Wróć   Africa Twin Forum - POLAND > Podróże. Całkiem małe, średnie i duże. > Relacje z podróży > Trochę dalej

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12.09.2012, 16:35   #1
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie Ku zachodzącemu słońcu... [2012]

Ukraina.... te słowa rozbrzmiewały w mym sercu zaraz po zakupie Transalpa. Lata leciały, wiosny, jesienie... w tym roku już kolejna wiosna, kolejne lato minęły a proza życia znów nie pozwoliła wyjechać. Kojeni koledzy wracali, kolejne zdjęcia, śliny już w ustach brak. W mózgu burza myśli – ileż można tak czekać, ile jeszcze? Przecież za 3-4 lata może tam być jak u nas, jedynie z plecakiem. A ja przecież też chciałem posmakować jazdy po górach, i to nie byle jakich!
Wybuchłem!
Jadę! Nie ważne, że nie mam z kim. Trudno. Przynajmniej wrócę w pełnym składzie
Jeździec ze mnie żaden więc chociaż maszynę trzeba by przygotować jakoś do boju z jak dla mnie ciężkim terenem. Ściągam wysoką szybę, zakładam niska, oryginalną – przynajmniej jest nadzieja, że jej nie połamię Na tył ląduje nowa opona montowana z potem na czole przez 2h !! W dodatku załatwiłem jeszcze wzmocnioną dętkę więc jadę na zwykłej, szosowej, dziurawą zabieram na zapas – nawet jej nie kleję bo już późno a za 3h do roboty trzeba się zrywać. Z przodu zostaje stara, mająca nawinięte ok 10kkm turystyczna kostka – TKC80.






Kilka dni wcześniej podłączam gniazdka do ogrzewanych ciuszków - jak test sprzętu, to wszystkiego!
W końcu jak znam życie wracał będę nocą a noce z reguły są zimne, zwłaszcza te polskie, wrześniowe.



W wolnych chwilach zagracam jeden kąt mieszkania rzeczami do spakowania, tak by o niczym nie zapomnieć. Tym razem zostawiam lustrzankę, obiektywy i cały ten sprzęt – boję się o niego! W kieszeń kurtki upycham po raz pierwszy od... 1999 roku zwykły kompakt pożyczony od siostry a, żeby było ciekawiej kupiony dzień wcześniej! Zobaczymy co z tego będzie, zobaczymy...

Kilka dni przed wyjazdem odezwał się Mirmil... słyszał, że jadę, a że chłopisko zna Karpaty lepiej niż ja własne myśli to długo się nie zastanawiałem. W takim towarzystwie wyjazd zapowiadał się wyjątkowo. Umawiamy się na piątek w nocy, nocleg i sobotni start. Oczywiście życie weryfikuje nasze plany i startuję z mego rodzinnego miasta z 26h opóźnieniem.

Startując jedną półkulą mózgu sprawdzam czy wszystko zabrałem, drugą już jestem daleko, za granicą. Na niebie ciemne, deszczowe chmury, temperatura z przyjemnych 24*C w ciągu 30km spada do 18. Ale nie pękam, bo wiem, że mam farta w życiu, na moich wyjazdach NIE PADA!!
Mimo wszystko nie naciągam losu i uzupełniając zbiornik mej maszyny wpinam podpinki. Trochę jednak pada, na szczęście ubieram się pod dachem. Gramolę się z tym niemiłosiernie. Cała operacja trwa z 45minut! Na tyle długo by wyjechać już na trasę gdzie nie pada - wiadomo, jadę – a jak ja ja de to nie pada Jadę po mokrym na E09 i... jest całkiem nieźle. Po komentarzach forumowych byłem pełen obaw ale się da! Jadę uważnie, rozmyślam – z Mirmilem znamy się tylko przez e-maile i telefoniczne rozmowy, zastanawiam się jak mnie odbierze, jak ja jego. Czy się dogadamy... a co tu się zastanawiać, będzie jak będzie, najważniejsze,że jadę – zielone połoniny czekają!!

Do Mielca dolatuję ok 22, krótkie przy herbacie rozmowy, bardziej o Afryce niż o Ukrainie. W sumie tak miało być, to jeden z celów tego wyjazdu: nauczyć się jeździć w nieco cięższym terenie, poprawić delikatnie technikę, kondycje, poznać zachowania motocykla w nieco innych sytuacjach niż do tej pory, sprawdzić sprzęt przed jesiennym wyjazdem no i posłuchać Mirmilowych opowieści, w końcu nie dalej jak kilka miesięcy temu tam był i z miejscowymi piwo pił! Słucham więc z zapartym tchem rad, oglądam mapę i normalnie nie mogę się doczekać kiedy to, o czym mi opowiada zweryfikuję własnymi zmysłami. Ale na razie Ukraina, zielona, trawiasta, żywa. Piachy na jesień
Usypiamy.

Z powodów „ogólnozmęczeniowych” wstajemy później niż zakładaliśmy. Ale czy to ważne? Nie! Ważne, że ruszamy, bez napinania się na wyniki, bez celu, za to z mapami. Powłóczymy się to tu, to tam. Wygórowanych życzeń od połonin nie mamy zwłaszcza, że dojechać do nas mają dwaj koledzy na BMW 1100GS więc uwzględniamy to w swoich planach.

Maszyny czekają aż ruszymy, mam cichą nadzieję, że Wy też


Ostatnio edytowane przez JARU : 28.12.2012 o 17:58 Powód: dodaję termin wyjazdu
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12.09.2012, 16:41   #2
Bartasso


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Poznań/Złotów
Posty: 355
Motocykl: CRF1000/CRF300
Bartasso jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 1 tydzień 15 godz 57 min 55 s
Domyślnie

zapowiada sie mega

nieźle okleiłes Trampiszona
__________________

Bartasso jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 12.09.2012, 17:19   #3
grabbie
 
grabbie's Avatar


Zarejestrowany: Jul 2011
Miasto: Wrocław
Posty: 194
Motocykl: RD07a
Przebieg: 59000
grabbie jest na dystyngowanej drodze
Online: 6 dni 17 godz 6 min 23 s
Domyślnie

ale te ogrzewane ciuszki to chyba na zimowe mrozy a nie jesienne wieczory w Polsce :P
grabbie jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.09.2012, 00:10   #4
Ascona
 
Ascona's Avatar


Zarejestrowany: Sep 2010
Miasto: Athboy, Irlandia
Posty: 373
Motocykl: RD07a
Przebieg: 64015
Ascona jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 tygodni 5 dni 7 godz 27 min 52 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał Neno Zobacz post
Maszyny czekają aż ruszymy, mam cichą nadzieję, że Wy też
My też...
Pisz Waść, czekania oszczędź!!!
Ascona jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13.09.2012, 15:56   #5
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

@grabbie - ja jestem mega zmarźlakiem
Lecimy dalej.

Odcinki uprzedzam będą krótkie ale za to w miarę regularne
Zresztą wyjazd był na tyle krótki , że szybko się z tym uwinę .

Ruszyliśmy, późno ale to nic w końcu z Mielca do granicy jest raptem 180km. Liczę na szybko - 3h. Pasuje.
Akurat zrobię się głodny i skosztuję już lokalnych Ukraińskich specjałów. Zdążymy jeszcze trochę pojeździć po górkach.
O ja naiwny...
Mijamy znak D43, teren zabudowany za nami, odwijamy do 70km/h, lewy migacz - tylko po co, przecież nie ma nic do wyprzedzania... i nagle Mirmil ładuje się w las
Będzie się działo na tym wyjeździe pomyślałem. Zwarłem poślady i za nim. Pierwszy piach, pierwsze instrukcje, zaraz po nich pierwszy strach, pierwszy zimny pot i pierwsza gleba. Ale kwas...
Wstaje, nawet się nie otrzepując ruszam dalej. Robi się duszno, szczęka w górę, prawa opór i na jedynce duję po piachach. Nie wiem gdzie pojechał ale podążam za tumanem kurzu. Dobrze, że wczoraj naopowiadałem dla Mirka, że jestem totalną dziewicą w terenie więc chłopak co jakiś czas się zatrzymywał, czasem wracał i pomagał... się podnieść - ale tylko czasem! Z reguły wtedy gdy leżałem kołami do góry.
Po kwadransie skończyły się zabawy w piaskownicy, zaczął się leśny dukt, przyjemny bo w cieniu a już słonko serwowało nam temperatury w okolicach 28*C! Widzę asfalt, widzę asfalt ! Jestem uratowany!
Asfalt posłużył nam ni mniej, ni więcej do przedostania się na drugą stronę szosy... tym razem szeroka szutrówka. Potem znów piaski i tak co chwila zmiana nawierzchni. Niezła zaprawka. Tracę orientację, nie wiem już gdzie północ, gdzie wschód, czy się oddalamy czy przybliżamy do granicy, po którymś tam przejeździe czarnej wstęgi nawet nie wiem po której jej stronie się znajdujemy! Za dużo wrażeń jak na początek przygody ale jest fajnie!
W końcu wypadamy na asfalt. Nuda. Jakoś zimno się robi - mokre plecy zaczynają wysychać. Zasuwam wszystkie wywietrzniki, tempo spokojne - Mirek w końcu pomyka na C02 od Mitasa. U mnie E09 od... od Sponsora oczywiście
Jedziemy, jedziemy - wioska za wioską, miasteczko za miasteczkiem. Nuda. Nie znamy się wcale ale nastała jakaś taka nić porozumienia - na światłach ziewając wiemy obaj, że pora na kawę. Do kawy kanapeczka i wygrzewamy się w promykach słonka. Mija chyba z 1h. Nie chce się ale czas ruszać bo zaraz noc nas tu zastanie.
Ruszamy. Nuda. Jakieś zakupy szybkie przed granicą, oczywiście kupujemy to czego nie dostaniemy za granicą. Niedużo, w końcu lecimy na lekko. Moje 25L sakwy pomieściły aż 15kg ładunku. Sam nie wiem czego tam napchałem...
Granica.
Lecimy na początek kolejki. Okienko. Miła Pani wskazuje nam gdzie mniej więcej mamy wrócić. To mniej więcej to Panowie tak za ostatnim autem. Chcę się rozpłakać ale Mirek mówi, że to nic nie pomoże - kobieta ma serce z kamienia i nawet amory w jego wydaniu nic nie wskórały. Trudno. Wracamy więc potulnie. Samochodziarze zdziwieni. Ale tu, w Krościenku podobno często się to zdarza. Czas mija nam na spożywaniu podwieczorka, wymianie kasy, rozmowie. Ot i 30 minut zleciało. Odprawa sprawna, w miłej atmosferze. Po kwadransie tniemy już na stację benzynową po drodze mniej więcej takiej jak sobie wyobrażałem. Znaczy wyobrażałem sobie ją tak, że będzie mniej dziur i więcej równych odcinków...
Z pełnymi zbiornikami ruszamy. Dziury, kurz, pierwsze brody, pierwsze kontakty międzyludzkie. Pierwsze rozdane cukierki, pierwsze zakupy, pierwsze zetknięcie z tutejszymi realiami, pierwszy nocleg z dala od ludzi, wysoko, na pastwisku, pierwsza ukraińska wódka, pierwsza zguba... pierwsza awaria.
Tak wyglądał mój pierwszy w życiu dzień spędzony na Ukrainie. Nie zapomnę go do końca życia!
To tak w skrócie bo sami wiecie,że tego co się przezywa w głębi nie da się przelać "na papier", no przynajmniej ja nie będę nawet próbował - za dużo emocji było.
Dzięki Mirmil, mój Ty przewodniku !

















Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.09.2012, 04:57   #6
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Na pastwisku budzi się życie. Słychać poszczekiwania psów, dzwonki krów rozbrzmiewają fantastyczną muzyką, muzyką przestrzeni, wolności i tego czegoś nie do opisania. Odsuwam zamek namiotu, mgła spowija jeszcze wszystko dokoła. Leżę tak nieruchomo wpatrzony w dal, nawet nie łapię ostrości na żaden punkt, ot takie zawieszenie. Mgła delikatnie zaczyna się unosić, dzwoneczki krów udających się z dołu, ze wsi na pastwiska położone znacznie wyżej słychać już wyraźnie. Pierwsze promyki słonka wychylającego się zza góry przebijające się przez mgłę zdają się mówić wstawaj - szkoda dnia. Zupełnie jak muzyka w radio ale jakoś tak inaczej, cieplej, kojąco.
Nie chce się ale komu jak komu, słonku się nie odmawia. Widzę też, że nie tylko ja nie odmawiam – Mirek też już wstaje.
Krótkie pogaduszki o wrażeniach z dnia wczorajszego, szybkie oszacowanie strat w sprzęcie, naprawa, kawa, kolejna kwa, śniadanie i kolejna kawa. Pastuszkowie nas ominęli za to kilka zdań zamienionych z drwalem idącym z siekiera na wyrąb dają obraz warunków życia jakie tu panują.
Ludzie fantastyczni, tak jak i przyroda. Za moment ruszamy, początkowo w dół, kilka kilometrów po łąkach, polach, polnymi drogami i o dziwo nikt na nas nie krzyczy, nikt nas nie przegania, nie rzuca widłami. Jadąc staramy się niczego nie niszczyć a jeśli już to jak najmniej. Ludzie w koło pozdrawiają nas, zostawiają na chwilę swoje prace polowe, pozwalają wyprostować się swoim na ogół skulonym ciałom, machają, wskazują drogę. CUD!!!
To nie cud, to Ukraina - śmieje się Mirek.
cd. po weekendzie.









Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.09.2012, 09:09   #7
sambor1965
 
sambor1965's Avatar


Zarejestrowany: Mar 2008
Miasto: Warszawa
Posty: 3,668
Motocykl: RD04
Galeria: Zdjęcia
sambor1965 jest na dystyngowanej drodze
Online: 2 miesiące 3 tygodni 2 dni 5 godz 18 min 56 s
Domyślnie

Neno skad Ty jechales? Ten tytul "ku zachodzacemu Sloncu" nasuwa szereg watpliwosci
__________________
Jeśli sądzisz, że potrafisz to masz rację. Jeśli sądzisz, że nie potrafisz – również masz rację.
sambor1965 jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.09.2012, 10:58   #8
graphia
 
graphia's Avatar


Zarejestrowany: Oct 2008
Miasto: Gdynia teraz
Posty: 3,435
Motocykl: kryzys.
Przebieg: 48 lat
Galeria: Zdjęcia
graphia jest na dystyngowanej drodze
Online: 3 miesiące 2 tygodni 11 godz 6 min 16 s
Domyślnie

Z punktu widzenia mapy - wygląda mi to na Rosję lub Kazachstan
graphia jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18.09.2012, 13:05   #9
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Cytat:
Napisał sambor1965 Zobacz post
Neno skad Ty jechales? Ten tytul "ku zachodzacemu Sloncu" nasuwa szereg watpliwosci
Tak ma być, to celowy "marketingowy" zabieg
Się wyjaśni z czasem, na razie sza
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 27.09.2012, 21:49   #10
Neno
 
Neno's Avatar

Zapłaciłem składkę :) Dział PiD

Zarejestrowany: Mar 2010
Miasto: Zambrów
Posty: 1,282
Motocykl: CRF1000L
Przebieg: 64321
Neno jest na dystyngowanej drodze
Online: 1 miesiąc 5 dni 9 godz 15 min 6 s
Domyślnie

Ukraina... ta jaką widziałem dzisiejszego dnia jest taka jaka mi się widziała kiedy przed snem w domowym zaciszu zamykałem powieki i wyobrażałem ją sobie. Dokładnie taka sama! Konie zamiast traktorów, zamiast skomplikowanych i drogich maszyn – ludzie, całe rodziny, wszystkie pokolenia, zgodnie pracujący na roli. Piękna, skromna, kolorowa. I Ci wspaniali ludzie...



Jedziemy, po cichu by nie płoszyć luźno biegających domowych zwierząt, grzecznie by nie zrobić złego wrażenia na mieszkańcach. Podjeżdżamy do nich, pytamy o drogę.
- Tam, prosto, jedźcie za mną, otworzę Wam bramę – woła rolnik. Zostawia grabie i truchtem pędzi na wschód, po kilkunastu metrach dopada do prowizorycznej bramy zrobionej z kilkumetrowego drąga średnicy jego spracowanych rak, odrzuca na bok i każe jechać, na dól, do rzeki...
- Nosz kur...ależ tu pięknie !! Jak mogłem tyle lat zwlekać !! Jak mogłem !! - biłem się z myślami ciągnąć się za Mirkiem. Ten co jakiś czas zatrzymywał się czekając na mnie. Ale nie narzekał, jechał tak by mieć frajdę ale jednocześnie tak, by nie zgubić swojego towarzysza doli i niedoli. Prawdziwy dobry duch!

Jedziemy piękną drogą, zupełnie nie pasującą standardem do tego czym poruszaliśmy się do tej pory. Na którymś z wzniesień zatrzymujemy się na obiad.



Tanio, pysznie- czyli tak jak być powinno. SMS od Remiego, z którym ruszam niedługo na podój małego kawałka Afryki, uświadamia mnie, że zabrany w ramach testów SPOT działa:
- wystarczy już tego obżarstwa, w drogę! - drwił w nim Marek.

