|
21.10.2013, 21:52 | #1 |
Ciśnienie rośnie ;)
Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 4 min 28 s
|
Wywiało nas do Mołdawii [wrzesień 2013]
Na razie tyle, w ramach budowania napięcia
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej. |
21.10.2013, 22:37 | #2 |
Zarejestrowany: Sep 2009
Miasto: Radom
Posty: 406
Motocykl: RD04
Przebieg: 68000
Online: 3 tygodni 17 godz 36 min 46 s
|
__________________
"Cieszę się, że nie jestem bezużyteczny, zawsze mogę służyć jako zły przykład." http://www.youtube.com/watch?v=kfH1hxvAN30&ob=av2n |
22.10.2013, 01:34 | #4 |
BANDA LUBLIN
Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Lublin
Posty: 4,022
Motocykl: RD04
Przebieg: Kręcony
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 2 godz 13 min 13 s
|
A... Zaczekam na więcej.
|
22.10.2013, 20:12 | #5 |
Mam przerąbane :)
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 14 godz 55 min 9 s
|
Spoko spoko - tak wywiało, że chyba jeszcze nie wrócili. Spadną śniegi będzie fajniej czytać o tej Mołdawii.
__________________
Motto nr 1: Uważać na mokre pieńki i siekiery |
25.10.2013, 13:10 | #6 |
Ciśnienie rośnie ;)
Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 4 min 28 s
|
Przepraszam, brałem się kilka razy za wrzucanie relacji na forum całość ma około 10 stron A4 bez fotek.
Jak już wyczytacie wszystkie litery to poganiajcie będzie więcej duuuużo więcej. Liczę, że chłopaki coś wrzucą od siebie dodatkowo . Pomysł zwiedzenia Mołdawii w zasadzie nie narodził się tak sam z siebie, można powiedzieć, że wyewoluował z innego pomysłu. Planując wyjazd na Ukrainę nikt nie przypuszczał jak to się skończy. Ukraina była zaplanowana całkiem ciekawie i dość obszernie jednakże z uwagą ze bez napinki jedziemy na imprezę, kolega nawet kilka noclegów pozałatwiał u swoich ukraińskich znajomych. Ale ponieważ trochę się pogoda z kitwasiła wiec powstała opcja ratunkowa wg zasady im dalej na południe tym cieplej i faktycznie obserwacje prognoz pogody jakby to potwierdzały, szału nie było ale zawsze kilka stopni cieplej. Tak wiec wyklarował się plan zwiedzenia Mołdawii. Skład osobowy w swoim zasadniczym trzonie był ustalony od początku, a że z biegiem czasu ktoś odpadł i ktoś doszedł to nic nowego. Generalnie plan mieliśmy jechać w piątkę i tak też wykonaliśmy. Pora przedstawić bohaterów opowieści. Krzychu Przemek Rychu Pejter i ja czyli Igor Wszyscy poza Krzyśkiem, który mieszka w Siedlcach, startowaliśmy z Opola lub okolic ale żeby nie było za łatwo to jechaliśmy na dwie tury, ja z Przemkiem startowaliśmy w południe piątek 20go września a z powodów zawodowych Rychu o Pejter ruszali w sobotę. Plan wyjazdu był taki spotykamy się u Marka w bieszczadzkiej przystani motocyklowej w sobotę oczekując na chłopaków pokręcimy się trochę po zakazach wjazdu , w niedziele rano start tranzyt przez Ukrainę i nocleg w Mołdawii, potem jeździmy gdzie nas oczy i ślad od kolegów z 4X4 poprowadzi. A gdzieś w piątek trzeba będzie zacząć wracać bo żony i dzieci już stęsknione będą wypatrywały podróżników. Nie zapisywaliśmy swojego śladu ale postarałem się go dość dokładnie odtworzyć. https://maps.google.pl/maps/ms?msid=...df859f6c&msa=0 