Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03.11.2018, 00:40   #1
Dredd


Zarejestrowany: Jan 2017
Miasto: Warszawa
Posty: 345
Motocykl: Tenere 700
Dredd jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 5 godz 30 min 25 s
Domyślnie Turcja po asfalcie -czyli Harley też nadaje się do turystyki. (wakacje 2015)

Jakby tu zacząć
Generalnie to jestem świeży na FAT, jednak poczytałem już co nieco. Ponieważ - jak dotychczas -czerpię z forum pełnymi garściami, łykając coraz to ciekawsze relacje z podróży (i nie tylko), postanowiłem ze swojej strony dorzucić mały kamyczek i podzielić się z Wami wrażeniami z wycieczki do Turcji, którą odbyłem w wakacje 2015r. i relacją, którą napisałem po powrocie.

Dla wyjaśnienia: jeżdżę armaturą (Harley- Davidson), nie Africą, więc i wycieczka będzie odbiegała od większości na forum. Jeśli spodoba się Wam inny (chopperowy) punkt widzenia, będzie to dla mnie znak, żeby wrzucać dalszą część.

Moja druga połowa (obecnie już żona) tak samo jak ja nie wyobraża sobie wakacji bez motocykla. Dlatego jak słyszę, że trzeba negocjować z żoną wyjazd motocyklem, dziękuję Bogu (jakiekolwiek imię by nosił), że mnie przypadło w udziale akurat to babsko. Do tego niewygody związane niekiedy z jazdą motocyklem znosi mężniej niż niejeden „facet”.

A więc - od początku.
W zimie zabrałem się za planowanie urlopu. Pierwotny pomysł padł na Rumunię i Bułgarię oraz kawałek greckiej Tracji. Wobec tego zasiadłem do map, internetu, przeczytałem zakupione przewodniki papierowe i poszybowałem myślami daleko…
Na ścianach naszej sypialni zawisły mapy Rumunii i Bułgarii, zaś na nich zostały pozaznaczane co ciekawsze obiekty oraz – co oczywiste – trasy w stylu Transalpiny czy Transfogarskiej. Wreszcie, wytyczyłem wstępny plan przejazdu, nie omijając największych atrakcji i starając się jednocześnie, aby zarys trasy nie przypominał chińskiego znaczka.
Po podliczeniu kilometrów okazało się, iż robiąc niewiele więcej możemy dotrzeć do Azji (jakkolwiek by to nie zabrzmiało) …
Zatem…
Klamka zapadła! – jedziemy do Turcji. Pieniądze na wakacje jakieś się znajdą, sprawdzony 10-letni Harley także gotów do drogi, więc czas zabrać się za planowanie trasy. Trzeba było kupić nowego gpsa, bo dotychczas posiadany miał całą Europę, ale tylko Europę…

Gdy powstał wstępny plan trasy, rozpoczęło się poszukiwanie kompanów – ze znajomych motocyklistów nie znalazł się nikt chętny, więc wrzuciłem posta do internetu. Niestety, to także nic nie dało. Trudno, jedziemy sami.

Z podjęciem decyzji nie było oczywiście tak łatwo. Po pierwsze, oprócz Europy nie byliśmy nigdzie dalej, ani tak naprawdę w kraju muzułmańskim. No, może poza Bośnią, ale stamtąd przywieźliśmy mieszane uczucia.
Tradycyjnie głupim, polskim zwyczajem, kierując się przesądami oraz bełkotem, którym karmią nas media, byliśmy pełni obaw co do wyjazdu. Każdy prawdziwy Polak wszak wie, że w takiej Azji najlepsze co nas może spotkać to pożarcie przez Muzułmanina
Najgorsze, że głosy pojawiające się w internecie nie rozwiewały naszych obaw. Mówię tu oczywiście o wpisach tych, „co w d… byli i g… widzieli”.
Natomiast ci, co odwiedzili Turcję wypowiadali się w samych superlatywach – świetny kraj i wspaniali ludzie. I na szczęście tych posłuchaliśmy!
Bardzo wielką pomocą przy planowaniu podróży okazała się strona „Turcja w sandałach”, gdzie można znaleźć bardzo rzeczowe wskazówki odnośnie tego wielkiego, pięknego kraju oraz dokładne pozycje gps konkretnych obiektów- zabytków.
To ostatnie jest bardzo ważną sprawą – nie trzeba pilnować drogi, kluczyć, szukać, tylko jedzie się prosto do celu. Przy motocyklu chłodzonym powietrzem (jakim jest Harley – Davidson), w gorącym klimacie warto zatrzymywać się tylko wtedy, gdy jest to konieczne.
Oczywiście, motocykl wyposażony był w dodatkowy wskaźnik temperatury oleju, dzięki któremu udało się nie przegrzać silnika. Choć raz konieczny był półgodzinny przymusowy postój na kawę (czyt. ostygnięcie silnika), bo temperatura zbliżyła się do granicznej.

Kilka dni przed wyjazdem dowiadujemy się o zamachu terrorystycznym w Stambule.
- Co robimy?
- Na tydzień przed wyjazdem mamy odwołać wakacje?!!
- Racja, jedziemy!

Startujemy!

Nie zdążyliśmy jeszcze wyjechać z garażu, a spotkała nas pierwsza (i na szczęście ostatnia) awaria – gps utracił ładowanie. Trudno – wieczorem to sprawdzę, a Polskę uda się pokonać „po mapie papierowej”. Pogoda dopisuje, więc droga przez Polskę minęła bezproblemowo. Śpimy w gospodarstwie agroturystycznym pod granicą z Barwinkiem. Wieczorem uporałem się z gps-em. Wyszło na jaw, że zawiodła „niemiecka technologia”. Otóż gniazdko produkcji niemieckiej, które kupiłem przed wyjazdem okazało się nie do końca przemyślaną konstrukcją. Styki się zwarły i spalił bezpiecznik, lecz po rozebraniu i ich odpowiednim zaizolowaniu wszystko było ok.
Poranek przywitał nas przepięknym, polskim słońcem i białymi barankami na niebieskim niebie. Aż chciało się jechać!



Przejazd przez smutną Słowację trwał odwrotnie proporcjonalnie do wielkości tego kraju (remonty, źle oznakowane objazdy, wieczne ograniczenia do 50km/h i wlokący się kierowcy). Lepiej poszło przez dobrze nam znane i lubiane Węgry. Po drodze nie zwiedzaliśmy niczego, tylko staraliśmy się pokonać założoną na dany dzień liczbę kilometrów. Żal nam było jedynie, że nie udało nam się skosztować węgierskiej kuchni… choćby langosza czyli mojej ulubionej, choć niezbyt wyszukanej potrawy, (chyba) węgierskiej

Dojechaliśmy do Rumunii. Ostatni raz moja noga stała tu za ciężkiej komuny – pamiętam jedynie biedę i obdarte dzieci. Od tego czasu minęło jednak wiele lat – obecnie Rumunia jest w Unii Europejskiej oraz strefie Schengen, co oznacza, że musiało się dużo zmienić. Okazało się, że faktycznie kraj ten wygląda inaczej. Drogi przyzwoite, bez problemu można zjeść coś dobrego. Z ciekawością połykaliśmy kolejne kilometry, chłonąc rumuńskie krajobrazy. Naszym celem był przejazd Transalpiną, czyli drogą DN67C z Sebes do Novaci, przeprawa promem przez Dunaj i „łyknięcie” jak najwięcej kilometrów Bułgarii. Niestety dość duży ruch w Rumunii spowodował, że droga upływała dość mozolnie.
Dojechaliśmy do Sebes i zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Na szczęście szybko wpadł nam w oczy napis rooms lub równoznaczny po rumuńsku i w dodatku - z namalowanym motocyklem 
Tam pojechaliśmy! Okazało się, iż oprócz nas, nocowało tam kilkoro przedstawicieli polskiej braci motocyklowej, którzy jednak poszli na kolację do restauracji gdzieś w mieście. Po rozpakowaniu przesympatyczny właściciel pensjonatu zawiózł nas tam swoim samochodem, choć nie było wcale daleko. Za nic nie dał się przekonać, że spacer dobrze nam zrobi!
Kosztując specjały kuchni rumuńskiej spędziliśmy miły wieczór w motocyklowym towarzystwie. Był nawet plan, aby razem przejechać Transalpinę, ale my musieliśmy startować wcześniej. Mieliśmy cichą nadzieję, że towarzystwo, mając szybsze maszyny dogoni nas na trasie.



