Dlaczego warto mieć kufry..

[jochen]

Sytuacja z dnia dzisiejszego: słoneczne popołudnie, mijam parę aut stojących z kierunkowskazem do skrętu w lewo (Kraków, ul. Tyniecka w Norymberską), zwalniam, mijam je z prawej, po czym kątem oka zauważam, że puszka koło której dostojnie się przetaczam robi coś dziwnego.... Następuje DUP!!! Tył Afryki rzuca ostro w bok, na asfalt sypią się jakieś farfocle, myślę: O!! K*****!!! (w wolnym przekładzie np.: "Tam do kata!", "Ojejku!", "Do diaska! - niepotrzebne skreślić), trochę mną miota, ale udaje się ustać i się zatrzymuję... Puszka też staje, wychodzi lekko zestresowany młodociany osobnik, przeprasza, bo nie popatrzył w lusterko, bo mnie widział, ale zapomniał, bo nagle postanowił jednak nie skręcać tylko jechać prosto i minąć gościa co stał przed nim, no i wie, że jego wina ale sorry i takie tam.
Oględziny. Patrzę, spodziewam się lekkiej masakry, a tu nic... Patrzę dalej, bo pewnie z tego wszystkiego mam omamy wzrokowe, a tu dalej nic. Po dłuższym wpatrywaniu (stron motocykla raczej nie pomyliłem) zauważam delikatne otarcie dolnej krawędzi kuferka (Givi), ale takie, co to bym sobie sam mógł zrobić butem przy wsiadaniu. Sprawdzam 3 razy, ale wynik nie chce być inny. A u gościa, no tu to trochę inna bajka. Prawy przedni błotnik - harmonijka (do wyrzucenia), lampa - wyleciała i się rozbiła. No to w delikatnych słowach (tak nie do końca) przekazałem kolesiowi, że należy robić użytek z bocznych lusterek, ponieważ konstruktorzy je umieścili na swoich miejscach z istotnych powodów i ruszam w swoją stronę. W domu po zdjęciu kuferka widać, że jednak stelaż się lekko przygiął, ale nie jest to nic co warto naprawiać, trzeba się przyjrzeć, żeby wogóle zauważyć.
I jaki morał z tej bajki? Ano, że kufry dobrze robią jako tylne gmole, gdybym nie miał, to pewnie nie byłoby tak różowo. Koleś patrząc na Afrykę i porównując z uszkodzeniami swojej bryczki miał głupią minę, ciekawe co sobie myślał? No nie zapytałem, hehe

[jorge]

Spisałeś go - aby Ci do chaty nie przyleciał z pałami - że to Twoja wina (z autopsji mówię). A gmole tylne to dla mnie podstawa

[dery]

gdyby nie kufry, pewnie bys przelecial bez niczego..

:P

[zombi]

Napisał jorge

Spisałeś go - aby Ci do chaty nie przyleciał z pałami - że to Twoja wina (z autopsji mówię). A gmole tylne to dla mnie podstawa

Ja bym się zapytał innaczej . Czy on cię spisał i może nadać sprawę do ubezpieczalni wskazując winnego. Oświadczenie o winie napisane na miejscu wypadku łatwo jest odwołać. "Panie władzo. Byłem w szoku, kolo był na motocyklu czułem się winny .... to straszne przeżycie"
Mijanie skręcających, prawą stroną. Nie jestem przekonany czy to zgodne z przepisami. To co cię mocno ratuje to strzał w przedni błotnik. Świadczy to o tym, że wcześniej go wyprzedzałeś nim on postanowił "zjechać do skraju pasa po którym się poruszał".

[jochen]

Napisał jorge

Spisałeś go - aby Ci do chaty nie przyleciał z pałami - że to Twoja wina (z autopsji mówię). A gmole tylne to dla mnie podstawa

Niee, nikt nikogo nie spisywał, ja machnąłem ręką, bo w sumie nic mi nie było, a kolo był najpierw zsikany faktem kolizji (miał mocne poczucie swojej winy), a potem zadowolony, że nie będzie afery.

[jorge]

Napisał jochen

Niee, nikt nikogo nie spisywał, ja machnąłem ręką, bo w sumie nic mi nie było, a kolo był najpierw zsikany faktem kolizji (miał mocne poczucie swojej winy), a potem zadowolony, że nie będzie afery.

To OK. Uprzedzam tylko. Z mojego przypadku - cofałem - koleś biegł na autobus - walnął mnie w bok auta (impetem biegu, wiec nie mocno). Zatrzymałem się, pozbierałem go, pogadałem - przeprosił i takietam. Po czym popołudniem pały pukają do furtki. Podobno cofając potrąciłem i uciekłem z miejsca zdarzenia. Oczywiście nic nie spisałem. Okazało się (po dochodzeniu, kłopotach), że jakiś sympatyczny starszy Pan poinstruował chłopca i mamusię ile mogą ode mnie wyciągnąć. Nic nie dostali (na szczęście nie myłem auta i zostały ślady rąk na boku). Dostał za to coś tam za fałszywe zeznania, ja - 100 zł mandatu z nieostrożną jazdę.

[Uriel]

Napisał jorge

To OK. Uprzedzam tylko. Z mojego przypadku - cofałem - koleś biegł na autobus - walnął mnie w bok auta (impetem biegu, wiec nie mocno). Zatrzymałem się, pozbierałem go, pogadałem - przeprosił i takietam. Po czym popołudniem pały pukają do furtki. Podobno cofając potrąciłem i uciekłem z miejsca zdarzenia. Oczywiście nic nie spisałem. Okazało się (po dochodzeniu, kłopotach), że jakiś sympatyczny starszy Pan poinstruował chłopca i mamusię ile mogą ode mnie wyciągnąć. Nic nie dostali (na szczęście nie myłem auta i zostały ślady rąk na boku). Dostał za to coś tam za fałszywe zeznania, ja - 100 zł mandatu z nieostrożną jazdę.

Czyli radzisz w takich sytuacjach wzywać policję? Skoro protokół można odwołać powołując się na stres?

[jorge]

Napisał Uriel

Czyli radzisz w takich sytuacjach wzywać policję? Skoro protokół można odwołać powołując się na stres?

Radzę wziąć telefon do przyjaciela, zrobić fotki, podpis pod protokołem z klauzulą "pełnej świadomości" lub wezwać policję. Kilka razy we mnie wjechali - i tylko raz miałem taki przypadek - więc sam nie jestem dobry przykładem. Ale oświadczenie zawsze spisuje - niech się powołuje sprawca na co chce. Papier przyjmie dużo i poświadczy więcej niż słowo. Aha - jak są dwa różne oświadczenia - to w Grodzkim je konfrontujecie :/

A Jochen to zawsze może do mnie zadzwonić .

[czosnek]

Aaaa to teraz już rozumiem, że jazda z pełnym okufrowaniem po mieście to nie lans a bezpieczeństwo

[podos]

Napisał czosnek

Aaaa to teraz już rozumiem, że jazda z pełnym okufrowaniem po mieście to nie lans a bezpieczeństwo

no z tym PEŁNYM OKUFROWANIEM to bym nie przesadzał, jochen ma tam takie skrzyneczki przyczepione na chusteczki do nosa i apaszkę.