Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07.04.2011, 09:46   #1
felkowski
 
felkowski's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,482
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
felkowski jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 19 godz 27 min 40 s
Domyślnie lek na całe zło

Kurde są takie chwile w życiu, że coś trzeba zrobić. Sęk w tym, że zazwyczaj ci których to dotyczy dowiadują się o tym na końcu. Zenek nigdy nie był ideałem. Jak każdy miał swoje wady. No ale, kto ich nie ma. Właściwie to chyba można takie wszystkowiedzące najlepiej, nieomylne i zawsze mające racje sztuki policzyć na palcach jednej ręki. Z pewnością taką bez Vat była żona Zenka. A Zenek cóż, nie z roli czy silnej woli, ale z tego co go boli. Miał słaby okres w życiu, ale kto ich nie ma. Każdemu może się zdarzyć. Wprawdzie lubił robić to co lubi i odwrotnie, ale napięcia związane z życiem coraz częściej dawały mu się we znaki. Niby nic wielkiego, kto tego nie miał, niech pierwszy rzuci kamień. O ja pierdziu, aż tylu was jest ? Dobra, cofam propozycję. Nie było tematu. Wracając do Zenka. Trafiło mu się kilka zonków pod rząd. Ale co tam. Normalka. Komu się nie zdarza. Nie było tematu z kamieniem….

Niestety kilka tematów nakładających się na siebie potrafi zachwiać prawie każdym. Nie było mowy o wsparciu w domu. Na tą jedną małą rzecz, nie mógł już liczyć od dawna. Taki lajf. A co. No to wsparcia szukał gdzie indziej. Nie był on może typem hulaki, ani nawet duszą towarzystwa. Więc ta linia, nie miała wielkich szans powodzenia. Z alkoholem też słabo mu szło. Po dwóch drynach najnormalniej w świecie zasypiał i tyle go było. Z babkami na boku też jakoś nie tak.
Ale było coś co go kręciło od zawsze. Jeszcze szczawiem będąc ujeżdżał po lasach różnej maści z grubsza jednoślady. Z grubsza – gdyż większość z nich było demobilem po mniejszych lub większych przejściach. Nazwa jednoślad była tych przypadkach mocno umowną jednostką. No cóż, Zenek jako małolat przejawiał smykałkę do improwizacji. O szczegóły i detal nie dbał przesadnie. Wiele z ówczesnych konstrukcji zasługiwało na nazwę mocno umowną – prawie jednoślad. Ale co zrobić takie czasy. Dzisiaj są klocki lego. Zenek ich nie miał. Były takie czasy, że lego można było kupić tylko w Pewexie. I choć dziś wielu to nic nie mówi, to były kiedyś takie sklepy gdzie nie każdy mógł sobie coś kupić.

No ale wróćmy do współczesności. Po kilku latach przerwy wrócił do zabawy. Polatał tu i tam, uciekając z domu przed coraz bardziej ostrymi zębami połówki. O zgrozo w swej nieodpowiedzialności udawało mu się zrobić nawet ze cztery wyjazdy w roku. W sensie, że nie po miesiącu, ale takie na łikiend i troszkę. Max tydzień. Taki lajf .O dwóch tygodniach wolnego mógł sobie co najwyżej pomarzyć. I tak uciekał; pożyć i pooddychać, raz na jakiś czas. Z obserwacji innych zauważył, że jak ktoś ma doła, to idzie se coś kupić. A to kolie z brylantów, a to futro z norek, wycieczkę na Karaiby czy choćby złoty zegarek od Cartiera. Jakoś Zenka ani futra ani brylanty nie bardzo kręciły. Na Karaiby ciężko dojechać moturem. Zwłaszcza jak się ma na to tydzień. Zegarka nie miał żadnego, bo się nie znał, to na plaster mu taki skromny od Cartiera. Na cholewkę komu taki szpej? Jak się ma doła jak lej bo bombie, to jak wrzucisz w niego taki zegarek, to go nawet widać nie będzie. Zenkowi stosownie do wielkości doła potrzeba było coś nieco większego.

Zaczął łazić w poszukiwaniu tego czym dół dałoby się zasypać. Tak łaził bez sensu bo nie umiał znaleźć celu. Postanowił coś zrobić. Cokolwiek by to miało być, było mu to potrzebne. Pierwszym krokiem było sprzedanie będących solą w oku połówki motorów. Na pierwszy strzał poszły MZ. Tu nieocenionym stał się pewien serwis aukcyjny. Właściwie sprawa załatwiła się w tydzień – sama. Dalej trzeba było popracować. Afryka nie jedno przeszła i nie jedno widziała. Żal dupę orał jak górskie kamienie płytę pod silnikiem. Przyjechał jeden gostek z pomagierem. Oglądali cmokali i stękali ustalili cenę i pojechali. Wrócili dwa tygodnie później. Że to nie to, nie ma chemiii, że nie taka. A że kasa nie duża, oddał i znowu miał AT. Pewnego dnia i ona opuściła ostatecznie skład żelastwa Zenka. Idąc za ciosem raz za razem coś opuszczało go, aż garaż stał się zupełnie zbędny i pusty. Opuścił więc ten garaż i już miał się udać na wieczną tułaczkę w zaświaty, gdyby nie on. Ten wredny Judasz prześmiewca.

- W dupie miej to wszystko. Sprzedałeś złomy. Wreszcie motor se kup. – kusił Judasz
- Ale jaki ?
- Choć pojedziemy do Bartka. Coś się wybierze.
- A na cholere mi taki kasztan. Brzydze się elektroniką.
- Ty, ale zobacz, jakie bajery. Tu guziczek, tam guziczek i wszystko się samo rucha. Bajera pełną gębą.
- W życiu nie miałem czegoś takiego i nawet ogarnąć tych guzików nie dam rady.
- Czas na zmiany. W życiu trza iść do przodu. Ile się będziesz ślinił do kupy złomu. To już przeżytek.
- Ty, ale ile to kasy trza mieć? Z kąd Ci ja to wezne?
- Spoko, loko luz i sponton. Tu jest pan, co wszystko załatwi. Kredycik, leasing? Czego dusza zapragnie.
- Ja pierdziu – Myślał Zenek łażąc po sali wypełnionej po brzegi moturami. W żuciu nie miałem nowego sprzęta. Co ja z tym zrobię, gdzie postawię. Czym ja to będę czyścił i w ogóle. Przysiadł się to tu to tam. W końcu nie wytrzymał.
- Idź, że Pan w cholerę. Nie mam kasy i nic nie kupie. – Nie wytrzymał i próbował odganiać natarczywego sprzedawcę łażącego za nim krok w krok jak cień.
- Popatrzeć se przyszedłem przed zakupami w Biedronce. Tam taka promocja jest i można skuter wygrać. To se oglądam. – Nic nie pomagało. Pan nieustająco pokazywał coś nowego.
- W dupie mam to. Albo, se popatrzę, a Pan pójdziesz, albo ja pójdę?

No i poszedłem. Ale kropla atoli drąży skałę…Zacząłem się szwendać po tych cholernych sklepach. Że mnie kuwa podkusiło…..
__________________
felkowski
sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne
felkowski jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem