|
Imprezy forum AT i zloty ogólne Imprezy forum AT i zloty ogólne. Spotkania użytkowników naszego forum. Mają one charakter otwarty: obecność AT wskazana, ale nie jest wymogiem. Piszemy również o imprezach motocyklowych, na które wybierają się nasi forumowicze. |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
04.06.2010, 18:15 | #11 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 31 min 6 s
|
I tu powinien ukazać się kąśliwy komentarz Lewara
Ale się nie pojawi... Na razie... Co nie znaczy, że się nie zdecyduję go zamieścić... W momencie... Gdy w Felkowej opowieści zobaczę jeszcze jeden błąd ortograficzny. Choć muszę przyznać, że w skądinąd dobrej prozie Felka pojawia się ich coraz mniej, co świadczy o uporczywej i owocnej pracy własnej. Albo Felek przygruchał sobie piękną, rudowłosą studentkę polonistyki i jeżdżą sobie razem Felkową Afryką nad rzeczkę aby zgłębiać zawiłości ortografii lub zażywać wspólnie kąpieli w rzeczonej rzeczce
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
04.06.2010, 18:58 | #12 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
Takie słowa, i to z pod takiej ręki płynące to dla mnie najwyższy zaszczyt. SĄ one równierz wielką motywacją do dalszej pracy własnej. Niestety własnej, gdyż do niewiast zwłaszcza młodych i rudych czuje wielką nieśmiałość, a te jakoś same się do mnie nie garną. Co do spraw związanych z meritum Twojej wypowiedzi odniosę się tak; Gdybym był młodszy pewnie już bym miał papier o dysleksji, dysgrafi i jeszcze dyscośtam. Ale w moim wieku to ja mogę mieć co najwyżej dyskopatiie a pani od polskiego zwykła mi mawiać zazwyczaj felkowski leń i gałgan jesteś i tyle. Albo się ucz albo rowy bedziesz kopał - to kopie, wykrakała.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
04.06.2010, 19:56 | #13 |
Niepozorny
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Wiocha na Jurze, bliżej Krakowa niż Częstochowy
Posty: 565
Motocykl: Bardzo stara Teresa
Online: 4 tygodni 1 dzień 1 godz 31 min 6 s
|
Ty Felek, nie udawaj, że nie widzisz drugiego dna mojego posta i tutaj o dno rzeczki mnie się rozchodzi
__________________
Moja jest tylko racja bo to Święta Racja. A nawet jak jest twoja, to moja jest mojsza niż twojsza bo moja racja jest najmojsza i tylko ja ją mam. ( Dzień Świra ) Kocham Łódź |
04.06.2010, 21:50 | #14 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
O rzecznym dnie w tej przygodzie nie będzie. Co nie oznacza, że wody nie było pod dostatkiem. Ale o tym już w drugim odcinku ...
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne |
04.06.2010, 23:52 | #15 |
|
|
05.06.2010, 08:20 | #16 |
Zarejestrowany: Apr 2008
Miasto: Warszawka
Posty: 1,485
Motocykl: RD07a
Przebieg: 66666
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 21 godz 47 min 41 s
|
afrykańskie furie - na poczatek jedna
W nocy leje deszcz. Wstajemy rano.Na początek psujemy i naprawiamy ekspres do kawy. Robimy jajcarkę i każdy w swoim gajerku rusza w swoją drogę.
