04.11.2011, 19:45 | #21 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
Naprawdę Zuchy!
Wasze fotki przypominają mi jako żywo zdjęcia kolegi z tego forum (z cicha pęk), który przemierzał tę trasę w 2006-tym roku. Miał z kolegą glob objechać dookoła, ale we Władywostoku ich zatrzymaly procedury "statkowe". Zmuszeni byli zawrócić i w niewiedzy się karnęli BAM-em w drodze powrotnej, bo z ruskiego atlasu wynikało, że jest tam droga... Nie jechali na moto. Jechali singlem Patrolem, nie przygotowanym do cięższego terenu (bez snorkela, przy głębokich brodach po drodze, na zwykłych laczkach np.). Pisze o tym, bo nie ważne, że jedziecie kilka lat później, i że już trasa na motorach też przelatana. Pisze o tym, bo czytając, mam wrażenie, że odkrywacie "to wszystko" jadąc... Po prostu jadąc. To jest mi bardzo bliskie. Super relacja! |
04.11.2011, 23:27 | #22 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Białystok
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 3 dni 7 godz 25 min 13 s
|
Jezioro Achit Nuur było niesamowite. Klifowy brzeg, głęboki błękit wody, w oddali ośnieżone góry Ałtaju, pewnie już rosyjskiego. No i te niezmordowanie polujące kanie czarne. Czekające aż fala wyrzuci na brzeg jakąś ofiarę. To wręcz niewyobrażalne, że takie zakątki jeszcze zachowały się na świecie. W Europie takie jezioro zostałoby rozszarpane na działki.
Sposób zmiany pogody zgadzał się z podręcznikowym opisem klimatu wybitnie kontynentalnego. Dla nas była to okazja do próby uchwycenia pejzażu przy dramatycznie zmieniającym się świetle. Pomimo tych zachwytów nad okolicznościami przyrody, gdzieś z tyłu głowy tkwiło pytanie jak ci ludzie radzą sobie tutaj zimą? |
05.11.2011, 12:34 | #23 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Ująłeś to perfekcyjnie . Oglądałem wiele zdjęć z Mongolii ale być tam i przeżyć to to jest zupełnie coś innego . Z perspektywy czasu jadąc na południe ( choć jak wspomniałem było to w wyniku błędu bo nie mieliśmy w planie jechać do Tolbo ) kompletnie tego nie żałuję . Takie widoki już później się nie powtórzyły . Patrząc na mapę mieliśmy troszkę ponad 30 km. do Chin. To ,iż nie ma asfaltów wiedzieliśmy ale czasami droga była naprawdę ciężka ( lub jej po prostu nie było ). To wszystko właśnie odkrywaliśmy ( odczuwaliśmy fizycznie) dopiero tam na miejscu .
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 05.11.2011 o 12:39 |
05.11.2011, 20:11 | #24 |
Zarejestrowany: Apr 2010
Miasto: Wlkp
Posty: 1,164
Motocykl: Prawdziwa przygoda XRV 750
Przebieg: od nowa
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 2 tygodni 1 dzień 3 godz 2 min 34 s
|
Dzień 12 324km. 08.07
Kolejny piękny dzień . Wiatr jest dużo słabszy, niż wczoraj . Kontynuujemy podróż na zachód w stronę Ułan Bator. Mijamy jurty, rzeczki, kopczyki Owo powoli pnąc się w górę. Przejeżdżamy przez bardzo szerokie kamieniste koryto rzeki okresowej, na której środku w sąsiedztwie gór stoją drzewa . Pięknie to wygląda. Piotr wyjmuje swojego Canona dokręca rasowy teleobiektyw i trzaska zdjęcia. Moim obiektywem raczej kiepsko to wychodzi. Po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów przed wioską spotykamy kilku młodych jeźdźców. Robimy im zdjęcia i jedziemy do wioski zatankować paliwo . Początkowo na stacji benzynowej jest tylko kilka osób. Po chwili już kilkanaście. Pozwalam