23.02.2010, 18:32 | #271 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Cytat:
Ja zas napisalem WCZORAJ, ze cos napisze JUTRO. Jutro sie jeszcze nie skonczylo. Napisze po biathlonie. Szybko pisze |
|
25.02.2010, 19:34 | #272 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Na wyrazna prosbe kolegi Samula kontynuuje wątek
Droga, ok niech będzie droga... jest zajebiście wyboista. Wypieprzam się sie po jakichś 500 metrów. Nie mam szansy podniesć motura, nadjeżdża Izi i najpierw strzela mi foto, a dopiero pózniej pomaga kanalia. Wiemy, że gdzies tu jest guesthouse, jest drogowskaz. Właściwie jeszcze nie działają, ale chetnie nas przyjmą. Trochę jesteśmy zdziwieni, bo biznes jest prowadzony przez Jerome, na oko trzydziestoparoletniego Amerykanina. Jest tu z żoną i dzieckiem, chyba nie mającym jeszcze roku rocznym. Chyba ten Afganistan nie taki straszny. Jerome się autentycznie cieszy na nasz widok. Ustalamy cenę - 15 dolców za noc, z kolacją i śniadaniem. Okazuje się, że w jest tu trochę więcej mieszkańców. Około 10-12 osób, część z dziećmi. Z USA, Niemiec, Francji, Holandii. Wszyscy pracowali w NGO i teraz tutaj odpoczywają, szukają sensu życia, coś niby robią, mają jakieś obowiązki, ale... Ulokowali nas w pokoju pełnym modlitewnych książek. Podejrzewamy, że są jakąś religijna sektą. Może i są, ale jakąś niezaradną życiowo. Zepsuł im się Land Cruiser, proponuję więc usługi Iziego. Jest już wprawdzie ciemno, ale z Miro świecimy tak dobrze, że Iziemu udaje się zlokalizować usterkę. Polecił też wymienić wtrysk na czwartym garnku. Powiedział do Jerome, że to jest izi. Jakoś nie wierzyłem by się za to wziął. Okazaliśmy mu jednak litość i Amerykanin nie musiał dopłacać do naszego noclegu. Następnego dnia wrzuciliśmy jakies śniadanko zachodnio-afganskie i ruszyliśmy do centrum miasta, by zdobyć resztę papierzysk i wymienić kasę. Zajął się tym David, trochę chyba szurnięty (pozytywnie) Anglik, który jest w Afganistanie po raz trzeci. Dwa razy był tu jako żołnierz brytyjski. Tym razem jednak przyjechał jako facet z misją. Pomaga ożywić tu ruch turystyczny - na razie nie ma za dużo roboty... Nie wiem skąd ma tę misję, czy zbombardował kogoś czy kogoś zabił, ale robota która robi jest wielkim wyzwaniem. Podoba mi się gość i mi imponuje. By pojechać dalej potrzebny jest permit od władz lokalnych ( starosta powiatowy?), od policji lokalnej, od policji granicznej i jeszcze od kogoś. Do tego zdjęcia, ksera etc... Nie mamy nic, ale nie jest to problem. Tylko starosty nie ma, więc może przyjdźcie jak będzie. - A kiedy będzie? - No, jak wróci... Azja. Nie wolno sie spieszyć, znaczy wolno, ale nie można tego pokazać. Poważni faceci nie mogą się spieszyć. Siedzimy więc przed klitką na iszkaszimskim Broadwayu przed siedzibą Wakhan Tourism Cośtam, a przed nami nasze motocykle wciąż otoczone tłumkiem ciekawskich. Z rozmową jest krucho. Nikt nie mówi w niczym zrozumiałym dla nas... Iszkaszim afgański sprowadza się tak naprawdę do jednej drogi, to wokół niej koncentruje się życie. Tu jest bazar, sklepy, restauracje, urzędy. Wpadamy na obiad na pięterko do polecanej nam knajpy. Milutko, dostajemy nawet widelce. Nie jesteśmy jednak w stanie wytłumaczyć, że nie chcemy Mirindy. Wygląda na to, że przemycana z Pakistanu jest dla nas obowiązkowa. Podwyższa to dwukrotnie koszt posiłku, ale cóż... Czekamy. Nikt nie da nam pozwolenia póki nie mamy tego pierwszego - z powiatu. Gdzieś po południu pojawia się TEN i wystawia papier. Od razu ruszamy z nim na policję. Niestety komendant śpi. Nikt nie ma odwagi go zbudzić. My też. Kabaret trwa jeszcze parę godzin, ale około 17 ruszamy. David odprowadza nas jeszcze na hm... rogatki miasta. Machamy sobie ręka i dzida. Kamienie są przezajebiste, nie mam pojęcia jak można by zrobić tę trase na mniejszych kółkach. Po kilku kilometrach droga jednak staje się znośna. Niestety co kilkadziesiąt, kilkaset metrów trzeba gwałtownie hamować. Droga jest poprzecinana setkami kanałów nawadniających. Każdy chłop w tym zakątku świata chodzi cały dzień ze szpadlem i wciąż coś kopie. Tak więc jedziemy w rytmie: jedynka, dwójka, trójka, hamulec, o Boże nie dam rady... Jedynka, dwójka... Droga wije się wzdłuż Pianżu, czasem jest tuż obok rzeki, czasem w odległości kilkuset metrów. Są odcinki kamieniste, ale są i piaszczyste. Tu muszę pochwalić nasz dobór opon. Z tyłu były Dakary E09 a z przodu Treleborgi. Dawały radę bardzo