IMG_3920.jpg Moja droga jest nieco wyboista. Nie udaje mi się dojechać nawet do myślenickiej szosy. Nie jest to wcale daleko. Usta -pompa na chwile załatwia temat. Zaczyna się wczorajszy cyrk. Na szczęście wieczorem ustaliliśmy przy bezalkoholowym, że moduł zapłonowy nie jest domeną siódemki. Ja obstawiam dalej pompę. Trochę na jednym, trochę na dwóch cylindrach udaje mi się wydostać na myślenicką szosę. Nadal jestem spokojny, jestem spokojny..... jestem spokojny. Ja to w ogóle jestem choooolerniiiie spokojny - jak zawsze. Właściwie to powinienem siąść w cieniu zepsutego motorka i jak stuprocentowy internetowy lew forumowy wyjąć z kuferka laptopik. Na forum "zepsuł mi się motur.pl" założyć nowy wątek - 'co jest z moją pompą nie tak?" Po uzyskaniu miliona odpowiedzi założyć nowy temat "zamówienie zbiorcze na części do mojej pompy". Ja jednak chyba nie jestem stuprocentowy. W trakcie tego turlania się obmyślam komputerowy przyrząd do diagnostyki układów wtryskowych afryki. Jak dotąd pompa to tylko niepotwierdzona hipoteza. Jednak nawet na sporych stacjach nie udaje mi się nabyć odpowiednich komponentów do jego konstrukcji. W końcu tuż przed Myślenicami udaje mi się znaleźć sklep z częściami do naczep i ciężarówek. Komponenty do diagnoskopu kosztują cztery pięćdziesiąt. Szybka diagnostyka wykazuje ciśnienie pompy wystarczające to tłoczenia paliwa na wysokość dolnej krawędzi zbiornika. Hipoteza potwierdzona. Zupełny brak ciśnienia paliwa. IMG_4164.jpg Bingo. Mamy Cię. Wiem, wiem co powie kolega Podos o pompie podciśnieniowej. On powie "Wywal to". Mówił to już wielokrotnie. Ale ja mu nie wierzę. Sam wozi ją na zapas. Rozbieram pompę. Zalewam się przy tym benzyną bo oczywiście nie zakręciłem kranika. O ta benzyna, to ona wcale nie jest smaczna. Chyba se kupie gaźniki od żużlówki - na alkohol. Tylko chciałbym zobaczyć minę kontrolującego Policjanta z drogówki. Panie władzo, to nie jest tak jak Pan myśli...... Pompa paliwa mi się zepsuła. Musiałem trochę pociągnąć wężykiem.....I widzi pan tak się trochę zalałem. Koniec marzeń sennych. Wracamy do rzeczywistości. Przyglądam się wszystkim detalom rozebranej pompy. Czyszczę i wydmuchuje zaworki. Membrana pompującą jest trochę wybrzuszona. Nigdy nie widziałem otwartej nowej pompy, ale wydaje mi się, że membrana powinna być raczej płaska. Tutaj wygięcie, zapewne spowodowane zużyciem skutkuje zmniejszeniem jej skoku i niewielką odległością od ścianki pompy. Wszystko to powoduje, iż mała szczelina z łatwością wypełnia się skroplinami benzyny, tym samym ogranicza jeśli w ogóle nie likwiduje ruchu membrany. Tym samym skuteczności pompy maleje do zera. Jako, że nie mam ani nowej membrany ani nawet widoków na nią, robię to co mogę. Przekręcam membranę na drugą stronę. IMG_3921.jpg Skręcam do kupy i podłączam diagnoskop. Mój diagnoskop to półtora metra wężyka do paliwa. Tym razem podłączone na stronę tłoczenia wykazuje szybki wzrost poziomu. Rurka wyciągnięta na prostej ręce nad głową szybko się przelewa górą. Pompa działa. To problem mamy chyba z głowy. W trakcie wieczornych dyskusji ustalamy, że pompa podciśnieniowa powinna być w poziome, a nie w pionie jak to było u mnie. Nie mam ani czym ani jak zrobić nowego mocowania w polu. Nieprzygotowany jestem do wyjazdu. Braki kluczy, nie mam imadła, młotka ani nawet arkusza aluminiowej blachy. Zwycięża nieśmiertelna technologia rejli. Trytytki mocują pompę do gmola. Najważniejsze, że działa. IMG_3923.jpg Pozostaje jeszcze jeden temat. Nie mam ładowarki do telefonu, a ten płacze o jeść. Na stacji kupuję odpowiednią ładowarkę i gniazdo zapalniczki. Niestety podłączona - nie działa. Okazało się, że ma spalony bezpiecznik. Na stacji nie ma takich