Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28.01.2010, 18:31   #136
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,896
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 50 min 59 s
Domyślnie

DZIEN 7

Dla takich dni warto jechac gdziekolwiek.W planie bylo zwiedzenie polnocnej czesci wyspy.Niestety rano wszystko wygladalo inaczej niz fajnie.Najpierw trzeba bylo wstac i jak najszybciej uciec z miejsca noclegu.Wcale nie bylo to latwe.Dlatego dalismy sobie spokoj z poranna toaleta,czy sniadaniem.Nic takiego nie przyszlo nam nawet do glowy.Zajeci ciaglym odganianiem od siebie latajacych natretow,pakowalismy sie w podskokach i nawet nie zauwazylismy,ze wstalismy zbyt wczesnie.Z Dominikiem umowilismy sie o 9.00.Jednak jak na zlosc wszystkie zegarki pokazywaly godz. 7.00.No coz...w nogi!.W umowionym miejscu nie bylo Dominika.Mialem cicha nadzieje,ze akurat dzisiaj bedzie nadgorliwy,ale widocznie przecenilem go.Coz.poltorej godz. czasu.Rzucilem propozycje,zebysmy pojechali na pobliskie Namafjall.Jest to aktywny termo-cos-tam obszar,ktory obfituje w roznego rodzaju gejzery,blotne fontanny,czy gotujace sie cos tam.Caly obszar ma ostry zapach siarki i niektorym moze nie przypasc do gustu.Osobiscie uwazam,ze jest to bardzo ciekawe miejsce i warto poswiecic mu troche wiecej czasu.Mam na mysli,wziasc plecak i pochodzic po pobliskich zboczach gor.Jednak my z racji naszego ubioru,ograniczylismy sie do przechadzek miedzy bulgoczacymi i gotujacymi sie kopcami.



Mielismy jeszcze sporo czasu do umowionej godz i postanowilismy zjesc cos i wreszcie napic sie kawy,bo bez niej ani rusz.Dominik mial do nas dojechac.Po drugiej stronie gory byl akurat pasujacy nam parking,ze wspanialym widokiem na jezioro Myvatn.



Akurat konczylismy kawe,jak na horyzoncie pojawil sie Dominik.Wlasciwie tego dnia mielismy rozstac sie z Piotrkiem i Ania.Jednak po malej korekcie naszej trasy,stwierdzilismy,ze mozemy tego dnia jeszcze pojechac razem.Od jeziora skrecilismy na polnoc na droge nr 87 w kierunku Husavik.Mmmmmm!Wspaniala droga z niesamowitymi widokami.Ogolnie ta czesc wyspy jest wspaniala.Bardzo sucha i taka ksiezycowa.