A więc po kolei, Bieszczady przywitały nas chłodem pogody (7stC) oraz ciepłem i gościnnością Marka (pozdrawiam i pamiętam o obietnicy). Krzysiek przyjechał 10 min przed nami, z Opola i z Siedlec prawie ta sama odległość. Ciepła herbatka, kiełbasa z ogniska i inne wieczoroumilacze plus nocne polaków w garażu rozmowy sprawiły ze grubo popółnocny trafiliśmy do wyrek. Rano pogoda nie zapowiadała się zbyt wesoło ale po śniadaniu na świeżym powietrzu wyszło słońce i pozostało tylko zrzucić manele z wierzchowców i ruszyć ku bieszczadzkiej przygodzie. Marek oczywiście pokazał nam co powinniśmy przejechać i którędy jechać żeby było fajnie. Parę km asfaltem za przystankiem w lewo i zaczęły się szutry jeszcze kilka wiosek kilka cerkwi i zgodnie zaczęliśmy się przebijać przez lasy łąki i połoninki. Droga się sprytnie gubiła a my ja z zaciętością godną traperów odnajdywaliśmy. Pierwsza przeszkoda to rozmiękczona przez strumyk droga która âutwardzonaâ była belkami położonymi wzdłuż zamiast w poprzek moja Afryka zgrabnie się za to zabrała ale po chwili zawisła miedzy dwoma dużymi balami i ani w przód ani w tył. Dopiero po zespołowym wyrwaniu spod motoru kilku belek i użyciu liny udało się ją wyrwać po tak przygotowanym przejeździe Krzychu i Przemo dali rade przeprawić się na drugą stronę. Potem były piękne dolinki rzeczki wszystko szutrem pstrąg na obiad i powrót do przystani przez lasy tym razem grzbietami gór w deszczu. Po południu Rychu i Pejter już na nas czekali. Wiec szybkie uzupełnienie zapasów kolacja i imprezka przy kominku żeby wysuszyć ubrania.W niedziele rano szybkie śniadanko jeszcze szybsze pakowano i w drogę. Pogoda z każdą godzina się poprawia . Granica poszła dość sprawnie, tankowanie i rura. Tyle, że ta rura była mocno hamowana przez nawierzchnie lub jej brak. Po przerwie w Drohobyczu okazało się ze moja Afryka straciła prąd, okazało się ze na dziurach odkręciła się klema, pierwsza naprawa oby tylko takie naprawy nas czekały. Tranzyt ma swoje prawa nie zwiedzamy nie rozglądamy się tylko do przodu z krótkimi przerwami. Dzięki nawigacji zwiedzamy centrum Ivano-Frankowska (Stanisławów) super same jednokierunkowe ale dajemy rade. Mijamy Kołomyje i w okolicach Czerniowców szukamy późnego obiadu. Dostajemy solianke i mikro mielonego z makro ziemniakami i surówką do popicia oczywiście kwas â jest wypas . Ciśniemy H10 do granicy. Już po ciemku odprawiamy się oczywiście nikomu się nie spieszy 5 aut i my 2 godziny, tylko papirologia żadnego sprawdzania, wpłacamy w okienku Banku na granicy 2 euro i otrzymujemy upragniona trójkątna pieczątkę ostatnia z trzech na przepustce, okrągłą i prostokątna już mamy a teraz jeszcze piękna trójkątna. Niestety pani na szlabanie wyjazdowym odbiera nam nasze kolekcje ale za to zwraca wolność otwierając szlaban . Jest 21 ciemno, zastanawiamy się czy damy rade zostało ok. 80km (kolacja i łóżko już czeka ale o tym później) jak drogi będą jak w UA to nie ma szans, na szczęście okazuje się ze M14 jest całkiem fajna szeroka i bez dziur. W Lipcani nawigacja daje popis i wyprowadza nas na drogę szutrową jest równa i szeroka wiec ciśniemy. Kurzy się że aż współczuje chłopakom bo jadę