szklanych,radiowych bezpieczników. Znowu technologia rejli górą. Oddzielam z kabelka jedną nitkę i łącze po szklanej rurce. Bezpiecznik tym razem wytrzymał. Nie można tego powiedzieć o ładowarce. Po prostu popłynęła. Niezbadana moc bezpiecznika pali tym razem cała ładowarkę. No cóż na cudzych błędach człowiek uczy się tanio na własnych skutecznie. Gniazdo podłączyłem odwrotnie. Hipoteza potwierdzona próbnikiem. Zmieniam podłączenie na właściwe. Kupuję drugą ładowarkę i już wszystko jest oki. Mimo iż wyjechałem z Krakowa o siódmej w Chyżnem jestem koło południa. A to chyba niecałe 100 kilometrów. No cóż średnia nie najlepsza - ale jakie przygody. Chociaż jak sięgam pamięcią nie jest to mój rekord prędkości. Teraz będzie trudne słowo "retrospekcja". Lat temu kilka na wyjeździe postanowiłem za wszelką cenę omijać autostrady. Przecież nie po to się w góry jedzie aby drzeć hajłejem. Jak postanowiłem tak zrobiłem. Trochę mnie zdziwiła barierka w poprzek drogi z napisem w języku cudzoziemskim coś jakby "coole ferme". W każdym razie jakoś podobnie. Jednak lokalesi omijali i jechali dalej. Oni dają radę a ja nie....Jedyna różnica ja ma jeden napęd a oni po cztery, ale ja nie dam rady ?..... Zapinam jedyne i dziiiiiiida. Trochę mnie zasmuciła mgła w wyższych partiach. Zamiast podziwiać winkle i widoki musiałem się mocno zastanawiać czy zakręt jest w lewo czy w prawo. Na samej przełęczy to było już ostre przegięcie. Narciarze w maju........ Koniec końców nie poruszaliśmy się szybko, ale poruszaliśmy się cały czas. Wyjeżdżając o ósmej rano z Lozanny dotarliśmy na wieczór do Zurrichu pokonując zacny dystans 180 km. Wracajmy jednak do teraźniejszości. Wolna Słowacja wita mnie pełną swoją gościnnością wyrażona mandatem w wysokości 100 euro. Za przekroczenie prędkości dozwolonej w terenie zabudowanym. Stary , tu zwracam się do jego eminencji feldfebla, nie ze mną takie numery. Po pierwsze tu nie ma terenu zabudowanego, to raz a po drugie to jak to niby zmierzyłeś, co ? Fotoradarem, pięć kilometrów wcześniej. Dobra, dobra, srutututu. Feldfebel wyraźnie pewien swego wyciąga radiotelefon i mówi do sitka. Pan z drugiej strony odpowiada; czarna motorka we be coś tam coś tam. Nie, nie jak nie zobaczę, to nie uwierzę. Nadal obstaje przy swoim. Otóż moja nieufność bierze się z tego, iż parę razy byłem już naciągany przez tamtejszych stróży prawa i jedynie bardzo silne obstawanie przy konieczności udowodnienia wykroczenia powodowało, iż po jakimś czasie dawali za wygraną. Na to liczyłem i teraz. No i musiałem się udać do poprzedniej miejscowości gdzie pan w niebieskiej skodziance pokazał mi zdjęcie na monitorku komputerka. Dzieło sztuki to organy ścigania wyceniły na sto euro po które musiałem się udać do pobliskiego bankomatu. Z lżejszą kieszenią i znacznie gorszym humorem udałem się w dalszą drogę. Pewnie moje zemszczenia na marny los dotarły nieco wyżej. Wtedy rozwarły się niebiosa i wyjrzał Bóg o siwych włosach. Co, źle ci? tu zwrócił się do nie. Ja ucieszony, że ktoś się ujął za mą niedolą. Tak, źle - mówię na potwierdzenie. No to teraz będzie ci jeszcze gorzej. Rzekł najwyższy i rozpoczął wylewnie zawartości nagromadzonej w chmurach wprost na mnie. Wniosek; trza się umieć cieszyć z tego co się ma bo przecież może być jeszcze lepiej. Piękna droga na Bańska Bystrzycę i Donavaly oraz takie tam po drodze wydawała się jakby mniej atrakcyjna w strugach deszczu. Ale cicho być. Chociaż pompa chodzi bez zarzutu. Wodę już miałem chyba we wszystkich strategicznych miejscach z wyjątkiem butów. To dla mnie nowość. Gdyż we wszystkich dotychczasowych razach właśnie od butów zaczynało się bagno. Jednak nie tym razem. Butki w pierwszym rejsie spisywały się super. Z