Pogoda dopisywala i chcialo sie jechac.Po zatankowaniu i najedzeniu sie w Husavik pogonilismy wzdluz wybrzeza droga 85.Widoki byly piekne i bylo naprawde cieplo.Zajrzelismy takze do wypietrzonego w wyniku trzesienia ziemi kanionu Asbyrgi.I tam okazalo sie,ze moj fotoaparat nie chce wspolpracowac.Tak wiec zostalem skazany na krecenie filmu i aparaty moich towarzyszy.Kierujac sie dalej droga 85 w kierunku polnocnym,zblizalismy sie do najbardziej polnocnych zakatkow wyspy.Droga 85 jest na nowo wyasfaltowana.Jeszcze w 2007 wlasnie tutaj musialem skapitulowac i zawrocic.Wszystko bylo w przebudowie,lal deszcz i wialo niemilosiernie.Dlatego teraz tym bardziej rozkoszowalem sie rowniutkim asfaltem,pieknymi widokami i sloneczna pogoda.Dojezdzajac do Melrakkasletta,skonczyl sie asfalt i zaszal rowniutki szeroki szuter.Gladziutki jak stol,zachecal do podgonienia tempa.Wlasciwie to szkoda,ze tras szutrowych z roku na rok ubywa.Ale coz,moze to i lepiej.Za kilkanascie lat pojade tam kemperem i przynajmniej bede mial gwarancje,ze wszedzie dojade,hihi...W koncu dojechalismy do polnocnego czubka wyspy.Wszystko bylo tu inne.Plaza,a raczej brzeg oceanu nie byl wulkaniczny,a kamienisty,niebo bylo jakies takie bardziej niebieskie,woda bardziej mokra.Wszystko odczuwalo sie bardziej.Jednak niespodziewanie zaczelismy byc atakowani przez gniezdzace sie tu ptactwo.Nie pozostalo wiec nic innego jak wsiadac na motocykle i jechac dalej.Droga 85 nie zawiodla nas do konca.Pieknie wila sie raz w lewo,raz w prawo,w gore i dol.Po drodze mijalismy biedne osady,w niczym nie przypominajace bogatych rejonow Reykiaviku.Zatrzymalismy sie przy wiezdzie na droge nr 867 zwana takze Öxarfjardarheidi.Tak wiem,troche trudno to przeczytac,ale napisac jeszcze trudniej.Ustalilsmy,ze spotkamy sie na jej koncu,wiec kazdy mogl jechac swoim tempem.Pierwsi pojechali nowozency.Pozniej my.Byla to fantastyczna szutrowo-gorska trasa,obfitujaca w roznego rodzajau atrakcje.A to sypkie platy piachu,kaluze,wieksze kamienie na serpentynach.Rewelacyjne 40 km.Po krotkim czasie gonilem juz tylko oblok unoszacy sie za Dominikiem, a Piotrek za mna.Lecielismy na leb na szyje.Bylo tu wiecej z rajdu niz z urlopowej przejazdzki i zwiedzania.W koncu przy dojezdzie do drogi 85 wszyscy cali i zdrowi znowu sie spotkalismy.Kazdy usmiechniety mial cos do opowiedzenia.Na koniec dnia zostawilismy sobie,jak dla mnie atrakcje nr1,wodospad Dettifoss.Wiodla do niego jak dla mnie kultowa szutrowa 864.Juz przed dwoma laty mialem okazje przejechac ja dwukrotnie,z polnocy na poludnie i spowrotem.Raz w pieknym sloncu,drugim raz zawrociwszy z drogi 85 w okropnym deszczu i huraganowym wietrze.Tu mozna naprawde pojechac.Szkoda,ze Dominik szybko odpadl z tego szalenstwa,pomagajac jakims turystom w zmianie przebitej opony.Nie pozostalo nic innego,jak nie ogladac sie na Piotrka i Anie i gnac ile sie da.Slonce,pusta trasa i siwy dym w lusterkach,to droga do Dettifossa.Sam wodospad jak zwykle nie zawiodl.Jest to 40-metrowej wysokosci kolos,ciagnacy sie przez ponad 100m.Spada nim kazdej sekundy 500metrow szesciennych wody i dlatego uznawany jest za najpotezniejszy wodospad Europy.



Kanion w ktorym sie miesci jest rownie niesamowity.Miejsce ktore koniecznie trzeba zobaczyc.



Mysle,ze nikt nie byl rozczarowany przyjezdzajac tu.Jednak bylo juz dosc pozno i zaczelismy rozgladac sie za miejscem na biwak.W sumie wszedzie bylo nieziemsko i fajnie.W koncu decyzja padla na przeplywajaca w poblizu rzeke.Na jej brzegu rozbilismy nasze namioty.mial byc to ostatni wieczor w towarzystwie Piotrka i Ani.Nastepnego dnia mieli sie od nas odlaczyc i kontanuowac swoja podroz poslubna w kierunku Fiordow Zachodnich.Z tej okazji,kazdy mial przygotowane,kupione wczesniej piwa.Oczywiscie baraniny tez nie zabraklo.Caly dzien byl bardzo udany.Przede wszystkim pogoda nas nie zawiodla.Nic nikomu sie nie stalo.Motocykle nadal spisywaly sie wzorowo.

Ostatnio edytowane przez myku : 28.01.2010 o 18:42
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem