Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Polska

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14.10.2015, 16:04   #1
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking "PLR - POLSKA RAZEM – HONDA TRANSALP i SUZUKI FREEWIND"

"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 0

24.07.2015

Dzisiaj zaczęliśmy urlop. Dawno nigdzie nie byliśmy, trzeba nareszcie odpocząć. Odpocząć od pracy, codziennych obowiązków. Wymyśliliśmy, że w tym roku objedziemy Polskę dookoła, jak najbliżej granic. Skąd taki pomysł? Chcieliśmy jechać gdzieś dalej - do Gruzji, Rumunii, Albanii. Ale mamy 11 miesięczną córeczkę i nie byliśmy pewni, czy dziadkowie poradzą sobie z Jagodą. Chcieliśmy też w razie potrzeby mieć możliwość szybkiego powrotu. Poza tym cudze chwalicie, swego nie znacie. Polska jest przecież tak piękna, tak różnorodna. Przeszkodą były też moje umiejętności. Delikatnie mówiąc, słaba ze mnie motocyklistka. Na bocznych, szutrowych drogach moja prędkość spada do 30 km/h, nawet przy dobrych wiatrach. W Polsce można w razie czego wrócić na asfalt – najwyżej Łukasz będzie trochę marudzić. A do Gruzji, Albanii, Rumunii nie jechalibyśmy sami. Nie chciałam nikogo spowalniać. Dodatkowo nastawiliśmy się na jazdę i nie chcieliśmy niczego zwiedzać. Zwiedzanie nas nie bawi, przynajmniej nie teraz. Jak przyjdzie czas, to z Jagodą zwiedzimy nasz piękny kraj.
Na wyjazd do Maroka 2 tygodnie kompletowałam rzeczy, tym razem spakowaliśmy się w 2 godziny. Jagoda nam "pomagała".



Popołudniu wyruszyliśmy z Poznania do Międzyrzecza. Po motocykle i przekazać Jagodę dziadkom. Po przyjeździe do Międzyrzecza ja przekazałam "instrukcję obsługi córki", a Łukasz przygotował motocykle i spakował tobołki na nasze osiołki.



Około godziny 22:00 wszystko było gotowe. Następnego dnia rozpoczniemy naszą przygodę.

Dystans: 100 km
Śniadanie, obiad i kolacja: w domu
Nocleg: w domu

C.D.N.
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.10.2015, 16:10   #2
Rojek
 
Rojek's Avatar


Zarejestrowany: Dec 2012
Miasto: RLU
Posty: 959
Motocykl: RD04
Przebieg: niski;)
Rojek jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 5 dni 22 godz 48 min 31 s
Domyślnie

No to czytamy
Rojek jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 14.10.2015, 21:18   #3
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking Dzień 1

"PLR - POLSKA RAZEM - ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 1

25.07.2015

Jagoda obudziła mnie o godz. 4:00. Po zabraniu jej do łóżka udało się jeszcze na chwilkę zdrzemnąć. O 6:00 Jagoda już nie dała się ubłagać. Trzeba było wstać i pobawić się z córką. Koniec spania. Ranek minął powoli.
Wyruszyliśmy o godzinie 11:00. Niestety padał deszcz, ale nie chcieliśmy dłużej czekać. Mieliśmy przed sobą długą drogę. Ubraliśmy się więc w pomarańczowe kombinezony przeciwdeszczowe i ruszyliśmy w drogę. Pogoda była jednak dla nas łaskawa. Po chwili deszcz ustał i od tej pory mijał nas bokiem. Nie pamiętam dokładnie przez jakie miejscowości przejeżdżaliśmy, ale te wszystkie informacje można odtworzyć z zapisanej trasy. Najważniejsze, że trzymaliśmy się blisko granicy ...



i że jechaliśmy bocznymi drogami.



Pierwsza przeprawa promem.







Trasy były bardzo urokliwe, ale było też dużo dróg brukowych, za którymi nie przepadam.



Na domiar złego zbliżała się burza. Łukasz widząc błyskawice zarządził postój. Na placu zabaw była zadaszona altana.



Schowaliśmy się w niej i wtedy lunął deszcz. Mieliśmy szczęście. Pod wiatą stali jacyś mężczyźni. Ponieważ rozmowa się nie kleiła zostawili nas samych. Na pytanie, czy możemy zostać pod wiatą, powiedzieli, że tak. W przypadku jakiś problemów mieliśmy się na nich powołać. Szkoda tylko, że się nie przedstawili.
Po chwili deszcz ustal. Mogliśmy jechać dalej, ale na moje nieszczęście była to droga brukowana. A od bruku gorszy jest tylko mokry bruk. Trudno. Będę jechać jeszcze wolniej. Bruk się jednak szybko skończył, za to pojawiły się liście i gałęzie na drodze, a nawet przewód linii NN, który na szczęście był odłączony.