na pozowanie do zdjęć na moim motocyklu. Mongołowie ochoczo ładują się w swoich tradycyjnych delach na kanapę i z uśmiechem na twarzy pozują do fotek. Nic nie kosztuje, a można sprawić człowiekowi przyjemność i do tego jeszcze zrobić fajne zdjęcie . Błądzimy troszkę po wiosce szukając właściwej dla nas drogi wyjazdu. W Mongolii łatwo wjechać do miejscowości natomiast, by wyjechać właściwą drogą trzeba czasami troszkę dłużej poszukać lub nawet pobłądzić wąskimi uliczkami pomiędzy domostwami, co nie jest złe, gdyż można obserwować codzienne życie mieszkańców. Po znalezieniu właściwej drogi pniemy się coraz wyżej w góry. Stwierdzam, że momentami szlaki w naszych górach są o niebo lepsze, niż „ droga” którą jechaliśmy . Dostało się nawet Wasilczukowej solidnie wykonanej centralce, którą porządnie zahaczyłem o kamień patrząc na piękne widoki zamiast na drogę . Centralka już nie zamyka się tak precyzyjnie, jak poprzednio i jest wgnieciona. Dobrze, że tylko na takim uszkodzeniu się zakończyło, bo uderzenie było mocne. Wjechaliśmy na wysokość ok. 2800m n.p.m., gdzie powitał nas kopczyk Owoo oraz znak drogowy z nazwami miejscowości i kierunkami dróg !!! Od tego mementu przekraczamy pasmo i jedziemy w dół. Pierwszy zjazd pod dosyć ostrym kątem z rozciągającym się pięknym widokiem na okolicę. Dojeżdżamy do miasteczka Ulaangom, w którym jemy obiad i następnie ruszamy w dalszą podróż. Jedziemy Kotliną Uwską mijając potężne słone jezioro Uws nur ( dł. 84 km , szer. 79 km największe w Mongolii ). Jesteśmy ok. 80 km za Ulaangom. Staramy się omijać na drodze kałuże, na których dnie jest dosyć śliska maź. Jadę kilkadziesiąt metrów za Robertem. W pewnym momencie widzę, jak tył jego motocykla dostaje uślizgu i wpada w kałużę, wahacz dobija, a ułamek sekundy później Roberta wyrzuca z motocykla dosłownie tak, jak siedział, czyli w pozycji jeźdźca na pobocze. Po chwili wstaje, więc myślę sobie, jest dobrze nic się Jemu nie stało. Podjeżdżamy z Piotrem bliżej, ustawiamy nasze motocykle i podchodzimy do Roberta. Ma podniesioną szczękę w kasku. Strasznie ciężko oddycha. Ledwo może nabrać powietrza. Ściągamy kask i głowę Roberta opieramy na kolanach Piotra. Patrzę na Piotra, Piotr na mnie. Nie wygląda to dobrze, wręcz powiedziałbym bardzo źle. Robert cały czas ma problemy z oddychaniem, jest blady i błądzi gdzieś wzrokiem . Nie traci przytomności, ale z trudem odpowiada na pytania. Po chwili leży już w pozycji bocznej, a my staramy się by nie tracił z nami kontaktu i cały czas powoli coś mówił. Czas upływa a z nim Robert oddycha coraz to swobodniej. Jest doświadczonym motocyklistą z niejednymi przejściami. Po ok. 30 min jak już doszedł do siebie, postawił diagnozę—„ Ciężko oddychałem, gdyż w wyniku uderzenia o ziemię zapadło się płuco i przypuszczam , że mam złamany obojczyk i prawdopodobnie żebra”. Postanawiamy, że dzisiaj dalej nie jedziemy. Jakieś 1000 m od miejsca wywrotki rozbijamy namioty, a jutro rano w zależności od samopoczucia Roberta zdecydujemy co robimy dalej. Możemy wrócić do Ulaangom, tam jest coś, co przypomina szpital i lotnisko, lub powoli jechać dalej ( ok. 600 km ) w stronę Ułan Bator. Obwiązujemy Roberta bandażami, próbujemy zaplikować tabletki przeciwbólowe i odsyłamy do spania. My natomiast konsumujemy kolację popijając piwkiem. Rozmawiamy również chwilę z bardzo