pierwszy, zajmujemy całą szerokość drogi, widzę przed sobą światła auta jadącego z naprzeciwka, zwalniamy i zostajemy zatrzymani przez policje Mołdawską, no pięknie myślę UA udało się bez żadnych prezentów przejechać a tu masz patrol w szczerym polu w nocy - będzie drogo!!!! Nic podobnego panowie grzecznie pytają gdzie jedziemy i odradzają tę drogę- tu jest ok ale dalej dziury i błoto. Jak by był dzień to by była woda na nasz młyn a tak radzi wrócić i jechać M14 do Edinetu. Wtem mówią - jedzcie za nami !!! ok. jedziemy 5 km szutrem i całą miejscowość na sygnale za radiowozem dla mnie bomba, wszyscy na bok bo państwo jedzie , na rogatkach stają i mówią kierujcie się na Kiszyniów dojedziecie do Edinetu. Dojeżdżamy do Cupcini (Kupczini) o za 21.55 stajemy na bocznej drodze szukając polskiej cukrowni ,tam mamy nocleg, o oczywiście po 5 sek. zjawia się policja i pyta czy nie pomóc ale już trafiamy na swoich i dziękujemy. Sklep do 22 wiec trzeba szybko coś kupić i wtedy się okazuje ze nie jest 22 tylko 23 ( inna strefa) ale znajdujemy sklep tylko poza alkoholem to nie wiele jest trudno trza to trza. Wracając do polskiej cukrowni to Koncern Polski Cukier kupił kilka cukrowni w Mołdawii i uruchamiają je, przed naszym wyjazdem okazuje się ze znam parę osób które tam pracują na kontrakcie i zapraszają. Dyrektor cukrowni to dusza człowiek. Jacek mieszka tam już kilka lat, ma olbrzymią wiedze o kraju i przydają się nam jego wskazówki. Jacek ma tez spory zapas domowego mołdawskiego wina, nawet nam nie udaje się uszczuplić . Dostajemy pokój i łazienkę i co tylko potrzeba. Oczywiście nocne polaków rozmowy z Jackiem, Adamem i Dorotą zakańcza dopiero nasze walniecie się w wyro bo każdy z nas jest zrypany jak konie po westernie. Mało trochę zdjęć z tego dnia ale potem się rozkręciliśmy
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej. Ostatnio edytowane przez igi : 07.11.2013 o 09:24 |
25.10.2013, 13:30 | #7 |
Łowcy z Łopola
Zarejestrowany: Jun 2008
Miasto: O! Pole...
Posty: 1,233
Motocykl: Szwenduro
Online: 2 miesiące 2 tygodni 11 godz 33 min 50 s
|
|
01.11.2013, 12:23 | #8 |
Zarejestrowany: Aug 2011
Miasto: Warszawa
Posty: 1,146
Motocykl: oby złodziej kulasy połamał
Przebieg: :(
Online: 3 tygodni 1 dzień 18 godz 11 min 26 s
|
I co dalej?
__________________
------------------------------------------------------ XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX ------------------------------------------------------ |
01.11.2013, 13:27 | #9 |
Ciśnienie rośnie ;)
Zarejestrowany: Oct 2012
Miasto: Opole
Posty: 636
Motocykl: RD07a była... :(
Przebieg: 58000
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 tygodni 6 dni 13 godz 4 min 28 s
|
No jak nie czuje presji to trudno sie zmobilizować. Zaraz po świętach w poniedziałek następna cześć. Dzięki Evvil za motywacje
__________________
Lepiej przeżyć małą przygodę, niż siedziec w domu i czytać o dużej. |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Wenezuela - Los Polacos tropicales [sierpień-wrzesień 2013] | JARU | Trochę dalej | 32 | 16.09.2013 16:17 |
Co na Wrzesien 2013 na 2 pierwsze tyg. | Beny | Umawianie i propozycje wyjazdów | 5 | 18.04.2013 22:46 |