Zaczęłam odczuwać zmęczenie. Jednak piękne widoki były tego warte.





Około godz. 19:00 zaczęliśmy szukać noclegu. Jak się okazało, za późno. W tym rejonie infrastruktura turystyczna jest słabo rozwinięta: nie było prawie żadnych kierunkowskazów na agroturystyki. Łukasz w końcu stanął na stacji benzynowej w Bogatyni i zaczął szukać noclegu w Internecie. A tu psikus. Wszystkie pokoje były zajęte przez robotników pracujących przy rozbudowie elektrowni. W końcu udało nam się znaleźć nocleg za 50 zł od osoby. Sporo. Byłam jednak tak zmęczona, że nie przejechałabym już ani jednego kilometra więcej. Gdyby Łukasz nie znalazł tego noclegu, zostałabym na stacji benzynowej.
Pokój wynajęliśmy od właściciela serwisu samochodowego, który pozwolił nam zamknąć motocykle w warsztacie.



I cale szczęście, bo gdyby motocykle nie były zamknięte w warsztacie, chyba nie mielibyśmy czym jechać dalej. W Bogatyni gołym okiem widać biedę, a ludzie nie są mili. Właściciel warsztatu powiedział nam, że kradną na potęgę. Codziennie mają włamania. Nie czułam się tam bezpiecznie.
Ponieważ byliśmy głodni, po przebraniu się w normalne rzeczy ruszyliśmy w miasto.



Najpierw do Tesco po zakupy na śniadanie. Na kolację mieliśmy pójść do Domu Zegarmistrza. Podobno można tam dobrze zjeść. Zrobiło się jednak ciemno, a okoliczna ludność nie wzbudziła naszego zaufania. Musiał wystarczyć hot dog z Orlenu. Wróciliśmy do pokoju.





Do pokoju wchodziło się od tyłu budynku.



Gdy mocowaliśmy się z drzwiami wejściowymi ku naszemu zaskoczeniu zza winkla wyszedł dresiarz z dwoma kijami bejsbolowymi i burknął pod nosem "dobry wieczór". Myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi. Pan z kijami bejsbolowymi zniknął za rogiem. Ale co to za problem, aby do pokoju wrzucić przez okno kamień. W głowie kłębiły mi się czarne myśli, powstawały najczarniejsze scenariusze. Wysłaliśmy do właściciela smsa z zapytaniem, czy to może jakaś specjalna forma ochrony. Zaskoczony właściciel, od razu wysłał do nas prawdziwą ochronę. Czułam się jak w zamkniętej klatce, czekając na cios. Nici ze spokojnej nocy. Nawet piwo nie smakowało.





Dystans: 353 km
Obiad na Orlenie: 25 zł
Kolacja: 10 zł
Nocleg: 50 zł/os

C.D.N

Ostatnio edytowane przez adamsluk : 14.10.2015 o 21:47
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.10.2015, 20:55   #4
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking Dzień 2

"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 2

26.07.2015
Po przebudzeniu ucieszyliśmy się, że noc już minęła i jest jasno. Można otworzyć drzwi i okno. Śniadanie jakoś nie smakowało - chyba stres z wczorajszego wieczora dał się nam we znaki. Ruszyliśmy z tobołkami do warsztatu po motocykle, mając nadzieję, że nikt ich nie ukradł. Na szczęście były całe i zdrowe. Po interesującej rozmowie z właścicielem warsztatu ruszyliśmy w kierunku Trójstyku. Nie chciało mi się tam jechać. Miałam dość wąskich brukowanych dróg, ale Łukasz obstawał przy swoim. I dobrze zrobił, bo warto tam pojechać. Po drodze zobaczyliśmy wyrobisko.



A do Trójstyku prowadziła malownicza, wąska asfaltowa droga wśród pól.



Nie było problemów z dojazdem.



Gdy dojechaliśmy, na wietrze łopotały trzy flagi - polska, niemiecka i czeska. Po polskiej stronie przy ognisku stał czeski wędrowny grajek i popijał winko.



Ponieważ w tankbagu mieliśmy bułki ze śniadania, zaproponowałam je temu panu, a on w podziękowaniu zagrał nam na do widzenia utwór Bacha. Wzruszyłam się. To było piękne.