dobrze. Mamy nadzieję dojechac do Khandudu i zanocować w pobliżu tej nieszczęśnej rzeki. Dzięki temu przekroczymy ją skoro świt, gdy jej poziom będzie najniższy. Niestety natrafiamy na inną rzekę, która szybko studzi nasze zapędy. Zanocujemy po tej stronie i sforsujemy ją rankiem. Dziwny to był wieczór. Odjechaliśmy kilkaset metrów od drogi przez megakamienie i poszukalismy za skałami ochrony przed zachodnim wiatrem, który pomimo nocy ani myslał osłabnąć. Za stół posłużyła nam skała. Na radzieckich sztabówkach posługując się GPS ustaliliśmy naszą dokładną pozycję obiecując sobie - jutro w Sarfadzie. Miro w obawie przed gadami rozbił namiot a my z Izim zaparkowalismy na glebie. Nie pamiętam już czy był księżyc czy nie, ale pamiętam, że na tle nieba widziałem za sobą zarys Hindukuszu, a gdy spojrzałem w kieunku moich nóg widziałem Pamir. Gwiazdy jak to mają zwyczaj w sierpniu spadały jedna za drugą, a my jak mali chłopcy co rusz pokrzykiwaliśmy: Widziałeś tą? Wiem, że się pisze "tę", ale gdybym napisał "widziałeś tę" to byście wiedzieli, że robię sobie z was jaja. A my naprawdę tam leżeliśmy pod tymi spadającymi gwiazdami z Hindukuszem za sobą a Pamirem przed sobą i myślelismy sobie jak nam strasznie musicie zazdrościć tego momentu. Ostatnio edytowane przez sambor1965 : 25.02.2010 o 19:49 |
25.02.2010, 23:08 | #273 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 31 min 6 s
|
Bardzo piękna relacja. Muszę jednak skomentować pierwsze i ostatnie zdjęcie.
Sambor Młodzieńcze, dlaczego uważasz, że droga na tym pierwszym jest podła i jak to możliwe, żeś się na niej wy...pieprzył ? Na ostatnim zdjęciu wyraz czegoś co od biedy można nazwać twarzą ( myślę tu o Izim ) dziwnie kojarzy mnie się z wyrazem pyska mojego labradora nad puszką Chapi Junior dla labradorów. Czy w onej konserwie na zdjęciu rzeczywiście jest żarcie dla labradorów ?
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
25.02.2010, 23:22 | #274 | |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Cytat:
Porownanie Iziego do labradora jest dla tego ostatniego obrazliwe. To bardzo porzadne psy. Tez mam takiego w domu; chwilowo, znajomi pojechali na narty - na razie nie udalo mi sie go wyprowadzic z rownowagi, nawet nie zaszczekal. Mysle ze porzadny pies by wzgardzil nasza afganska strawa. Nam jednak ta tuszonka bardzo dobrze na tych skalach wchodzila. |
|
25.02.2010, 23:30 | #275 |
22.10.2006, DTN :)
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Kąty Wrocławskie
Posty: 3,778
Motocykl: RD07
Przebieg: IIszlif
Galeria: Zdjęcia
Online: 7 miesiące 3 tygodni 2 dni 15 godz 53 min 10 s
|
Czy to puszka z hipopotama?
__________________
Real adventure starts where road ends... -AT RD07 Big Bore 'Troll Bagnisty, ziejący ogniem z regulatora Diabeł Pustynny' http://www.youtube.com/user/Miszapoland |
25.02.2010, 23:48 | #276 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Biała Podl./Warszawa
Posty: 368
Motocykl: Afryka? Nie, dziękuję. ;)
Przebieg: 60000
Online: 1 tydzień 1 godz 37 min 9 s
|
Sambor, jak zawsze coś wspaniałego.
Poproszę o ciąg dalszy i oby jak najszybciej
__________________
Yamaha XTZ 800 Super Tenere |
26.02.2010, 00:07 | #277 | |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
|
Cytat:
Kochany niemały Lewarku, oj jak się mylisz, w tej puszcze są labradory. Dlatego trochę takie moje zdziwienie było.
__________________
Robert "Izi" Africa |
|
26.02.2010, 12:37 | #278 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
|
Robie porzadki na kompie i postanowilem wrzucic w te relacje ulotke reklamujaca Wakhan. Mam nadzieje, ze Wam nie przeszkodzi, a tym ktorzy sie wybiora na pewno pomoze. No i bede wiedzial gdzie szukac
|
26.02.2010, 16:25 | #279 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 31 min 6 s
|
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
26.02.2010, 21:26 | #280 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: okolice Wrocławia na wschód bardziej
Posty: 416
Motocykl: RD03, RD04, 2xRD07, RD07A
Przebieg: okrutny
Online: 1 dzień 1 godz 20 min 51 s
|
Widzę że ta kruszyna to musi to musi jeszcze ze dwa lata rosnąc, a karm ją dobrze
__________________
Robert "Izi" Africa |
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mapy Meksyk, Stany | jagna | Mapy | 5 | 23.06.2011 22:37 |
Stany 2010 | PUFF | Trochę dalej | 46 | 02.11.2010 16:17 |
Prom Rosja-Stany | Poncki | Przygotowania do wyjazdów | 9 | 07.07.2009 00:34 |