|
24.03.2014, 22:04 | #1 |
Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Południe
Posty: 991
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 godz 26 min 9 s
|
Dwóch Nasara na Czerwonym Lądzie - "Cameroon challenge 2014"
Tu kończy się cywilizacja. Zostawiamy za sobą wystylizowane, lotniskowe ławki, swobodny dostęp do internetu, sklepy pełne dobrodziejstw cywilizacji, pachnące toalety. Przez następne 3 tygodnie wiele się zmieni w naszym otoczeniu... a jeszcze więcej w naszym życiu...
Przez Berlin, Brukselę i Doula docieramy do Yaoundé - stolicy Kamerunu, gdzie z lotniska tuż po północy odbiera nas o. Darek z Marianną i jej mężem, Ashilem. W misji spędzamy kilka dni aklimatyzując się, przygotowując motocykle do drogi oraz zaprzyjaźniając się z dzieciakami, które są pod opieką Darka. Misja przez niego prowadzona jest swoistą oazą spokoju i bezpieczeństwa dla nich: mają zapewnione wszystkie potrzeby jakich niejedno dziecko z ulicy nigdy nie zaspokoi. Darek poprzez jasne reguły dba o ich wychowanie i wykształcenie. Zapewnia opiekę medyczną i możliwości rozwojowe. Uczy ich jasnych zasad życia. Byliśmy pod ogromnym wrażeniem widząc jak dzieciaki same o 5:00 zmywają podłogi i same piorą sobie ubrania... Rzadki widok w Polsce Msza Św. przed wyjściem do szkoły rozpoczyna się o 6:00. Nikomu nie trzeba o tym przypominać czy zaganiać do swoich obowiązków. Chyba poniosłem porażkę jako rodzic... Zajęcia popołudniowe z korepetytorką. Pierwsze spotkanie z maniokiem. Jadźka - mistrzyni kuchni! Marianna (czyli Mańka) - dobra kobieta z Jadźką Taddy, po prostu Tadek - gotowy do przytulenia. Sprzęt prawie gotowy... ...jeszcze tylko szybka lekcja zmiany dętki pod okiem "miszcza". Ready to ride! "Ostatnia wieczerza" - później już nie będzie tak łatwo, smacznie i przyjemnie. Jutro opuszczamy misję, wyjeżdżamy po naszą przygodę... Fot. Marcin Kucharski Ⓒ
__________________
*INCA RIDE 2024* |
25.03.2014, 10:00 | #2 |
SUb pośpiesz się z tym pisaniem bo siedzę w robocie i mi się nudzi!!
__________________
Z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga. |
|
25.03.2014, 10:26 | #4 |
To trochę bezsensu pomysł, bo kto wtedy by to czytał
__________________
Z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga. |
|
25.03.2014, 12:17 | #6 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Piwniczna-Zdrój
Posty: 1,019
Motocykl: RD04
Przebieg: 53000
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 20 godz 34 min 55 s
|
|
25.03.2014, 12:44 | #7 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: mielec
Posty: 1,683
Motocykl: pilnie sprzedam
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 50 min 41 s
|
Cytat:
Mimo,ze o Afryce mozna napisac duzo, to jednak trzeba tam byc, pobyc z ludzmi, przejechac setki kilometrow po czerwonej ziemi, zobaczyc usmiechniete mordy lokalesow, zeby poczuc ten klimat. A jak sie juz to wszytsko poczuje- to naprawde zmienia sie poglad zycie w "cywilizowanym swiecie" Sub - pisz, wklejaj zdjecia, czekamy na dalsze opowiesci z waszej afrykanskiej przygody.
__________________
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos super miejsce i cudowni ludzie www.misja-kamerun.pl |
|
27.03.2014, 09:32 | #8 |
Że te chińskie zawieszenia tyle wytrzymują
A ja szukam miodu w dupie i wymieniam w AT na lepsze Pisz kulego |
|
30.03.2014, 22:11 | #9 |
Zarejestrowany: Jan 2011
Miasto: Południe
Posty: 991
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 1 godz 26 min 9 s
|
Klątwa pigmeja
Spokojnie dojeżdżamy do misji w Bertoua. Na miejscu gościnni znajomi o. Darka przyjmują nas jak swoich, racząc czym mogą. Wieczorne piwo w przydrożnym barze, z dziewczynami w mundurach z pobliskiego garnizonu - umila koniec długiego dnia. Rano po szybkiej kawie zostawiamy w misji swoje klamoty i ruszamy na "lekko" w teren. Cel: dotrzeć do pigmejów z plemienia Baka oraz do polskich sióstr prowadzących misję w Djouth. Powrót przez Batouri do misji w Bertoua na kolację. Ot, taka mała off-pętla prowadząca głównie przez dżunglę. 