwaniem terenowym

? Czeka na nas najtrudniejsza trasa regionu. Przewodnik mówi że w porze suchej autobus jedzie tam 28 godz. kiedy pada kilka razy dłużej- a własnie pada
Dobiegły nas nieststy niezbyt dobre wieści od grupy południowej. Nasz kolega Tomek został jednak dłużej w szpitalu. Reszta popędziła dalej. Może ich dogoni…
2353 KM – DROGA TRANSCHACO
PARAGWAJ-BOLIWIA
Wreszcie udało nam się znaleźć stację benzynową
i po raz pierwszy od dawna zasięg GSM. Wczoraj dotarliśmy do stolicy leżącej w centrum Paragwaju
- Asuncion. Dość długo szukaliśmy miejsca na nocleg,
w końcu ok. północy udało się.
Stolica, jak to stolica – bieda, żebracy,
handel i gastronomia w podłych warunkach…
Ponadto komplety brak jakichkolwiek drogowskazów. Jeśli idzie o przestrzeganie przepisów to nikt sobie tym głowy nie zawraca . Nawet zastanawialiśmy się, czy jakieś przepisy tam obowiązują, ale ten problem rozwiązali policjanci. Okazało się, że jednak jakieś przepisy obowiązują. Kazali nam kupić kamizelki odblaskowe, bo, zgodnie z przepisami, trzeba w nich jeździć od 18 do 6 rano .
Dobrze że w końcu znaleźliśmy stację benzynową, ponieważ ostatnio kupowaliśmy paliwo w butelkach po Coli od miejscowych wieśniaków.
Koszmarny upał, choć w nocy troszkę się ochładza. Temperatura “spada” do 38 st. C gdzieś w okolicach 24-tej
Jazda w ciuchach motocyklowych absolutnie nie wchodzi w grę.
Właśnie skończyły nam się mapy w GPS-ach i teraz suniemy na czuja. Całkowity brak drogowskazów, o którym pisałem wyżej, nie ułatwia nam zadania, oj nie ułatwia .
3050 KM – BOLIWIA I BRAK WSZYSTKIEGO
OSTATNIE KILKASET KILOMETRÓW TO KOMPLETNE BEZDROŻA.
Ostatnie ok. 400 km brak stacji benzynowej, sklepów, brak wszystkiego.
Jesteśmy w Boliwii, a tu nie wiedzą, co to takiego internet, więc o fotkach jak na razie nie macie co marzyć
Na dodatek zaczęły się łapówki…
Łapówki i kontrole. Trudno znaleźć miejsce na nocleg, bo strefa przygraniczna nieustannie patrolowana. Nawet w nocy się szwendają…
Odprawa paszportowa jakieś 200 km przed granicą Boliwii, a w Boliwii 80 km za granicą! Ledwo trafiliśmy jadąc zapylonymi w pień bezdrożami.
Noclegu szukaliśmy już po ciemku, w krzakach. Noc nie upłynęła zbyt spokojnie – cały czas jakieś stwory buszowały wokół namiotu.
Rano Maciej łapie laczka i po łataniu gumy w morderczym upale wreszcie ruszamy. Kilka km od miejsca naszego noclegu miejscowi wyprawiają skórę geparda, albo innego kotka… Ciekawe czy to ten, który nas budził?
W BOLIWII OBOWIĄZUJE HASŁO DLA KIEROWCÓW: PIJ NIE WIĘCEJ NIŻ DWA PIWA!
Teraz pomykamy przez góry w kierunku Solar de Uiuni.
polecam artykuł o Boliwii:
http://www.polskatimes.pl/magazyn/18...tml#material_1