Ten miły akcent dał nam siły do dalszej podróży. Znowu nie pamiętam przejechanej trasy, ale można ją sprawdzić na śladzie. Ważne jest to, że dzisiaj był asfalt i prawie żadnego bruku. Do tego ładne widoki …





i mnóstwo fajnych zakrętów.











Po drodze przejeżdżaliśmy przez Karpacz. GPS prowadził nas bardzo alternatywną trasą do czasu, aż droga skończyła się zakazem wjazdu.



W Karpaczu było mnóstwo ludzi. Szczerze mówiąc, to nie jest nasza bajka. Nie przepadam za tego typu miejscami. Jest tam zbyt wielu ludzi, a ja nie lubię takiego tłoku i dźwięku automatów do gry. Szybko stamtąd uciekliśmy.
GPS prowadził nas wąskimi drogami skrupulatnie omijając główne drogi. Choć tu nawet 3-cyfrowe drogi wojewódzkie wydają się być inne niż te u nas w Wielkopolsce i Lubuskim. Od dziś nie ma dla mnie podziału na drogi krajowe, wojewódzkie i powiatowe. Ten podział nic nie znaczy. Czasami drogi powiatowe były w o wiele lepszym stanie niż drogi wojewódzkie. Od tego momentu zaczęłam dzielić drogi na gładkie, łaciate lub dziurawe.
Zbliżała się pora obiadowa. Nauczeni wczorajszym doświadczeniem, stwierdziliśmy, że w trakcie dnia musimy zjeść obiad, a noclegu należy szukać już od godziny 18:00.
W smażalni ryb pod Chojnikiem zatrzymaliśmy się na tradycyjną górską rybkę Zdecydowaliśmy się na to miejsce, ponieważ było tam sporo ludzi, a to jest moim zdaniem wyznacznikiem dobrego jedzenia. Nie rozczarowaliśmy się. Rybki na prawdę były smaczne.



Po obiedzie mój nastrój zdecydowanie się poprawił. Jazda po bocznych drogach znowu zaczęła mi sprawiać przyjemność ...





... do czasu, gdy na jednej z takich dróg za Łukaszem wyskoczył ogromny wilczur, który miał apetyt na świeżą łydkę. Łukasz zgodnie ze sztuką zwalniał, a gdy pies go doganiał dodawał gaz. Łukasz zwalniał, pies podbiegał, Łukasz przyspieszał ..... i tak kilka razy, aż udało mu się zmęczyć przeciwnika. Byłam przerażona, bo ja też musiałam przejechać obok tego wilczura. Całe szczęście, że był tam asfalt, a nie droga szutrowa lub bruk. Udało mi się utrzymać tempo. Ja sama zgubiłam drugiego burka, który był jednak tak mały, że nie doskoczyłby mi nawet do pięt. Natomiast wilczur był już tak zmęczony, że tylko łypnął na mnie okiem stwierdzając, że nie warto tracić dla mnie czasu. Dobrze, że byliśmy motocyklami. Nie wyobrażam sobie tam jazdy rowerem, do tego z małym dzieckiem.
Oprócz psa na drodze spotkaliśmy także krowę z cielakiem. Zostały z tyłu. Stado minęliśmy chwilę później. Jak widać także w Polsce jest dużo ciekawych użytkowników drogi.



Trasy były bardzo urokliwe.





Niestety zrobiło się późno. Czas szukać noclegu. Do Kudowy dojechaliśmy przez Lisią Przełęcz. Droga była przepiękna. Równa, pełna zakrętów i o tej porze już pusta. Łukasz mimo zmęczenia poczuł przypływ świeżej energii i pognał do przodu. Ja delektując się tym, ze nikt nie siedzi mi na ogonie, ćwiczyłam przeciwskręty.









Ponieważ w Kudowie był tłok, uznaliśmy, że noclegu poszukamy dalej. Zaraz za Kudową, w Jeleniowie, wypatrzyłam pokoje gościnne u Rubina. Wyglądały ładnie. Nie było jednak wolnych miejsc. Zapytaliśmy, czy ewentualnie moglibyśmy rozbić namiot na trawie, ale właściciel spojrzał na nas jak na wariatów i stwierdził, że nie ma takiej opcji. Chyba bał się, że mu zniszczymy trawnik. Noc spędziliśmy w gościńcu Solan, który wypatrzył Łukasz.



Gościniec mieścił się w byłej szkole podstawowej. Nawet dzwonek się ostał. Miał być normalnym dzwonkiem do drzwi, ale właściciel nie chciał denerwować sąsiadów. Wybór tego gościńca był strzałem w dziesiątkę. Przesympatyczny właściciel, dobre tanie piwko z kija i przystępne ceny. Gdyby nie było wolnych miejsc istniała możliwość rozbicia namiotu. Chcielibyśmy tu przyjechać z Jagodą.