Skoro wielki brat kazał to ruszyliśmy. Niespiesznie, 80-90km/h w końcu mamy czas, delektujemy się widokami. Kierunkowskaz w lewo miga już jakiś czas, przykręcam gaz... widzę pędzących policjantów, Mirmil nie reaguje. Jadę więc i ja. Słyszę tylko gwizdki władzy... w lusterku lecący lizak Oddalamy się niespiesznie. Po 3, może 4 km na długiej dziurawej prostej dopada nas wyjąca w niebogłosy Łada Samara, oczywiście z błyskającym zestawem na dachu. Wysiada dwóch ludzi, wysokich nie tylko stopniem... Paszporty, prawo jazdy, spojrzenie znane z filmów Holywood, od razu widać, że te sceny grają codziennie. Szybkim ruchem chowam zawartość portfela głęboko w kieszeni zostawiając w środku tylko drobne- wiedziałem co będzie dalej się działo – czytałem w końcu nie jedno dobre opowiadanie!
- Panowie, za nami, tam pogadamy – rzucili. Zawrócili i prowadzili nas jak skazańców...
Dojeżdżamy do feralnego miejsca, lizak już podniesiony... na nasz widok z posterunku GAI wybiegają, było ich ze 4, może 5 – coś tam wrzeszczą.
- Paczemy wy uciekali ?
- My nie uciekali, norlmalnie jechali !
- No kak normalna? No kak
- No normalna, jechali.
- My was zatrzymywali .
my niczewo nie uwidzieli, słonko mocno świecit - cedzę łamaną ruszczyzną.
- Ja gwizdał !!!!! – krzyczy wściekły policjant
- U mienia muzyka w kasku , ja niczewo nie słyszał !

Rozchodzą się, każdy z nas dostaje swojego „prokuratora” zapraszają nas do klimatyzowanego pomieszczenia, sadzają przy oddzielnych stolikach tak by nas szybciej złamać. Wystrój surowy, lodówka, na ścianie wiszący klimatyzator, klika dyplomów czy czegoś w tym stylu. Krzesła, stoliki - przypominają mi lata 80-te.
- No szto z Wami budziet ? No szto ?
- Nic, pojedziemy dalej
- no jak ?
- No normalnie, na moto
- Chyba taxi, sud budziet, sztraf, motory zablokowane, sud i deportacja! drwi policjant.
- A co to sztraf, szto eta sud, ja nie rozumieju ?
- No jak nie rozumiesz jak ja do Ciebie po polsku gadam … - trudno się było z nim nie zgodzić...
I tak w kółko przez 5-10 minut. Oczywiście w międzyczasie, co 1-2 minuty dopisują kolejne wersy protokołu dla sędziego. Nie pękamy. Mirkowi rozmowy idą zdecydowanie lepiej, widzę, że już oglądają paszport i jego pieczątki, oglądają zdjęcia w jego komórce, słuchają opowieści. Ja trafiłem na twardszego, bardziej nerwowego człowieka. Co chwila zrywał się z krzesła, ściągał czapkę po czym wykonywał nią kilka nieskoordynowanych ruchów i po chwili znów lądowała na jego głowie. Chodził i siadał, obracał się na jednej nodze, podnosił i rzucał paszport o stół co chwila zerkając tylko na to jak ja reaguję... miętolił paszport dopisując co chwila kilka wyrazów i rzucał swoje:
-Ernest i szt z tobą budziet? No szto? Do sudu chcesz ? Po co Ci to? No po co ? Paczemu ty uciekał, no paczemu ?
Nic nie budziet – odpowiadałem
- A co ma być Nie piłem, nie uciekałem, jechałem jak należy, żadnego przepisu nie złamałem, zobaczyłem auto w lusterku grzecznie zjechałem na pobocze... - ciągnę dalej

