|
Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze. |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
|
04.01.2011, 14:28 | #1 |
Spotkanie Toyota Land Cruser dla fanów 4x4
Jakby ktos był zainteresowany to na żwirowni w mojej okolicy(nie którzy tam byli)jest z okazji WOSP impreza TLCOP - info na http://www.radziejowice.pl/
|
|
07.01.2011, 15:45 | #2 |
Znalazłem jeszcze dodatkowe info:
http://www.tlcpomaga.pl/TLC_Pomaga/TLC_Pomaga.html |
|
10.01.2011, 23:26 | #3 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Niby impreza nie forumowa, ani nawet nie motocyklowa, ale kurna chatka dziwnym zrządzeniem losu kilku naszych było. Jako moderkowi działu wypadało zobaczyć i kilka słów sprawozdania nakreślić dla pozostałych. Normalnie sobie pojechałem zobaczyć, a co mi tam. Atmosferka miła i miła. Jak przyjechałem to było już ognisko i trochę ludzi. Można było za pieniążki wrzucone do orkiestrowej puszeczki sobie cóś licytować z gadżetów na pamiątkę.
P1030038.jpg Potem jeszcze można było sobie licytować jeszcze rołdbuka i ruszyć na wyprawę lub wycieczkę. Jako żem leszcz albo lajkonik jak mawiam Miron, ruszamy na trasę wycieczkową. Wyprawowa zaliczała metrowy lub półtora metrowy (jak mawiali niektórzy) bród. Bez smarkla czy jak oni to tam nazywają nie ma co ruszać. No to tym bardziej ruszamy na trasę wycieczkową. No to rołdbuk w grabę, zapinam jedyne i winę. Wine, wine, wine a ja cały czas mam jedyne. Za to jak niemiłosiernie trzęsie. Wokół roztopy, lodowe kratery i dziórska przeokrótne. Ale co mi tam cicho być. Rołdbuk nie wymaga wielkiego wysiłku nawigacyjnego, ale za to trasa też nie. No i tak gonimy co koń wyskoczy. Zwłaszcza, że dość szybko doganiamy poprzedzającego nas pikusia i robi się jeszcze bardziej wyzywająco. ;-) Ryjemy polem jakimiś śniegowymi koleinami i tyłek lata nam na wszystkie strony. Właśnie prezentuje umysłowemu jak to się poruszamy pojazdem szynowym. - Normalnie widzisz, kiera jest tu zbyteczna – walę pełen skręt w lewo, a my walimy jak w mordę strzelił na wprost koleiną. - Widziała Pani mojego męża ? A tera walimy pełen skręt w prawo, he he – Nasz bolid posłusznie porusza się koleiną mimo walenia kierą to na prawo to na lewo. - Wisz, normalnie powinien w takich okazjach jechać wężykiem, wężykiem. Uważasz pan, wężykiem. A tu ni chu,chu – Jedyne co się dzieje to buja samochodem lekko w prawo i lekko w lewo w rytmie koleiny. Topniejący ciężki śnieg nie wypuszcza tak łatwo. Zwłaszcza, że nasz pojazd do drogowa pchła w porównaniu z poprzedzającym nas Hiluksem. Rozstaw osi mamy taki jak on rozstaw kół. Jakbym miał jakieś podjazdy to niczym kład wjechałbym kolesiowi na pakę i pewnie by tego nawet nie zauważył. Poruszamy się dalej koleiną bujając się na boki niczym tramwaj na lekko krzywych torach. Kręcenie kierownicą na podobieństwo kieratu to w prawo to w lewo wzbudza naszą wesołość. Do czasu gdy koła niespodziewanie pokonują koleinę. Stajemy w poprzek drogi. Trochę osłupiali ogarniamy sytuację. Tylne koła stoją w koleinie. Przód w polu buraków. I choć pod śniegiem buraków nie widać to wesołość się skończyła. Ruszam w przód. Ruszam w tył. Nic. Kręcimy kółkami stojąc w miejscu. No jest fajnie, nie ma co. Całe szczęście, że nikt nas nie widzi. Obciach jak stąd do Radomia. Chyba trzeba będzie wyjść i zapiąć przód ? Próba wyjścia kończy się natychmiastowym powrotem. Głośnym sykiem i piskiem na ustach witam śnieg we wnętrzu moich trampek. Kurde, kurde, kurde wiedziałem. Trzeba było kupić kalosze…kalosze, kalosze. Jedno może nas uratować. But, kuwa but. Daję, pełen pendzel. Wszystkie zaworki prostują się wyganiając wszystkie sześćdziesiąt kucy naszej dwudziesto paroletniej furmanki wprost do wydechu. Kółka