|
08.11.2016, 19:20 | #1 |
PAMIR 2016 czyli przekleństwo BARTANGU
... i niech będzie przeklęty dzień, w którym pomyślałem o Bartangu !!!
A miało być tak pięknie ! Ponieważ, wyprawę do Kirkistanów omówiliśmy dosyć dokładnie, przy kolejnym pobycie u mnie, Max zapytał '' A o czym myślisz teraz, gdzie chciałbyś pojechać ? '' W 2015 roku przejechaliśmy z Bananem i Sylwkiem przez góry Kirgistanu, byliśmy w Osz, byliśmy w Sary Tash czyli pod granicą Tadżycką, ale w góry Pamiru nie udało nam się wjechać (teraz wiem, że przelecielibyśmy to bez problemu). Niedosyt pozostał. Tadżykistan, to oczywiście M41, ale czy to nie jest zbyt oklepane, a nawet nudne ? Tam jadą wszyscy, Herni i Emek też tam byli. Masa zdjęć, opisów, relacji. Ale Pamir, to również Bartang, a dokładniej Dolina rzeki Bartang, czyli bezdroża przecinające góry Pamir od jeziora Kara Kol na północy, do miasteczka Rusan przy drodze M41 na południu. 350 km prawdziwych bezdroży. To mogło by być bardziej ciekawe, a przecież, można to połączyć, przejechać Bratang z północy na południe i wrócić M41. W sumie, to nie był jeszcze plan, ale kiedy Max powiedział '' To jadę z tobą '' wtedy to, Bartang stał się celem. '' Ale, nie chcę tam jechać na kołach, tzn. na kołach, ale samochodem a moto na lawecie '' Max, ze względu na pracę, ma ograniczenia czasowe, więc samochód pozwoli nam skrócić czas dojazdu i powrotu, a poza tym, te kilka tysięcy kilometrów tranzytu, nie będzie dla nas tak męczące i więcej czasu pozostanie na swobodne objechanie Pamiru. Trzeba tylko znaleźć jakieś miejsce gdzie można by bezpiecznie pozostawić nasz zestaw. Kontaktuje się w tej sprawie z Samborem i ustalamy, że samochód z przyczepką zostawimy w jego bazie w Biszkeku w Kirgistanie. Zakładamy, że w klimatyzowanym samochodzie, zmieniając się za kierownicą, 1000 km dziennie nie będzie dla nas problemem. Max ustala termin wyjazdu na 30.07 - 25.08 Wiosną jedziemy do Warszawy do Wiza Center, złożyć zamówienia na niezbędne wizy. Kiedy Tomek z Wiza dowiaduje się, że chcemy jechać z lawetą, ostrzega nas, że może być problem z wjazdem do Rosji, ale wszystkiego dowie się w konsulacie. Po pewnym czasie, informuje nas, że problemów z wjazdem nie będzie, musimy tylko podać dane wszystkich pojazdów jakie będą w zestawie. Uznaliśmy, że sprawa jest wyjaśniona i załatwiona. Do wyjazdu mamy kilka miesięcy, więc spokojnie możemy się przygotowywać. Ustalamy, że jedziemy z minimalnym wyposażeniem, żadnych kufrów czy sakw, tylko jedna torba na siedzeniu. Wymaga to sporych ograniczeń, ale można. Kosmetyczka, dwie koszulki, dwie pary spodni, buty, klapki, ręcznik, polar, śpiwór, mata i to wszystko. Namiot i kuchenkę mamy wspólną. Jest początek lipca, miesiąc do wyjazdu. Max przygotowuje swoją Afrykę. Sprawdza wszystko, wymienia zużyte lub niesprawne elementy, wymienia olej i jedzie na jazdę próbną. Po kilkunastu kilometrach, czuje nagle ostre szarpnięcie i Afryka z zatartym silnikiem nie nadaje się do dalszej jazdy. Okazało się, że jakaś siła nieczysta usunęła korek spustowy z silnika. Dziwne, ale stało się. Pozostał miesiąc na zorganizowanie, kupienie, zainstalowanie i sprawdzenie nowego silnika. Max nie zwlekając jedzie gdzieś w Polskę i przywozi nowy silnik. Instaluje go, ale na dokładne sprawdzenie nie ma zbyt wiele czasu, bo i tak robi to wszystko '' po godzinach ''. Wszystko wyjdzie w praniu, czyli w trasie. Zakładamy, że do przejechania motorem kilometrów nie będzie zbyt wiele, więc powinno być dobrze. Na tydzień przed planowanym wyjazdem przychodzą paszporty z wizami; Ruska, Kazachska, Tadżycka. Kirgistan bez wiz. Motory przygotowane, laweta i Audi Maxa też gotowe. Termin startu mamy ustalony na 30 lipca, ale Max urywa jeden dzień w robocie, więc zaczniemy 29 lipca. Jest dobrze. Wszystko przygotowane, dopięte, przynajmniej tak nam się wydaje. Czas pokaże, że '' troszkę '' się mylimy, że wschodnia logika jest inna niż nasza i mówiąc '' Na wschodzie musi być jakaś przygoda '', miałem rację. Tak naprawdę, nasz przygoda rozpoczęła się już miesiąc przed wyjazdem. Na razie jesteśmy pozytywnie podnieceni i z niecierpliwością czekamy na start. Ostatnio edytowane przez henry : 08.11.2016 o 19:28 |