przejazdu przez Słowensko zapamiętałem wodę i trafic police. A niech im.... Dojeżdżam do Sachy i jestem w Madziarsku. Droga już przesycha i zaczyna być coraz fajniej. W okolicach Vacu zaczyna się droga za winietą. Zjeżdżam na stację z postanowieniem jej zakupu. Pani, niczego sobie, uśmiecha się i coś tam sobie gulgocze. No ja też się uśmiecham, a i jest do kogo. Ale ja po anielsku usiłuję wytłumaczyć o co idzie. Najwyraźniej się nie dogadujemy. Kontem oka dostrzegam tabliczkę z tabelką o winietach. Nie ma jednodniowej. Najkrótsza to cztery dni. Kosztuje coś tam coś tam. W cyfrach jest dużo, ale wychodzi tyle co duża kawa. Na kwitku który dostaje do podpisania jest połowę tego co na tabelce. Nie będę się kłócił i tak się nie dogadujemy. Zwłaszcza, że wartości są na moją korzyść. Biorę kwita i ruszam na parking. Autostrada jest nuuuuuuuuuuudna jak nie wiem co. Po jakimś czasie dojrzewam do przerwy. Słoneczko pięknie świeci, jest cieplutko. Żyć nie umierać. Kładę się na trawce obok motorka, bo ławeczki ani pół. Słonko świeci w nosek, jest cieplutko i miło. Budzę się po pół godzince. IMG_3924.jpg I to są uroki podróży samemu. Nikt nie sterczy ci na głową albo nie musisz się zatrzymywać na postoje jak sam nie chcesz. Błoga atmosferka nieco się ulatnia bo mam jeszcze do przejechania kawałek. Wcinam snikersy które właśnie zaczynają lekko płynąć od słońca i popijam wodą. Ubieram się i ruszam. Chwilę po wyjeździe z parkingu wali mnie coś cięższego w kolano. Nie wiem jak to się stało, ale widzę to coś w lusterku, jak podskakuje na drodze. Już wiem. Ciężarek z kierownicy. Hample. Niezgodne z przepisami zatrzymanie na autostradzie. Ale, znajduje ciężarek. Mało tego, znajduję nawet śrubę od niego. Duma mnie rozpiera. Kiedyś dwie godziny szukałem po rowie śpiworka. Trawa była po pas. Szukałem i szukałem. Nie znalazłem. A tu mały ciężarek. No dobra trawa też wystrzyżona na krótko. IMG_3928.jpg Najfajniejsze u Węgrów jest to, że oni widzą nadjeżdżające z tyłu motory. Rozjeżdżają się na boki, ewidentnie puszczając do przodu. Po jakimś czasie dogania mnie gość na zielonej ZX 9, albo czymś takim. Wciąga mnie nosem i gna dalej. Dochodzimy do małego spiętrzenia jadących aut. Gość na 9 wyraźnie słabnie. Chociaż wszyscy się rozstępują jakby jechał karetka. Prawie go doganiam. Jest skrzyżowanie autostrad. Na Szeged trza zjechać w prawo, wykonując prawie pełną pętle równiutką dojazdówką. No do tego nie trzeba chyba nikogo namawiać. Schodzę z gazu dwa biegi w dół i dziiiiiiida. Normalnie świat jest piękny. W połowie dochodzę do 9. Gość turla się jak na góralu, max 40 na godzinę. Łykam facia moją węglarką po zewnętrznej i ogień. Czuję się co najmniej jak Kubica albo doktorek. Świat jest piękny, tylko żeby takie pętelki były co dwa kilometry. Mnie jeszcze czeka ze 150 kilometrów prostej i granica. Na granicy mała kolejeczka. IMG_3931.jpg Obsługują dwa okienka. Celników od metra . Stojąc w kolejce z nudów naliczyłem z dziesięciu celników chodzących między budkami, gadających między sobą. Kolejki obsługuje tylko dwóch. Akurat dzwoni telefon. Ty felek co robisz? Jesteś w domu ? Na koncert przyjechaliśmy, a to obok jest. Sorki, ale w godzinę nie obrócę, poskaczcie i za mnie. Jeszcze chwil kilka i jestem w Serbii. IMG_3926.jpg Wchodzę do banku. Kolejka i nie ma bankomatu. A huk nie będę stał, jadę dalej. Ujechałem ze 20 kilosków. Korek. Objeżdżam bokiem. Barierka zagradza jezdnię. Radiowóz stoi w poprzek. Kawałek dalej to samo w druga stronę. I nic się nie dzieje. Stoi na poboczu rozbity samochód. Można by to puścić jednym pasem i nic by nie było. A tu trzeba stać. Walę w dół rowem i omijam to polem. Mój pierwszy Serbski Offik. Mijam stojący w polu rozwalony