Wychodzę z założenia, że jadąc dalej trzeba niestety nałożyć sobie (przynajmniej na dojazdach) pewną dyscyplinę, aby w razie nieprzewidzianej obsuwy nie było nerwówki. Wiadomo, że na trasie wszystko może się zdarzyć: objazdy, deszcz, złapana guma i tak dalej.

Tymczasem pogoda – jak to na wakacjach - tradycyjnie bajka. Błękitne niebo, od czasu do czasu kilka chmurek.
Spokojnymi z początku serpentynkami pięliśmy się coraz wyżej, a widoki robiły się coraz ciekawsze.
Transalpina z początku wiedzie wśród lasów, by dopiero po jakimś czasie ukazać to, co ma motocykliście najlepszego do zaoferowania – wspaniałe zakręty pośród pięknych, górskich krajobrazów. W niższych partiach często można było zobaczyć rozbite przy samochodach namioty i piknikujących Rumunów. My tymczasem dalej szlifowaliśmy podłogi na zakrętach, by finalnie znaleźć się na dachu świata. Takie wrażenie robi bez wątpienia przejazd szczytami gór. Zatrzymaliśmy się jedynie, by nasycić oczy pięknymi krajobrazami, zrobić parę „stacjonarnych” zdjęć i w dalszą drogę.










Z zasady asfalt był bardzo dobry a droga z reguły nie była otoczona barierkami psującymi krajobraz, choć trzeba powiedzieć, iż zdarzyło się kilka odcinków off-roadowych. Bez większego problemu jednak można było je pokonać dobrze przystosowanym do tego typu przejazdów crossem, jakim bez wątpienia jest Harley- Davidson Road King Nie chciałbym jednak jechać tamtędy w deszczu – jakoś brązowa glinka nie wzbudzała mojego zaufania. Ruch nie był duży, więc jazda sprawiała niebywałą frajdę, zaś trasa (chyba trzeba powiedzieć niestety) nie zajęła dużo czasu. Zrobiliśmy sobie jeszcze małą przerwę na kawę, siedząc na tarasie kawiarenki i sycąc oczy i serca przepięknymi widokami…























Dredd jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 00:43   #2
Neo
Konto zamknięte na stałe


Zarejestrowany: May 2012
Posty: 1,603
Motocykl: RD03
Neo jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 1 tydzień 4 dni 7 godz 52 min 54 s
Domyślnie



Zabieram się zaraz za czytanie od deski do deski.
Neo jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 01:19   #3
tyran
Kiedyś R.T70
 
tyran's Avatar


Zarejestrowany: May 2014
Miasto: Częstochowa
Posty: 1,422
Motocykl: Była RD04
Przebieg: 120000+
tyran jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 5 dni 7 godz 52 min 52 s
Domyślnie

Dajesz, dajesz.
Harleyowo-asfaltowo też może być fajnie!
__________________
Serdecznie pozdrawiam.
Romek T.
tyran jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 08:21   #4
szarik
 
szarik's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2011
Miasto: ? nie Wieś kole Bełchatowa
Posty: 511
Motocykl: RD07a
Przebieg: 50500
szarik jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 dni 8 godz 24 min 22 s
Domyślnie

szarik jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 08:36   #5
Kubzol


Zarejestrowany: Aug 2016
Miasto: Sieradz
Posty: 158
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Kubzol jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 10 godz 11 min 4 s
Domyślnie