|
08.11.2016, 19:27 | #2 |
I CAN'T KEEP CALM I'M FROM POLAND KU_WA Słońce do 04.09.24
|
Nooooo w końcu.
Dawaj dalej Henry . |
08.11.2016, 19:30 | #3 |
Powoli, powolutku. Cała zima przed nami.
|
|
09.11.2016, 17:51 | #5 |
|
|
09.11.2016, 18:13 | #6 |
Dzień 1 Piątek 29.07 2016
Wczoraj Max dzwonił, że będzie rano, czyli ok. 10.00 Spakowany i przygotowany czekam spokojnie. Przyjechały moje dzieciaki z wnukami, będą żegnać dziadka wariata jadącego w świat. Co zrobić, takiego mają dziadka, a przecież, dziadka się nie wybiera. 10. 00 dzwoni Max, że jedzie. Ok. czekam ⌠czekam ⌠czekam 11.30 podjeżdża Audi z Afrą na lawecie. Wysiada Max, wkurwiony na maxa. Okazało się, że uciekając przed tirem musiał złapać pobocza, tam na wybojach tak podbiło lawetę, że wypięły się pasy i Afryka wybita w powietrze wylądowała na asfalcie. Uderzenie o asfalt spowodowało niestety trochę uszkodzeń. Najbardziej ucierpiała czacha i stelaż. Reflektory całe, ale stelaż pogięty i popękany w kilku miejscach. Lagi całe i proste, reszta też w porządku. No cholerka, nieżle się zaczyna. Jeszcze nie wyjechaliśmy, a tu już takie rzeczy się dzieją ? Najpierw silnik, teraz takie cuś ! O co chodzi ? Jakiś pech to jest ? Jakieś znaki ? Może lepiej nie jechać, może zrezygnować z wyjazdu ? Jeżeli taki jest początek, to co będzie dalej, jaki będzie koniec ? A może najgorsze już za nami i dalej będzie już tylko lepiej ? Na pewno tak będzie ! Gdybyśmy wiedzieli to, czego wiedzieć nie mogliśmy ⌠Ściągamy Afrykę na podwórko i bierzemy się do roboty. Trzeba posklejać, poprostować, pospawać co się da, połączyć taśmą, trytytkami, żeby wszystko trzymało się kupy i wyglądało jako tako. Najważniejsze, że lagi i półki proste, inaczej już na początku byłby to koniec naszej wyprawy. O 15.00 kończymy â zabawę ââ z Afryką, pakujemy moto na lawetę i solidnie zabezpieczamy. Żegnani przez rodzinkę i sąsiadów, startujemy wreszcie na naszą jakże â wspaniałą ââ wyprawę. Jesteśmy już mocno głodni, ale chcemy wreszcie wyjechać, więc obiad jemy 20 km dalej, w â Leśniczówce ââ za wiaduktem. Lecimy na Radom, potem Lublin. W Inowłodzu było ciepło i słonecznie, teraz pogoda się psuje, zaczyna padać i leje do samego Dorohuska. Na granicy jesteśmy o 20.00. Jest spora kolejka, więc na przejście wjeżdżamy o 21.30, a zjeżdżamy po stronie ukraińskiej o 24.00. W kantorach za przejściem wymieniam kasę, 200 PLN = 1260 UAH. Ok. 20 km za przejściem, po prawej, zjeżdżamy do ładnego pensjonatu z drewnianymi domkami. Bierzemy pokój ze śniadaniem za 500 Hr. Idziemy spać o 1.00. Pierwszy dzień, pełen wrażeń dobiegł końca, co przyniesie nam jutro ? Ostatnio edytowane przez henry : 10.11.2016 o 23:01 |
|
09.11.2016, 14:02 | #7 |
Zarejestrowany: Jul 2008
Miasto: Sanok
Posty: 2,027
Motocykl: EXC, ST 1300
Przebieg: rośnie
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 4 dni 21 godz 22 min 56 s
|
Dawaj henry ;-)
Wysłane z mojego E2303 przy użyciu Tapatalka
__________________
Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą |
10.11.2016, 15:51 | #8 |
Zarejestrowany: Jan 2016
Miasto: Augustów
Posty: 185
Motocykl: RD07a + DRZ400
Online: 2 tygodni 10 godz 7 min 14 s
|
Nieźle się zapowiada, obserwuje!