Wieczorem Łukasz zajął się zgrywaniem nagrań z kamerki, a ja przeglądałam informator z atrakcjami turystycznymi. W okolicy jest mnóstwo miejsc do zwiedzania: ogród japoński, skalne miasto i wiele innych ciekawych miejsc. Ponadto w Kudowie jest polecana przez właściciela restauracja prowadzona przez Polaka i Czecha z polsko- czeską kuchnią. Czego chcieć więcej.





Dystans: 286 km
Śniadanie: 7 zł
Obiad: 50 zł
Kolacja: 7 zł
Nocleg: 30 zł/os.

C.D.N.

Ostatnio edytowane przez adamsluk : 18.10.2015 o 20:42
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.10.2015, 21:15   #5
RonDell
 
RonDell's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2014
Miasto: Mała Polska
Posty: 541
Motocykl: RD07a
Przebieg: 41214
Galeria: Zdjęcia
RonDell jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 5 dni 7 godz 50 min 16 s
Domyślnie

__________________
A Man of Nomadic Traits
RonDell jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.10.2015, 21:33   #6
mikelos
 
mikelos's Avatar

Zapłaciłem składkę :)

Zarejestrowany: Feb 2011
Miasto: okolice Pruszkowa
Posty: 652
Motocykl: Husqvarna 701
mikelos jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 6 dni 4 godz 45 min 33 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał adamsluk Zobacz post
"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"




Gdy dojechaliśmy, na wietrze łopotały trzy flagi - polska, niemiecka i czeska. Po polskiej stronie przy ognisku stał czeski wędrowny grajek i popijał winko.
Dokładnie miesiąc później startowałem z trójstyku granic z córką na wycieczkę rowerową do Szczecina. To miejsce świetnie pokazuje jak wiele się zmieniło od wejścia do strefy Schengen. Nie ma zasieków, szlabanów, strażników. Jedynym minusem jest cholerne złodziejstwo które eksportujemy do sąsiadów

Czekam na dalszy ciąg
__________________
"Jeżeli chcesz uniknąć krytyki: Nic nie mów. Nic nie rób. Bądź nikim" - Arystoteles
mikelos jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16.10.2015, 21:42   #7
jaro5000
 
jaro5000's Avatar


Zarejestrowany: Jun 2009
Miasto: Katowice
Posty: 260
Motocykl: RD07
Przebieg: ...
jaro5000 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 2 dni 8 godz 16 min 57 s
Domyślnie

HEEEEEJ! Spotkaliśmy się we Fromborku! Teraz widzę o czym opowiadaliście. Czekam na dalszą cześć.
P.s.: moje światła dokonały samonaprawy w Braniewie!
__________________
Zdrowia
J.
jaro5000 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 21.10.2015, 12:59   #8
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking jaro5000

Cytat:
Napisał jaro5000 Zobacz post
HEEEEEJ! Spotkaliśmy się we Fromborku! Teraz widzę o czym opowiadaliście. Czekam na dalszą cześć.
P.s.: moje światła dokonały samonaprawy w Braniewie!
Witam!

Wspomnimy o tym spotkaniu

Ostatnio edytowane przez adamsluk : 21.10.2015 o 13:05
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.10.2015, 18:49   #9
Wegrzyn
 
Wegrzyn's Avatar


Zarejestrowany: Apr 2009
Miasto: Monschau / Radoszewice
Posty: 1,675
Motocykl: RD07
Przebieg: 42000
Wegrzyn jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 2 tygodni 3 dni 16 godz 23 min 8 s
Domyślnie

Mam nadzięję też kiedyś wyruszyć w taką podróż z żoną
__________________
Wegrzyn jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.10.2015, 20:29   #10
adamsluk
 
adamsluk's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2012
Miasto: P-ń /M-cz
Posty: 62
Motocykl: nie mam AT, ma TA :]
adamsluk jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 tygodni 1 dzień 3 godz 5 min 45 s
Talking Dzień 3

"PLR - POLSKA RAZEM – ADAMSLUK (HONDA TRANSALP) i KIKI (SUZUKI FREEWIND)"

