|
15.07.2010, 17:23 | #1 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Toskania/Umbria Lipiec 2010
Troche mało afrykańsko, za to winiarsko i kulinarnie. Relacja z tygodniowego wypadu do środkowych Włoch.
W pierwszą prawdziwą podróż poślubną Matylda dowozi mnie do Prosecco. Tysiąc dwieście kilometrów autostradami na afri daje w kość, ale kurz, słońce i benzyna powodują, że z gęby nieschodzi mi banan. Ląduję za Triestem, mam panoramiczny widok na zatokę i zamek Miramare. Doskonałe, zmrożone nomen omen prosecco, proste dania oparte o owoce morza i oliwę. 50 EUR za prosty posiłek i znakomite wino to wariactwo, ale z drugiej strony nie drapnęli mnie karabinierzy ani razu, ostatnie wakacje miałem dwa lata temu, więc szybko się rozgrzeszam. Drugiego dnia w czterdziestodwustopniowym upale dojeżdżam do Rzymu, na randkę z pewną brunetką. W sumie paskudne miasto, rozmach budowli budzi szacunek, ale tylko do czasu, gdy na starych budynkach odkrywam średniowieczne żarciki: wielkie napisy, że to niby dla ludzi, to wszystko. Całe szczęście, że randka się udała, za to Matyldzie coś chrupie w skrzyni. Później okaże się, że to rozciągnięty i niedosmarowany łańcuch, ale zanim do tego doszedłem, sądziłem że to skrzynia czy sprzęgło się kończą. Nazajutrz z ulgą wyjeżdżam z rozpalonego miasta, wariantem turystycznym przez kompletne zadupia w stronę Montefalco. Po drodze zahaczam o malutkie miasteczko na górze, sześćsetletnie, zachowane tak, jakby ktoś zakpił sobie z amerykańskich reżyserów, którzy usiłują przekonać cały świat, że przed wiekami wszędzie były tylko ruiny. Po drodze do miasteczka niekończące się zakręty...wreszcie jakaś odmiana, składam się coraz głębiej i przejeżdżam zakręty coraz szybciej. Jeżdżenie po zakrętach wciąga, oj, bardzo. Winnice po horyzont, góry, gaje oliwne, pierdolnik przy drogach i genialne espresso – ot, Włochy w całej okazałości. Wtedy, nagle, foch! Matylda, a dokładniej pompa Pierdzikuni mówi dość i raz na jakiś czas gaśnie. W tunelach bez poboczy nasz związek zaczyna przechodzić w pikantną, rzekłbym, fazę. Najlepsze wydarza się, gdy podróżując jakąś antyczną drogą zauważam niezamkniętą, stromą szutrówkę. Daję ostro w górę, łysawe anakee to nie jest najlepsza opona na taką nawierzchnię no i nie pomaga mi bagaż na Matyldzie, ale w końcu po to tu przyjechałem. Wtedy, na stromym fragmencie z zakrętem, FOCH! Gaśnie silnik a ja na wstecznym i zablokowanych kolach zapinam z dziesięć metrów w dół...Do teraz nie rozumiem, jakie moce utrzymały te 380 kg w pionie. Dwa kilometry w dół, już przodem, też były wyzwaniem, rumosz skalny i piach nie dawały prawie w ogóle przyczepności. Ot, amatorszczyzna. to be continued |
15.07.2010, 17:56 | #2 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Chojnice/drogi Europy
Posty: 1,039
Motocykl: RD07a
Przebieg: hgw
Online: 3 tygodni 2 dni 4 godz 28 min 20 s
|
No ładnie się zaczęło
A tak nawiasem to podziwiam ludzi, którzy z własnej, nieprzymuszonej woli ładują się do Włoch w lipcu- toć to jeden, wielki, gorący piekarnik
__________________
openSUSE.org |
15.07.2010, 18:02 | #3 | |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Cytat:
A tak poza tym, w gorach nie bylo goraco, normalne 25-30 stopni. |
|
15.07.2010, 22:43 | #4 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wydra
Posty: 802
Motocykl: RD03
Przebieg: 69tys
Online: 2 miesiące 4 tygodni 13 godz 14 min 5 s
|
Cytat:
Zresztą w maju zjechałem tuscany po raz kolejny (w końcu na motocyklu) wszerz i wzdłuż. Tak że nie dziwię się twojej wyprawie nic a nic. Mnie niestety toskania przywitała totalnie deszczowo (co dziwne ja na tą porę miesiąca). Chianti rządzi! PS Lokum miałem pod samym duomo w Firenze