Bardzo przyjemna relacja, wrzucaj dalsza część.
Kubzol jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 09:36   #6
walther_white


Zarejestrowany: May 2015
Posty: 133
Motocykl: RD03
walther_white jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 tydzień 3 dni 4 godz 21 min 51 s
Domyślnie

Czytamy;] Lecisz dalej
walther_white jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 10:39   #7
CzarnyEZG
 
CzarnyEZG's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Aug 2013
Posty: 2,665
Motocykl: RD04
CzarnyEZG jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 6 dni 4 godz 34 min 45 s
Domyślnie

Też czytam
__________________
www.kolejnydzienmija.pl

2014: Żatki Bolek na promie kosmicznym
2015: Veni Vidi Wypici
2016: Muflon na latającym gobelinie
2017: Garbaty Jednorożec
2018: Czarny Jaszczomp
2019: Rodzina 50ccm plus
2020: Żółwik Tuptuś
2021: Chiński Syndrom
2022: Nie lubię zapierdalać
2023: Statek bezpieczny jest w porcie,
ale nie od tego są statki
2024: Uwaga bo ja fruwam
CzarnyEZG jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 11:12   #8
Bałtrok
 
Bałtrok's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Apr 2018
Miasto: Warszawa
Posty: 1,102
Motocykl: RD07A SAHARA BLUE METALLIC & RD03.5
Przebieg: od zera
Bałtrok jest na dystyngowanej drodze
Online: 4 miesiące 1 tydzień 8 godz 50 min 21 s
Domyślnie

Czytam.
A tu przesyłam Ci bardzo przydatny link:
Langosze
https://goo.gl/maps/bXKCV93nyox


Wysłane z mojego Redmi 5 Plus przy użyciu Tapatalka
Bałtrok jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 11:27   #9
madafakinges
 
madafakinges's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: May 2009
Miasto: Nowy Sącz
Posty: 5,946
Motocykl: crf1000a
Przebieg: 2
madafakinges jest na dystyngowanej drodze
Online: 10 miesiące 2 tygodni 5 dni 21 godz 29 min 32 s
Domyślnie

Rumunia nie jest w strefie Schengen. Zawsze muszę się przepychać w kolejce na granicy, na szczęście pogranicznicy zawsze miło traktują moturzystów i nie robią problemów w przeciwieństwie do przejścia UA-PL.

ps. Kocham Rumunie
__________________
Z początku porwał mię śmiech pusty, a potem litość i trwoga.

Ostatnio edytowane przez madafakinges : 03.11.2018 o 11:36
madafakinges jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 03.11.2018, 11:36   #10
jagna
 
jagna's Avatar


Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Z.Góra
Posty: 1,783
Motocykl: BMW F700GS, DR 350
jagna jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 17 godz 9 min 57 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Dredd Zobacz post
Moja druga połowa (obecnie już żona) tak samo jak ja nie wyobraża sobie wakacji bez motocykla. Dlatego jak słyszę, że trzeba negocjować z żoną wyjazd motocyklem, dziękuję Bogu (jakiekolwiek imię by nosił), że mnie przypadło w udziale akurat to babsko. Do tego niewygody związane niekiedy z jazdą motocyklem znosi mężniej niż niejeden „facet”.
Już Cię lubię

Pierwszy raz jechałam Transalpiną (jeszcze jako pasażerka) chyba w 2005. Motocyklem o pewnie podobnym zawieszeniu do Twojego.
Asfaltu jeszcze nie było, może fragmenty.
Do dziś pamiętam zakwasy w łydkach spowodowane wbijaniem się stopami w podnóżki celem ochrony kręgosłupa
A Navaja, który jechał z nami, musiał szukać spawacza, bo puściły spawy w stelażach kufrów.

Także szacun dla żony za te odcinki offroadowe
__________________
Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą
jagna jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Gdzie na wakacje 2015? ydoc Przygotowania do wyjazdów 22 19.03.2015 16:02
Turcja z samolotem czyli rodzinne wakacje we wrześniu bartim Trochę dalej 45 05.06.2013 01:11


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:23.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.