pędzą jak wściekłe. Przepiłowały koleinę i jesteśmy normalnie w polu. Na szczęście udaje nam się wrócić jakoś na drogę i jedziemy grzeczniutko dalej na wprost. Żadnych własnych pomysłów. Wyjeżdżamy na bardziej uczęszczaną dróżkę. No, tu normalnie jest lodowisko. Ubity śnieg jest pokryty jeszcze warstwą roztopowej wody. Przy każdej próbie ruchu gazem strzałki obrotomierza i szybkościomierza chodzą równo. Przełożenie jeden do jednego. Normalnie wielka moc drzemie w tym sprzęcie. Jedyne co, to ten krajobraz za szybą wcale się tak nie przesuwa ;-0. Ale cicho być. Drzemy dalej nasze gumo filce. Pewnie nawet gdybyśmy mieli zimówki nie wiele by to zmieniło. Na jakimś zakręcie dopadamy gości z pikusia. Zatrzymali się na siurku czy jak? Łykamy Hiluksa lasem i jesteśmy plac do przodu. Normalnie mam pałer, mam pałer. Dalej jazda to istna nuda. Normalnie nic się nie dzieje. Dwa i pół kilometra do asfaltu i w prawo. Asfaltem tysiąc czterysta do lewego. - Patrzaj a ło, w tym domu Bąbel mieszka . - Normalnie tak się fajnie gada, że z nudów gubimy trasę. Razem z nami gubi ją Miron, który właśnie na tych asfaltach nas dogania. Później nawet przypiekani na ognisku będziem się trzymali, że tak chcieliśmy go wyprowadzić. Niestety on sam odnajduje się szybciej. My w między czasie znajdujemy fajny dom i chcemy już w nim zamieszkać. Ale ja wiedziałem że tak będzie i nie zabrałem śpiworków. P1030040.jpg
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
11.01.2011, 01:00 | #4 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Nie normalnie drzemy dalej, ale Mirelka, ten skurczybyk nie golony gdzieś nam zginął. Jak za nami jechał to git było. Chwila nieuwagi i już nam normalnie się zawinął. Już ja mu kiedyś kiełbaskę przywieze. Z chlebkiem. Niedoczekanie. No i tak prujemy sobie w najlepsze. Lasek łączka, lasek. Z boku stoją dwa Landkruzery. Czemu, kuwa oni z boku stoją. Jak droga na wprost jest? Na boku jest normalnie druga droga. Ta na wprost jakby cóś z koleinami była. A co mi tam. Walim koleinami. No to mamy dziada. Mierek wisi na brzuszku i przebiera nóżkami w powietrzu. Będzie chciał kiełbaski. Jak mu, kuwa kiełbaski dam. Niedoczekanie. - Heloł wujek, co jest czemu zator robisz ? - Nie no, Marek zara wycofa i mnie pociągnie. Na ramie wiszę. - Masz dziadu, za swoje. Uciec chciałeś, He he Marek cofa tą swoją ciężórawką. Mirek wyciąga kinetyka co go z nim za taśmę przehandlowałem. Normalnie nie mieściła mi się w bagażniku taksówki. Ale to wszystko wina mojego sąsiada. Mówił; - felek, linkę musisz mieć i podnośnik. Tylko takie mi kupił, że ani jedno ani drugie na raz w bagażniku mi się nie mieszczą. Podnośnik ani w górę ani w szerz w bagażniku się nie mieści. Trzeba siedzenie składać albo po skosie układać, żeby klapę do bagażnika zamknąć. Linka pół bagażnika zajmuje a gdzie kalosze włożę ? Normalnie światowy niby człowiek, a takie gafy wali. Jedna za drugą. W Carfurze nie dość, że za 23 złote są podnośniki to jeszcze hydrauliczne. Pod siedzenie bym włożył, a nie takie szyny jak do czołgu. No dobra jest Marek linkę mota. Dzieciarnia cała na pakę się ładuje. - Tato, tato linka się ubrudzi. Młody będzie kręcił kamerą. No i kręcił. Nic nie widać na filmie. Burta, niebo i podłoga na pace. Ale auta Mirona nie widać. Ani przez chwilę. P1030046.jpg Marek pociągnął Mirelke jakby sanki ciągnął na kuligu. Tera ja. Jedyna i nic. Przyssało się czy jak? Wsteczny. No z trudem ale jakoś rusza. Nie za wiele tego było. Coś z tyłu trzeszczy i jakby się łamało. Co u licha ? No jasne jak jechalim to w koleinach lód był. My jechaliśmy wierzchem. Teraz skruszyłem lód i stoję. Tym razem ani do przodu ani do tyłu. A oni już se pojechali. Koledzy. Ja już nie mam