Z boku widzę jak Mirmil dmucha w czapkę... taki alkomat, mimo że po chwili pokazują nam taki normalny, za kilka tysięcy euro, chwalą się certyfikatem, myślimy, że dali już spokój bo rozmowa zeszła na inny tor.
- No i co z wami budziet ? Teraz już zaczyna się rozmowa w grupie.
Patrzę na protokół Mirka – prawie nie zapisany, mój już gdzieś tak w 70%
- No Mirek, no... Ty nie pierwyj raz na Ukrainie, Ty wiesz co trzeba zdziełać
- No nie pierwszy i wiem jak jeździć by się wam nie narazić ! - odpowiada
- Sud ile nie sud
- Zdecydowanie nie sud !
- To pisać dalej ili nie pisać ?
- Zdecydowanie nie pisać!
- No to jak budziet ?
- Będzie dobrze, pojedziemy tam gdzie jechaliśmy i wszyscy będą zadowoleni.
- No jak wszyscy ? - i patrzy na nas jak na idiotów....
Mój wkurzony okrutnie. Siada, pisze dalej. Co chwila wpadają pozostali sprawdzić na jakim etapie są „negocjacje”. Też nie są zadowoleni. Widzą, że się ich nie boimy ale widza też, że nie stawiamy się im, po prostu próbujemy rozładować napiętą atmosferę. Wychodzą niezadowolenia a ja w międzyczasie obserwuję to co się dzieje za oknem. Co chwilę zatrzymuje się jakieś auto, często po krótkiej konwersacji z kierowcą coś ląduje w ręku policjanta a kierowca odjeżdża.
Wracam myślami do miejsca i sytuacji w której się znaleźliśmy:
- Ale po co to pisać – mówię, przerywając pisanie protokołu
- Szkoda tylko papieru, czasu i długopisu i tak się nie przyda – stwierdzam
- No jak się nie przyda ? Przyda, do sudu pojedziecie, Wy do hotelu na 3 dni, motocykle na parking a potem deportacja... i sztraf budziet - a on znów swoje
- 880 Hr oficjalna – z podkreśleniem, oficjalna
- Uuuu dużo, u nas niet dzieńgów, tylko na paliwo...
- To do banku pojedziecie !
- No jak do banku, bank za darmo nie da!
- To deportacja budziet
-Trudno... - wzruszam ramionami i się zamykam.
Policjant bierze do reki długopis ale wyraźnie nie chce mu się pisać - widzi bowiem ,że nieuchronnie kończy mu się blankiet i argumenty a negocjacje nie zostały podjęte. Mięknie.
- 880Hr oficjalna … a 440Hr, czyli połowa jak nie oficjalna – zdanie kończy wyraźnie już ciszej
- Jak nieoficjalna ?
- No, normalna, nieoficjalna...
- 440Hr dużo, u nas niet tyle!
- A ile u Was ?
- Mało, tolko na benzynu. My w pałatkach żywiom, w górach, dzieńgi tylko na jedzenie i paliwo. Jak zapłacimy to nie będziemy mieli za co wrócić – tłumaczymy

Koniec końców kończy się uśmiechami i 100ką za dwóch do szuflady. Oczywiście oni banknotu nie dotykają, sam wpada do szuflady...
A wystarczyło podroczyć się jeszcze 5-10minut i chyba pogonili by nas stamtąd z nerwów, że tym razem się nie udało
Przedstawienie to, trwające około 20 minut kosztowało nas tyle co bilet do kina – całe 22zł, z tym, że tu akurat myśmy grali .

Ujeżdżamy z 30, 40 może 50km. Myślami jeszcze jesteśmy na posterunku GAI, śmiejemy się w duchu z przeżytej przygody i chyba dlatego gubimy drogę.
- To chyba nie tu - kontrola mapy z nawigacją.



Nawrotka. Nie tędy droga!
Wracamy kawałeczek i się zaczyna, zdecydowanie najtrudniejsza cześć naszego wyjazdu.
Jadąca jeszcze asfaltową droga, ubabrana po osie ciężarówka daje przedsmak emocji jakie nas czekają. Żyje się raz – wbijamy więc w las!
Wbiliśmy...





cdn.
Neno jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz

Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Postowania
You may not post new threads
You may not post replies
You may not post attachments
You may not edit your posts

BB code is Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.

Skocz do forum

Podobne wątki
Wątek Autor wątku Forum Odpowiedzi Ostatni Post / Autor
16. Mazurski Zlot Motocyklowy- Ełk 2012 29.06-01.07.2012 SzymonBBI Imprezy forum AT i zloty ogólne 26 09.07.2012 22:19
bike island days 28.06.2012-1.07.2012-Lubieszewo kolo Drawska Pom-zachodniopomorskie kuras Imprezy forum AT i zloty ogólne 9 10.06.2012 22:33
25-27.05.2012 Brest Bike Festival 2012 SzymonBBI Imprezy forum AT i zloty ogólne 1 17.05.2012 08:48


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:26.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.