|
11.11.2016, 10:55 | #9 |
W takim razie, jedziemy dalej
Dzień 2 Sobota 30.07 2016 Śniadanie o 7.00, start o 7.30 Lecimy na Kovel, drogą M07. Droga w bardzo dobrym stanie, szeroka, niewielki ruch, omija małe miejscowości. Utrzymujemy stałą prędkość 120 – 130 km/h. Można powiedzieć – nudda, no i dobrze. Do Kijowa dojeżdżamy o 12.00. Kijowa nie można „ objechać ‘’, więc przebijamy się przez miasto. Nie ma nawet jakiejś trasy tranzytowej, jedzie się po ulicach w normalnym ruchu, a drogi też różnej jakości. Cały czas jednak posuwamy się do przodu i po 45 minutach jesteśmy poza miastem na M03 do Charkowa. Jakieś 50 km za Kijowem, na DAJ-u zatrzymuje nas policja. Sprawdzają papiery, skąd ? dokąd ? powodzenia. Kilka kilometrów dalej zatrzymujemy się na obiad, a potem robimy zmianę za kierownicą, po 600 km, nasz mały zestaw będzie prowadził Max. Droga umyka nam szybko i już zbliżamy się do Charkowa, który omijamy obwodnicą i dalej lecimy w kierunku Biełgorodu, czyli Rosji. 10 km przed granicą, meldujemy się w małym hoteliku przy trasie. Pokoik z dwoma łóżkami ( bo czasem mieliśmy jedno ) Klima, łazienka na korytarzu, mydło, szampon, ręczniki, szlafrok, można powiedzieć, prawie komfort, w cenie 340 UAH, czyli 52 PLN na dwie osoby. Kolacja – 20 UAH dla dwóch osób. O 22.00, wykąpani, najedzeni i w dobrych nastrojach idziemy spać. Po dzisiejszym, bardzo dobrym dniu, liczymy, że również jutro machniemy podobnie jak dzisiaj ok. 1000 km. a jeżeli wszystko będzie szło tak sprawnie, to w Biszkeku będziemy przed czasem. Samochód, klima, zmiany za kierownicą, niezła droga i po całym dniu jazdy wcale nie jesteśmy zmęczeni, to był dobry pomysł z tą lawetą ! Dystans 996 km Temperatura 32 stopnie |
|
11.11.2016, 19:24 | #10 |
Początek rzeczywiście mieliście ciekawy.
Czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością |
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Pamir 2016 czyli Afra,Viadro i Tenerka jadą do "stanów" | Emek | Trochę dalej | 175 | 04.09.2017 14:28 |
Proszę Pana jak Pan szuka uniwersalnej opony to ja polecam Heidenau... Dziurawy asfalt i troche szuterku. Czyli jak w sierpniu 2016 byłem na Ukrainie | Pils | Trochę dalej | 9 | 15.10.2016 23:02 |
Baby na motóry 2016, czyli V zlot czarownic | zaczekaj | Lejdis | 98 | 21.07.2016 12:30 |
Azja środkowa, Pamir 2016 | Emek | Umawianie i propozycje wyjazdów | 29 | 18.04.2016 21:27 |