kolegów. Przód tył, przód tył. Po szóstym razie zaczynam się ruszać wprawdzie po centymetrze, ale coś już jest. Po trzydziestym siódmym razie ruszam już po pół metra. Teraz pora na męską decyzję. Zaciskam zęby i pełna rura. Koła skręcone ma maksa. Maszynownia daje całą na przód. Wyskakujemy z koleiny prosto w krzaki. Nie ma przeproś, gałęzie tną lakier. Z każdym sznytem serce krwawi. Ale albo piękny lakier albo mokre buty. Normalnie jakoś się udało. Idziemy do przodu. W końcu drogi gdzie nasza spotyka się z ta którą prują landki stoi Mirek i zwija linkę. Albo stanę w tej koleinie i zostanę, albo bokiem po lodzie. Jak wjeżdżam na lód słyszę jak trzaska. Żeby tylko nie było głęboko. Nie ma czasu na sentymenty, albo dojdę do brzegu zanim się wszystko zapadnie, albo zostanę na zawsze. Pełna rura. Normalnie enduro nie pęka. Nie dość, że potarłem do brzegu to jeszcze łyknąłem Mirona. Mam pałer, mam pałer. Dalej to już bułka z masłem. Nawet poznaję okolice. Tak się zachwyciłem znajomością okolicy, że znowu trochę nie tak pojechaliśmy. Za nami wali gostek Landkruzem. On chyba jak my nawet nie zagląda do rołdbuka. Jedzie wpatrzony w nasz zadupek. No to musimy zrobić nawrotkę. O ile my naszą pchłą robimy to na raz bez wahania, gość musi zrobić to samo tylko na cztery razy. Odnajdujemy właściwą drogę. Jedziemy kawałek lasem i mamy wyjechać na asfalt – w miejscu gdzie przed chwilą zawracaliśmy. O nie, to jest normalnie nie do przyjęcia. Jako, że jesteśmy prawie na miejscu postanawiam olać rołdbuka i przycinam lasem na azymut.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
11.01.2011, 01:46 | #5 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Grabina Radziwiłłowska
Posty: 125
Motocykl: RD07b
Przebieg: 38Kkm
Online: 1 miesiąc 3 dni 19 godz 4 min 41 s
|
co wy tu obywatelu feleh p...dolicie żeście lajonik, jak ja widzę chyba Mteki i podniesioną budę? ha?
bałem się tam nissanem między tujoty pchać a można było. |
11.01.2011, 09:34 | #6 |
a żeśmy z Felkiem sie nie spotkali - ta ruina z cegieł na fotce u Felka to stary młyn nie dalejo mojej chałupy.
Ja też postanowiłem Afri przewietrzyć - tylko jedna gleba prawie parkingowa - sorki Jarek - bez start. Moje fotki: http://picasaweb.google.com/babel1969/20110109# |
|
11.01.2011, 11:41 | #7 |
Common Rejli
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,736
Motocykl: R650GS Adventure & LC6 750 Adventure
Przebieg: dupa
Online: 1 miesiąc 3 tygodni 1 dzień 5 godz 39 min 17 s
|
A co Ty Babel w końcu masz ?
__________________
BRW 1991 I tak wszyscy skończymy na mineralnym. | Powroty są do dupy. | Trzy furie afrykańskie: pompa, moduł, regulator. Czy jakoś tak... | Pieprzyć owiewki . I stelaże. NIE SPRZEDAM! |
11.01.2011, 12:39 | #8 |
Administrator
|
Zdradził Afrykę , no i własnie co teraz........ ?
__________________
AT03 |
11.01.2011, 17:47 | #9 |
O Afri dbam aby się nie zastała zanim nowy właściciel przybędzie po nią.
Po raz kolejny przekonałem się że lata malinowo - choć po śliskim to raczej ciężko (tzn ciężko sie podnosi - wielkie dzięki dla Pana z Vitary który się zatrzymał i pomógł ) - ze względu na wagę. Nadal szukam DRZ ale bez napinki - jak dla mnie chyba będzie to lepsze rozwiązanie Ostatnio edytowane przez Babel : 11.01.2011 o 17:49 |
|
18.01.2011, 10:31 | #10 |
Zarejestrowany: Mar 2009
Miasto: Gwe/Warszawa
Posty: 3,502
Motocykl: CRF1000, RD04
Online: 5 miesiące 1 tydzień 4 dni 8 godz 6 min 2 s
|
Felek, jak zwykle klasa!
Teraz czekamy na Złombola. |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
CompeGPS (TwoNav & Land 7) | cheniek | Zastosowanie praktyczne | 57 | 18.08.2019 14:42 |
Dacia's & Ciorba's Land Story | NaczelnyFilozof | Trochę dalej | 66 | 23.01.2014 11:01 |