sympatycznym mongolskim małżeństwem, które nas odwiedziło a następnie kładziemy się do snu. Na dzisiaj emocji wystarczy . Robert: Nudna droga nudnym podmokłym stepem, po którym kilka godzin wcześniej przeszedł deszcz. Płasko jak na stole bilardowym. W wielkiej oddali góry. Na twardej wyjeżdżonej drodze gdzieniegdzie kałuże. Dość szybki odcinek. Jedziemy 60-80 km/h. Przy którymś z przyhamowań czuję pod butem, że coś blokuje mi pedał hamulca. Mam 70km/h. Szybkie zerknięcie i widzę, że saperka urwała się z dolnego mocowania. Musiał ją jakiś kamień mocno uderzyć… Próbuję ją skopnąć i choć mi się to nie udało podnoszę wzrok na drogę. Przede mną kałuża. Za mało czasu na skręt i odruchowo zaciskam ręce na kierownicy wiedząc z doświadczenia, że motocykl najwyżej dobije zawieszeniem, ale masa go przepcha. Nie raz byłem w takiej sytuacji. Następne co pamiętam, to ziemię nadlatującą pionowo z góry, nieco z prawej strony. Potężne uderzenie w kask. Głowa wygina mi się jakoś dziwnie na prawo pod siebie(potem okaże się, że szczęka kasku złamała mi obojczyk) .Odbijam się od ziemi i koziołkuję. Kątem oka widzę kamerę urwaną z kasku. Wstaję i pokazuję jadącym za mną kolegom, że wszystko OK. W tym momencie nic mnie nie boli i aż sam jestem zdziwiony, że tak mnie przewinęło. Sekundę później łapię oddech…… Nie da się….. Kolejna próba. Mogę tylko lekko wydychać to co mam jeszcze w płucach. Nie mogę nabrać powietrza!!!!! Podbiegają chłopaki a ja już klękam na kolano…… . Kładą mnie. Powoli małymi kroczkami łapię oddech. Dopiero wtedy powoli zaczynam odczuwać ból. Nieopodal starej zagrody dla zwierząt odległej o jakiś kilometr rozbijamy obóz, gdyż i tak już był wieczór. Nie chcemy stawiać namiotów w miejscu wypadku z obawy przed rozjechaniem przez Mongołów, którzy dosłownie kochają nocą jeździć bez świateł. Proponuję chłopakom, że pójdę tam powolutku na nogach, ale oni gwałtownie protestują. Ostatecznie Sebastian jedzie w miejsce przyszłego obozu i tam rozpakowuje całkowicie swoją Africę. Ma zamiar przywieźć mnie na tylnym siedzeniu. Ja jednak proszę, aby pomógł mi wsiąść za kierownicę Afryki i zabrał moje Varadero. Odmawiam zażywania tabletek przeciwbólowych wyjaśniając zdumionym kolegom, że chciałbym dokładnie wiedzieć co i gdzie mnie boli a tabletki na pewno wyjem jeszcze i tak do ostatniej sztuki w najbliższym czasie. Sebastian rozbija mój namiot i zapina mnie w śpiworze, gdyż sam tego nie mogę zrobić. Opowiada już na spokojniej, że badał butem feralną kałużę. Miała ona pionowe brzegi, zaś butem nie dało się sięgnąć dna. W nocy nie śpię prawie wcale. Rano budzę się jednak wyspany, choć zasnąłem dopiero nad ranem. Leżąc w bezruchu na plecach stwierdzam, że absolutnie nic mnie nie boli. Jestem zaskoczony i powoli analizuję zdarzenia ostatniego wieczoru. Próbuję się podnieść. Ogromny ból uświadamia mi że to wszystko prawda. Miałem wczoraj solidną glebę – no może nie największą w moim życiu, ale jednak niemała. Siadam przez 15 minut. Okazuje się, że nie dam rady rozpiąć namiotu. Wezwany Sebastian uwalnia mnie i przez kolejne 10 minut próbuje wyjść przed namiot. POTEM BYŁO JUŻ TYLKO LEPIEJ!!! W tym miejscu BARDZO bym chciał podziękować Sebastianowi, który oddał mi swój motocykl (jako lżejszy), abym przez kilka dni było mi łatwiej jechać. Miejsce noclegu N°49 50.689’ E 93°00.049’ CDN.......