Dzień 3

27.07.2015

Rano obudziliśmy się przed budzikiem wyspani, wypoczęci i gotowi do dalszej jazdy. Nie było żadnego pana z bejsbolami, który spędzałby nam sen z powiek. Tradycyjnie śniadanko z kawą i w drogę. Mieliśmy dobry czas.
Na początku przejeżdżaliśmy przez góry i było ciekawie. Mnóstwo zakrętów, nawet je polubiłam. Aż chciało się przyspieszyć i bardziej pochylić motocykl, ale niestety asfalt był mokry i trzeba było uważać. Dobrze, że wczoraj odpuściliśmy kilkanaście kilometrów z zaplanowanej trasy, ponieważ zmęczenie nie pozwoliłoby nam cieszyć się górskimi drogami. Po drodze minęliśmy Zieleniec, który był przepięknie oświetlony porannym słońcem.
Byłam zaskoczona, że Zieleniec tak się rozbudował. Byłam tam kilkanaście lat temu i na każdy wyciąg trzeba było kupować osobny karnet na wyciąg. Teraz Zieleniec wyglądał jak kurort w Alpach. Musimy tu wrócić zimą, być może znów przekonam się do szusowania po polskich stokach.
W Międzylesiu na stacji benzynowej spotkaliśmy ludzi podróżujących kamperem - starym fiatem ducato. Jechali gdzieś do Włoch. Dokąd ich oczy poniosą. Mieli tę przewagę, że nie musieli szukać noclegu. Też bym tak chciała. Fajny sposób podróżowania, szczególnie z dzieckiem. Jagody na motocykl nie weźmiemy, a do takiego kampera, to i owszem.
Górskie serpentyny skończyły się niestety za szybko i zrobiło się nudno. Przez resztę dnia liczyłam zabite muchy na kasku oraz odliczałam 10 zakrętów przed zerknięciem na licznik. 10 zakrętów minęło, a tu tylko 20 km więcej na liczniku. Po krętej górskiej drodze każda droga wydaje się być nudna. Krajobrazy były piękne, ale droga się dłużyła.







Całe szczęście, że GPS dostarczył nam kilka atrakcji. Prowadził nas dość pokrętnymi drogami. Jechaliśmy nawet przez Kijew i Wódkę. A na jednej z bocznych dróg na skrzyżowaniu podszedł do Łukasza policjant i po odśpiewaniu całej formułki poprosił o dmuchanie w alkomat. Oczywiście wyszło 0,00. Ponieważ trochę się pogubiliśmy, spytaliśmy policjanta o drogę. Policjant tak nas pokierował, że wyszło +30 km.
Kolejnym pozytywnym akcentem dnia był bardzo dobry obiad w restauracji Przystań w Laskowicach. Schab w sosie cebulowym rozpływał się w ustach, a młode ziemniaki dopełniły resztę. Pycha. Mina mówi sama za siebie.







W Głuchołazach GPS kolejny raz wywiódł nas w pole. Droga skończyła się koło parku miejskiego podobnie jak w Karpaczu zakazem wjazdu.



Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. Dzięki temu przejechaliśmy przez Głuchołazy wzdłuż i wszerz. A jest to miasto, do którego warto wrócić.



Około godziny 18:00 zaczęliśmy szukać noclegu. Chcieliśmy dojechać do Cieszyna, gdzie mój dziadek chodził do liceum. Dużo opowiadał nam o tym mieście. Chciałam odszukać kilka miejsc. Niestety było już późno, a Cieszyn daleko. Dojechaliśmy do Olzy. Do jednego ośrodka nie można było dojechać z uwagi na remont torów kolejowych,



a na drugim campingu pani oświadczyła, że domek można wynająć na minimum trzy dni. Nie pomógł nawet argument, że mamy własne materace i śpiwory. Na namiot nie byliśmy jeszcze gotowi. Nie chciało nam się go rozbijać. Pojechaliśmy dalej. Nocleg znaleźliśmy w Dworku Myśliwskim w Łaziskach. Tutaj właścicielka była bardziej skora do negocjacji, więc zostaliśmy. Przyjemne miejsce.





Wieczorem, przy skromnej kolacji analizowaliśmy przejechaną trasę oraz planowaliśmy trasę na kolejny dzień.







Dystans: 350 km
Śniadanie: 8 zł
Obiad: 50 zł
Kolacja: 15 zł
Nocleg: 30 zł/os.

C.D.N.

Ostatnio edytowane przez adamsluk : 18.10.2015 o 20:43
adamsluk jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz


Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
Projekt "Polska (nie tylko) na weekend" Neno Polska 2 22.11.2015 10:59
Polska - szlakiem "ciekawych" nazw Grucha Umawianie i propozycje wyjazdów 58 15.11.2015 20:42
Polska: Koniec kwietnia/początek maja 2010 "Północ-Południe" oko Umawianie i propozycje wyjazdów 1 01.02.2010 23:02


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:09.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.