Golf, z łażącym wokół policjantem. Wygląda jakby to był drugi uczestnik wypadku. Z daleka celuje na podjazd rowem za zaporą. Na szycie trafiam jednak wprost na radiowóz. Policjant coś tam gada i macha rękami. Nie bardzo kumam o co mu chodzi. Chyba nic złego nie zrobiłem. Uśmiecham się szeroko i najserdeczniej jak potrafię. Jedyne co mi przychodzi do głowy to ; Pozdrowienia od wujaszka Grga. Policjant nadal coś tam nadaje pod nosem, ale macha ręką. Nie trzeba mi długo tłumaczyć jedyna i jadę dalej. Bardzo długi czas jadę sam jedyne co jedzie to auta z przeciwka. Ciekawe, że buduje tu się drugi pas szosy. Co chwilę stoi po kilka ciężarówek ustawionych pod sznurek i tyle. Mam wrażenie jak rok temu jechałem tędy samochodem to wszystko stało identycznie. Progres zerowy. Pod wieczór dojeżdżam do Nowego Sadu. Wprawdzie Parys zapraszał do siebie do Belgradu, ale ja sobie upatrzyłem drogę 21. Właśnie w Nowym Sadzie się zaczyna. Hubert opowiadał mi o jakimś motocyklowym knajpomotelu właśnie w Nowym Sadzie. No sierota jestem bo mogłem zapytać gdzie on jest. Ale nie zapytałem. Turlam się po mieście tak bez celu, a tak po prawdzie dla samego włóczenia się. Stare miasto jest fajne wieczorem. Widok na zamek i kolorowo podświetlone mosty. Kolorytu dodaje nadciągająca burza. Błyska się dokoła. Zaczynam się rozglądać za noclegiem. Nie mam ochoty moknąć dziś drugi raz. W końcu dojeżdżam do rozwidlenia trasy. Pas tam z pasem z powrotem rozchodzą się na dwa przeciwne brzegi doliny. To rezerwat Fruska Hora. Droga wiedzie taką półeczką pomiędzy zboczem góry a drzewami. Wygląda to jak nie przymierzając kanion. Zarąbiście kręta i co chwila ograniczenie 40 a nawet 30 na godzinę. Droga jest jeszcze do tego dość wyboista i nierówna, ale piękna. Co chwila ktoś z tyłu mi mruga światłami. Ale nikt za mną nie jedzie. Co jest ? Po chwili rozumiem o co chodzi. To burza i błyskawice odbijają się w lusterkach. Są na tyle silne, że wygląda jakby ktoś za mną błyskał. Na szczycie podjazdu knajpeczki. Pytam czy tu można znaleźć jakieś spanie. Ktoś mi odpowiada; Wojwodina 3 kilometry i pokazuje szutrową drogę. Próbuje, ale coś mi nie pasi. Jadę w dół krętym asfaltem z powrotem na Nowi Sad. Na dole nawijam i znowu pod górę serpentynami. Droga piękna. Znowu jestem na szczycie przy knajpkach. Tym razem jadę szutrówką zgodnie ze wskazaniami. Wojwodina okazała się nie tyle miastem co małym hotelikiem. Taki trochę budynek w stylu zakopiańskie lata siedemdziesiąte. IMG_3933.jpg Betonka ozdobiona nieco już ściemniałym drewnem. Za dwa i pół tysia dinarów dostaje pokój ze śniadaniem. Pokoik maleńki. Łazienka jeszcze mniejsza. Widać, że najlepsze lata ma już za sobą. Łykam se tableteczki, bo nadal jestem jeszcze chory i zasypiam.
__________________
felkowski sikanie z wiatrem to chodzenie na łatwizne Ostatnio edytowane przez felkowski : 05.06.2010 o 13:21 |
05.06.2010, 10:59 | #17 |
Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: TRZEBNICA
Posty: 143
Motocykl: kiedyś było RD07 A teraz sprzęt dla niemieckiego emeryta
Online: 1 tydzień 1 dzień 1 godz 9 min 32 s
|
Felkosiu,
Piszy, piszy, piczku matericzku. |
05.06.2010, 11:15 | #18 |
DZIDA!!!
Zarejestrowany: May 2009
Miasto: w sumie to już Wrocław
Posty: 229
Motocykl: Tasmania Twin
Online: 3 tygodni 1 dzień 23 godz 15 min 25 s
|
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Why Serbia? Why not ?!!! | Lewar | Trochę dalej | 78 | 18.05.2023 22:04 |
Serbia kempingi | A.Twin | Przygotowania do wyjazdów | 9 | 29.08.2011 10:41 |
Moto zloty i imprezy serbia 2009 | PARYS | Imprezy forum AT i zloty ogólne | 67 | 18.06.2010 11:53 |
Serbia - od BG Dunajem na południe na pohybel! | PARYS | Trochę dalej | 6 | 12.06.2009 11:00 |