__________________
pozdrawiam michoo |
|
16.07.2010, 09:39 | #5 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
skoro nie drzecie za bardzo łacha z mojej pisanininy, to ciąg dalszy:
Montefalco polecam wszystkim miłośnikom wina i średniowiecza. Lokalny szczep, sagrantino, rozpieprza kubki smakowe na atomy. Pewnie przez pogodę, która skłania raczej do pompowania w żyły zamrożonych win białych. Właściciel knajpy, mafiozo w lusterkowych okularach, epatuje suvem porsche z wypożyczalni. Obok parka, Włosi, bo jaka inna para przyjeżdża do knajpy skuterem, babeczka z szara od nikotyny twarzą i wielkimi oczami Giocondy, troszkę tleniona, ale widać, ze czarna z pochodzenia. Jej partner, przystojniejszy od Stinga, żylasty, opalony, w japonkach, metr pięćdziesiąt. Po kilku solidnych kieliszkach spływa na mnie Wiedza i Zrozumienie. Zaczynam rozumieć Montefalco, no. Zamknięty budynkami ryneczek, dający sie ogarnąć wzrokiem i myślą. Poniżej, za średniowiecznymi murami, gorsza część miasta. To samo można chyba powiedzieć o ludziach: zamknięci we włoskim stereotypie kurduplaśnego macho węszącego w każdej kobiecie potencjalnych pięciu minut zapomnienia, i kobiet, cierpiących z powodu mocno dyskusyjnej urody, wałków tłuszczu od klusek i niewyszukanego machismu. Tymczasem, miedzy budynkami okalającymi rynek, jest przerwa, a w przerwie zamglona przestrzeń, kilkadziesiąt kilometrów miękkiego światła, pól i wieńczących horyzont gór. Jak oni z tego wszystkiego toczą tak cierpkie wino? Jak nie mordują kobiet wyglądających jak wdowy z obrazów Modiglianiego? W jakąż paskudną noc, najpiękniejsze bambini świata przeobrażają sie w wyżelowane karykatury mężczyzn i w ociekające tłuszczem kule, których nazwanie wielorybem uwłaczałoby szlachetnym waleniom? Cóż sprawia, że podlotki z zadziornie sterczącymi tyłkami przeobrażają sie w płaskodupe, pomarszczone staruszki? Nie wiem, ale Matylda też ni stąd, ni z owąd strzela fochy. Odkrywam, że przyczyną dziwnego szarpania na pierwszym i drugim biegu jest wysuszony łańcuch. Jeżdżąc w zatyczkach nie usłyszałem, że coś jest mocno nie halo, a to zwaliła się olejarka. Koszulką termokurczliwą zaciągam hipol ze zbiorniczka i pracowicie kapię na każde ogniwo po dwie kropelki. Pomaga, ale łańcuch wisi jak szmata. W serwisie Yamahy pan stwierdził, że nie naciągnie łańcucha, bo nie ma czego naciągać, dopiero jakiś sympatyczny mechanix z warsztaciku zmieniającego olej zrobił to, za darmo. Na szczęście zostały jeszcze trzy ząbki a łańcuch ma przepisowy zwis, tyle że muszę pamiętać o ręcznym smarowaniu i nie cisnąć w manetę ostro. to be continued |
16.07.2010, 11:17 | #7 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
|
16.07.2010, 11:53 | #8 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wydra
Posty: 802
Motocykl: RD03
Przebieg: 69tys
Online: 2 miesiące 4 tygodni 13 godz 14 min 5 s
|
Cytat:
No to pochwal się co i jak...
__________________
pozdrawiam michoo |
|
16.07.2010, 14:59 | #9 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
czekam na fakty dokonane...
|
17.07.2010, 10:53 | #10 |
Zarejestrowany: Sep 2008
Miasto: Polska poł.-wsch.
Posty: 1,011
Online: 4 tygodni 1 dzień 22 godz 15 min 47 s
|
|
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Zlot we Lwowie lipiec 2010 | ATomek | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 53 | 15.09.2017 00:22 |
Ekspresem w Kaukaz Południowy, Lipiec 2010 | JARU | Trochę dalej | 70 | 20.02.2011 21:11 |
No i znowu Scotland [Lipiec 2010] | Rychu72 | Trochę dalej | 4 | 17.01.2011 14:14 |
Holandia w weekend [Lipiec 2010] | nicek27 | Trochę dalej | 7 | 04.10.2010 10:54 |
Mongolia,lipiec 2010 | barman | Umawianie i propozycje wyjazdów | 4 | 03.03.2010 14:11 |