__________________
Możesz utracić wszystko,ale nikt nie zabierze ci tego co w życiu zobaczyłeś i przeżyłeś Ostatnio edytowane przez sebol : 05.11.2011 o 20:38 |
05.11.2011, 22:08 | #25 |
Gość
Posty: n/a
Online: 0
|
orzeszku...grubo.
|
05.11.2011, 22:17 | #26 |
Mam przerąbane :)
Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: WTA
Posty: 1,656
Motocykl: RD07a
Przebieg: stoi
Galeria: Zdjęcia
Online: 1 miesiąc 14 godz 55 min 9 s
|
Twardziele chopaki.
Kiedyś czytałem o chopaku szwabie na BMW co w takim przypadku zakończył wycieczkę, a tu się zapowiada na jeszcze. Czekamy
__________________
Motto nr 1: Uważać na mokre pieńki i siekiery |
05.11.2011, 23:40 | #27 |
Zarejestrowany: May 2010
Miasto: Białystok
Posty: 39
Motocykl: nie mam AT jeszcze
Online: 1 tydzień 3 dni 7 godz 25 min 13 s
|
Do tej chwili naszej wycieczki wytworzyła się pewna prawidłowość, że jeśli chciało się spać niezakłóconym snem to wypadało się troszkę odsunąć od Robertowego namiotu, z którego zwykły płynąć donośne dźwięki. Noc po wysiadce Roberta była pełna niepokoju i myśli co należy robić i co nas czeka. Czy przypadkiem żebra nie są pęknięte w sposób, że może dojść do uszkodzenia płuca. Leżalem w namiocie i wsłuchiwałem się w ciszę starając się złowić jakiś dźwięk z namiotu obok. Gdy nad ranem usłyszałem znajome pochrapywanie to dopiero zdałem sobie sprawę ile spokoju może wlać w człowieka taka "myzyka". Wraz z kolejnymi dniami muzyka trwała coraz dłużej i zdrowiej.
|
06.11.2011, 11:18 | #28 |
Zarejestrowany: May 2008
Miasto: Kraków/Brzozów/Gdańsk/Zabrze
Posty: 2,967
Motocykl: RD07a/1190r
Online: 11 miesiące 6 dni 11 godz 35 min 38 s
|
Pięknie Panowie
|
06.11.2011, 16:03 | #29 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Reszel
Posty: 79
Motocykl: Varadero 1000 & TA 650? 700 Magadan Edition & Yamaha gryzzli
Online: 3 dni 2 godz 31 min 26 s
|
Cóż było począć kiedy pozycja wymuszona do spania po wypadku to płasko na plecach.
Koledzy nie wiedzą tego do dziś, ale ja tak odstraszałem niedżwiedzie. Musi to być skuteczny sposób, skoro żaden nie przyszedł. |
06.11.2011, 20:38 | #30 |
Zarejestrowany: Nov 2010
Miasto: Hajnówka
Posty: 537
Motocykl: Ktm 690r bmw rt
Przebieg: mały
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 4 dni 4 godz 30 min 40 s
|
Pisac Pisac panowie bo mnie wciagnelo
|
Narzędzia wątku | |
Wygląd | |
|
|
Podobne wątki | ||||
Wątek | Autor wątku | Forum | Odpowiedzi | Ostatni Post / Autor |
Mongolia samotnie czerwiec/lipiec 2011 | doktorek | Trochę dalej | 44 | 14.02.2012 20:08 |
Mongolia 2011 start przełom lipca sierpnia, motorki już ma miejscu :-) | mnorbi | Umawianie i propozycje wyjazdów | 0 | 02.07.2011 18:46 |
Mongolia 2011 | sebol | Umawianie i propozycje wyjazdów | 121 | 01.06.2011 22:27 |