350 km. Będziemy z powrotem na kolację... Betka. W końcu zjeżdżamy z asfaltu i możemy trochę pokurzyć po czerwonej, wypalonej słońcem ziemi. Po drodze gościmy w kilku osadach ukrytych wśród bananowców. Mieszkańcy reagują na nas dość ostrożnie ale już po chwili są serdecznie nastawieni i chętnie podejmują rozmowę. Po kilku godzinach jazdy docieramy do większej wioski, gdzie trafiamy na targ. Sporo ludzi: kupują, sprzedają, chętnie z nami rozmawiają. Dzieciaki "oblepiają" nas oferując mięsna przekąski z grilla. "Może później" - pomyślałem. Póki co, chłodzimy się "33" Export uzupełniając braki w płynach. Dochodzimy do grilla, który jest tuż obok rzeźni. Kontrola z Sanepidu raczej tu nie bywa. "Eeee.... może jednak innym razem..." - pomyślałem. Grill w wersji mikro... ...i w wersji makro Pranie nad rzeką jest częstym widokiem. Szczególnie na południu kraju, tam gdzie jest więcej wody w korytach rzek. Jest to doskonała sytuacja do integracji i zabawy. Takie przyjemne z pożytecznym. Walcząc z "pudrem", którego sporo na drodze docieramy do Djouth. Gości nas siostra Donata, która na dźwięk motocykli już wiedziała kto przyjechał, chociaż nikt nas wcześniej nie anonsował. Zajadamy się zimnym ananasem, wspominamy wspólne, znajome okolice na południu Polski i ruszamy dalej.. Po drodze mijamy kolejne osady pigmejów. Mam szczęście, bo w ciągu dnia są zazwyczaj poza swoimi domami, gdzieś w dżungli. W jednej z nich trafiamy na pogrzeb, który trwa już od jakiegoś czasu. Kilkaset mieszkańców z okolicznych wiosek gromadnie rozsiadło się na trawie spędzając czas na rozmowach. Żegnają się ze zmarłą na różne sposoby: jedni wspominają, inni, piją, jeszcze inni oddają się transowemu tańcowi, śpiewając i plącząc. Marcin zostaje przy motocyklach tłumacząc coś zdezorientowanym gapiom, a ja "kocimi ruchami" wchodzę w ten tłum, który początkowo nie reaguje na moje pojawienie się. Dyskretnie próbuję zagrać to niecodzienne dla nas wydarzenie. Jestem oszołomiony: na środku leży na łóżku, pod moskitierą leciwa kobieta. W zasadzie moskitiera jest już jej nie potrzebna ale może to jakiś rytuał. Wmieszany w tłum ocieram się o tańczących wokół katafalku. Z pewnością znajdują się w innej rzeczywistości i bynajmniej nie sprawił to upał. Błędnymi oczyma zatrzymują się na naszych motocyklach. Widzę, że Marcin na dobre wdał się w rozmowę ze starszyzną. Coś nawzajem sobie tłumacza. Wódz wioski nastaje na niego, by ten coś zostawił żałobnikom na pocieszenie. Jest przy tym nieustępliwy. Tłum oblega motocykle ze wszystkich stron. Czuję, że jakoś napięcie rośnie w tej całej sytuacji. Marcin zniecierpliwiony po raz kolejny odmawia. "Grzeczniej, nie tym tonem do wodza...!" - poucza go jeden ze starszyzny. Chyba czas się zbierać. "Oj, dzisiaj to wy do Bertoua nie dojedziecie!" - słyszymy od niego na odchodnym. "Jak to nie?! Zostało nam ok. 150 km i 2 godziny do zmroku. Spokojnie, bez napinki damy radę..." - pomyśleliśmy. Ruszamy zostawiając za sobą wioskę żałobników. W pewnym momencie zawieszenie w motocyklu Marcin jakoś dziwnie się obniża. Pobieżne oględziny jednak nie niepokoją. Jedziemy dalej odciążając go: zabieram cały jego bagaż. Po kilku kolejnych kilometrach jest jeszcze gorzej. Okazuje się, że pękły obydwie śruby mocujące ramę. Powolutku zmierzamy do Batouri, gdzie mamy nadzieję szybko to naprawić. Nadchodzi noc. Przedzieramy się nie tylko przez ciemności oraz kurz, który wzniecają jadące w szaleńczym tempie ciężarówki ale też liczne check-pointy, które ze swoimi rozłożonymi przez drogę kolczatkami i pijanymi żandarmami z kałachami spowalniają naszą jazdę. Na jednym z nich zatrzymujemy się pół metra przed kolczatką! W ciemnościach zupełnie niewidoczna zapora budzi już w nas frustrację czemu dajemy wyraz w rozmowie z pijanym policjantem. Zdziwiony, że tak na niego naskoczyliśmy macha ręką żeby jechać dalej. Docieramy do Batouri i po 2 godzinach poszukiwań i naprawy ruszamy w kierunku naszej misji w Bertua. Nieziemsko zmęczeni, po przejechaniu 420 km docieramy na miejsce o 2:15 nad ranem... "Oj, dzisiaj to wy do Bertoua nie dojedziecie!". Oj, faktycznie... This is Africa!
__________________
*INCA RIDE 2024* Ostatnio edytowane przez Sub : 01.04.2014 o 10:12 |
30.03.2014, 23:23 | #10 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: mielec
Posty: 1,683
Motocykl: pilnie sprzedam
Online: 2 miesiące 1 tydzień 5 dni 4 godz 50 min 41 s
|
Super odcinek, czekamy na kolejne
Jak dla mnie zachowujesz idelane proporcje ilosci zdjec do tekstu
__________________
niejedna przestrzen jeszcze moj uslyszy glos super miejsce i cudowni ludzie www.misja-kamerun.pl |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
XIX Mazowiecki Rajd Weteranów szos "MAGNET 2014" | Marcel | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 2 | 01.06.2014 16:12 |
"Cameroon challenge 2014" | Sub | Przygotowania do wyjazdów | 25 | 09.04.2014 20:45 |
Slajdowiska Wagadugu_2012 czyli moja "Odyseja po Czarnym Lądzie" - Zaproszenie | Neno | Kwestie różne, ale podróżne. | 35 | 10.03.2014 08:09 |
Wyprawa z Polski do Brazylii "Volta ao Mundo" - Trzy pasje, dwóch facetów, jeden cel! [Sierpień 2012] | Jastrap | Kwestie różne, ale podróżne. | 17 | 31.12.2012 13:55 |