Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29.01.2010, 18:03   #137
myku
 
myku's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Germany
Posty: 5,896
Motocykl: CRF1000D+Cegla+Czelendz
myku will become famous soon enough
Online: 4 miesiące 1 tydzień 5 dni 17 godz 51 min 23 s
Domyślnie

DZIEN 8

Rano wiedzielismy,ze ten dzien bedzie troche inaczej wygladal,niz wszystkie poprzednie.Wreszcie mielismy zotac z Dominikiem we dwojke.Po sniadaniu i szybkim dojezdzie do Mywatn,rozstalismy sie z nowozencami.



Ruszylismy na podboj interioru.Mielismy go polknac.Plan byl taki,zeby dojechac do wulkanu Askja,z mala tylko roznica.Nie mielismy w planie jechac tam droga 88 od polnocy ani najciezsza z islandzkich drog 910.Zamierzalismy dostac sie tam malutka drozka wychodzaca z poludnia jeziora Myvatn i biegnacej na poludnie,mijajac po drodze sliczna gore Sellandafjall.Droga ta nie miala zadnego oznaczenia i dokladnie tak wygladala.Nawierzchnia wygladala przeroznie.Czasami byly to dwa wyjezdzone slady na szutrze.Innym razem byl to juz piach,zeby za wzniesieniem zamienic sie w bloto.Kilka drobnych rzeczek tez nie moglo zabraknac.Pomimo wielu staran nie moglem za nic trzymac tempa Dominika.Ale tez nie o to tu chodzilo.Trasa byla pardzo ladna,jednak moja 990-tka byla troche za ciezka na takie frykasy.W pewnym momencie wjechalismy na pola lawy.Poczatkowo,sprawialo nam to przyjemnosc,jednak pomalu slad sie rozmywal i niebardzo wiadomo bylo w ktorym kierunku jechac.Po pewnym czasie znalezlismy sie na ogromnych,rozciagajacych sie po horyzont polaciach lawy,gdzie o jakiejkolwiek drodze nie bylo juz mowy.Jedynym punktem orientacyjnym byla nasza gora Sellandafjall.Jedynie ona swiadczyla,ze ciagle jestesmy na Islandii,ba na Ziemi.Jezdzilem juz przez rozne pola lawy,ale ten krajobraz nie przypominal nawet ksiezycowego.Przypominal bardziej zamarznieta Venus.



Na nie dosc zlego znalezlismy sie w miejscu,gdzie jak twierdze zaczynala sie pogoda na Islandii.Wokol wisialy ciemne chmury,z ktorych schodzily mgliste sciany.Prawdopodobnie deszczowe.Jednak rozchodzily sie one we wszystkie kierunki.Pytaniem bylo kiedy dopadna nas.Po dluzszej dyskusji co robimy stwierdzilismy,ze niebardzo jest sens pchac sie dalej.Jak slusznie Dominik stwierdzil,jazda w takim terenie po moktej i sliskiej skale mogla sie bardzo nieszczesliwie skonczyc.A byl to dopiero dojazd do 910,na ktorej przeciez czekaly nas dosyc trudne brody.A tu padalo na okolo.Na nasze nieszczescie byl to nasz przedostatni dzien na wyspie.Dlatego jezeli by sie cos stalo,wypadek,awaria motocykla,czy jeszcze cos gorszego,nie mieli bysmy jak zdazyc na prom.Oczywiscie zasiego telefonicznego tez nie bylo.



Decyzja zapadla i przyszlo nam wracac.Tylko w ktorym kierunkuNa mapie i nawigacji widzielismy chatke ratownicza,ktora miala byc gdzies miedzy nami a trasa Sprengisandur.Po jakims czasie jadac na czuja trafilismy do niej.Byla oczywiscie pusta i w idealnym stanie.Widac zadko ktos tu zagladal.Wspaniale przygotowana i wyposarzona we wszystko co potrzebne zblakanym duszom.W zeszycie gosci zrobilismy wpis pod data 16.06 2009,tak mi sie wydaje.Tym ktorzy tam dotra i.Droga od tej chatki do F26 byla juz znacznie lepsza.W koncu wyjechalismy na 843,a potem 844 jadac rownolegle do Sprengisandur.Piekny,szybki szuter,ktory lagodzil rozczarowanie i smak porazki.Dojechalismy nia do 1-nki i wodospadu Godafoss,gdzie zrobilismy sobie przerwe na kawe i ochloniecie po calym dniu.Bylo juz kolo 19.00 i niebardzo mielismy pomysl na reszte dnia.Mialo przeciez wszystko wygladac inaczej.Najlepszym rozwiazaniem byla goraca kapiel i odprezenie sie.Dlatego zawitalismy ponownie na gorace zrodla,gdzie kilka dni wczesniej juz bylismy.Spedzilismy tam bite dwie godziny i naprawde wlasnie tego potrzebowalismy.Nocowalismy ponownie nad Myvatn.

Ostatnio edytowane przez myku : 29.01.2010 o 19:10
myku jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem